Była 94. minuta spotkania przy Okrzei. Piast miał rzut rożny, ale po jego fatalnym wykonaniu Lechia Gdańsk wyprowadziła kontrę i wygrała 2:1. Gliwiczanie przegrali kolejny mecz, więc zapytaliśmy kapitana o pracę trenera Maxa Moeldera.
- Po wygranym meczu mówilibyśmy i myśleli inaczej. Natomiast wynik jest odzwierciedleniem tego wszystkiego i oceną pracy trenera. Skończyło się to dla nas fatalnie, bo najgorzej, jak mogło. Stracona w ten sposób bramka, gdzie mamy rzut rożny w 94. minucie i nadzianie się na kontratak, to jest nie wina trenera, tylko nasza. Musimy wziąć za to odpowiedzialność. W takiej sytuacji trzeba zrobić kompletnie wszystko, żeby zatrzymać kontrę - odpowiedział Jakub Czerwiński w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Był reprezentantem Anglii. Szok, na jakiś boiskach gra obecnie
Po tej porażce "Piastunki" spadły na ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie siedmiu punktów. W tej chwili są - zważając na pozycję, ale i samą grę - głównym kandydatem do opuszczenia PKO Ekstraklasy.
- Nie ma co się czarować i opowiadać bajek, bo rzeczywiście nasza sytuacja z meczu na mecz staje się coraz trudniejsza. W pierwszej połowie próbowaliśmy wyjść spod pressingu Lechii, co nam nam się udawało, ale po raz kolejny mamy problem w ostatniej tercji i tworzeniem okazji. Byliśmy dobrze przygotowani pod przeciwnika i udawało się w zarodku stopować kontrataki rywala, z których słynie. My musimy szczególnie na swoim stadionie przed własną publicznością, więcej od siebie wymagać w ofensywie - podkreślił "Czerwo".
Już przed potyczką z gdańszczanami niebiesko-czerwoni byli w ciężkim położeniu, ale mieli w perspektywie pojedynki z bezpośrednimi rywalami, czyli właśnie Lechią i w następnej kolejce w Gdyni z Arką. Pierwszy z tych bojów przegrali.
- Nastroje są bardzo słabe, bo inne być nie mogą po przegranej w arcyważnym meczu. Będziemy dalej walczyć i musimy wszyscy zdać sobie sprawę z tego, o co teraz gramy i jakie kolejne spotkanie przed nami. Natomiast z taką świadomością już przygotowywaliśmy się do starcia z Lechią. Mimo tego nie mamy efektu w postaci wyniku - rozkładał ręce doświadczony stoper.
Kibice po golu na 1:2 stracili cierpliwość i dali upust swoim emocjom. - Dziękujemy kibicom, że z nami byli i nas wspierali. Absolutnie rozumiemy ich rozczarowanie w tej chwili, bo mają do tego prawo. Jakbym był fanem, to pewnie reagowałbym w podobny sposób - podsumował 34-latek.