Tego nigdy nie było. Polacy zdecydują się na rewolucję?

Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Piłkarze Rakowa Częstochowa
Getty Images / Marcin Golba/NurPhoto / Na zdjęciu: Piłkarze Rakowa Częstochowa

- Ci chłopcy, którzy są w Europie i nie mają motywacji, aby trenować, powinni raz w życiu pojechać do Afryki i zobaczyć, jak to tam wygląda - mówi "PN" Artur Płatek. Doradca zarządu Rakowa Częstochowa ma rewolucyjny plan.

Filip Trokielewicz, Piłka Nożna: Pracując w Botewie, miał pan okazję skautować w Afryce. Mając na uwadze rozwój skautingu w Ekstraklasie, myśli pan, że w najbliższych latach nasze kluby zaczną baczniej obserwować tę część świata?

Artur Płatek, doradca zarządu ds. sportowych Rakowa Częstochowa: Myślę, że prędzej czy później to się stanie, biorąc pod uwagę, jak ogromny i w dużej mierze nadal niezagospodarowany jest to rynek. Co za tym idzie, jest wiele nieodkrytych talentów. Zazwyczaj przewyższają oni Europejczyków m.in. zdolnościami motorycznymi, a w futbolu coraz ważniejsza jest przecież intensywność.

Z drugiej strony widać, że kluby mają tego świadomość - zawodnicy z Afryki coraz częściej trafiają np. do Estonii, Łotwy czy Skandynawii. Styczność z piłkarzami z tamtej części świata miałem już blisko dekadę temu, będąc skautem w Borussii Dortmund. W BVB skupialiśmy się jednak wyłącznie na graczach występujących już w Europie. Z Dortmundu trafiłem do Górnika Zabrze, lecz cały czas z tyłu głowy miałem, aby zająć się kiedyś mocniej właśnie skautingiem stricte w Afryce. Z tego powodu oferta z Botewu, który mocno eksploruje ten kontynent, była dla mnie interesująca i zdecydowałem się na nią przystać. Miałem okazję kilkukrotnie wyjeżdżać do Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Kamerunu czy Ghany.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na murawie! Kibic uderzył piłkarza

Czy w najbliższych latach polskie kluby otworzą się na Afrykę? Uważam, że jest to przede wszystkim wyzwanie pod kątem organizacyjnym. To nie tak, że ci chłopcy od razu trafiali do Botewu. Z reguły najpierw przenosili się do partnerskiej akademii w Rosji, gdzie trenowali i chodzili do anglojęzycznej szkoły. W pewnym momencie uznaliśmy, że to nadal jest dla nich za duży przeskok, w związku z czym później byli też wysyłani do klubu satelickiego w Armenii. Kluczowa jest adaptacja, ponieważ wywodzą się oni z zupełnie innego kręgu kulturowego i często potrzebują czasu, aby się zaaklimatyzować.

Jak należy się do tego w takim razie przygotować?

Nie mając klubu partnerskiego, jedna z opcji jest w mojej opinii taka, że obserwuje się danego zawodnika w Afryce, a następnie przenosi się on do jakiejś słabszej ligi, np. do Estonii. W międzyczasie cały czas monitoruje się jego sytuację i jeżeli tam się sprawdzi, to się go wykupuje. Wówczas zyskuje się w miarę gotowego zawodnika, który zaadaptował się już w pewnym stopniu do europejskich realiów. Slavia Praga robi to natomiast w ten sposób, że wysyłają młodzież sprowadzoną z Afryki do klubów satelickich albo rezerw. Zwykle z grupy ośmiu-dziesięciu takich graczy jeden albo dwóch zdoła się przebić do pierwszego zespołu.

Wiem, że organizowane są turnieje, na które zapraszani są skauci. Jak to wygląda od kulis?

Są to wyjazdy organizowane zarówno przez tamtejsze kluby, jak i europejskie agencje. Opłacano nam podróże i właściwie cały pobyt. W Nigerii było też tak, że Botew płacił za organizację zawodów. Kiedy jakiś zawodnik wpadał nam w oko, nawiązywaliśmy kontakt z jego otoczeniem. Główny problem polegał na tym, o czym już wspomniałem, że to zdecydowanie nie są chłopcy gotowi, aby przyjechać do Europy i konkurować od razu o miejsce w składzie, nawet jeśli mają topowy potencjał.

Aklimatyzacja zajmuje im zwykle nie mniej niż pół roku, a wielu potrzebuje jeszcze więcej czasu. Nie ma się też czemu dziwić, bo to byli w większości chłopcy w wieku szesnastu-siedemnastu lat. Mieliśmy za mojej kadencji chyba tylko jeden taki przypadek, że zawodnik trafił bezpośrednio do Botewu. Z tym, że sprowadzaliśmy go jako czwartego czy piątego napastnika, który miał być opcją do rotacji dla trenera. Z tego co się orientuję, teraz wrócił jednak do Afryki.

Wyjeżdżając na pierwszy taki turniej, przeżył pan szok kulturowy?

Po tych chłopakach po prostu widać, że dla nich i ich rodzin to szansa na nowe, lepsze życie. Większość oszczędności przelewają oni zresztą właśnie rodzinom, często utrzymując najbliższych. Kiedyś powiedziałem takie zdanie i się z niego nie wycofuję: ci chłopcy, którzy są w Europie i nie mają motywacji, aby trenować, powinni raz w życiu pojechać do Afryki i zobaczyć, jak to tam wygląda.

Uświadomiliby sobie wówczas, jak komfortowe mają warunki. W Afryce też powstaje coraz lepsza infrastruktura, ale konkurencja jest ogromna. Cała masa tych chłopaków, którzy chcą grać w piłkę, próbuje najzwyczajniej w świecie wydostać się z biedy. Na pewno jest to brutalne zderzenie z rzeczywistością, widząc pierwszy raz na własne oczy, jak wyglądają tam drogi, sklepy, bazary i tak dalej. Dla ludzi tam, każdy, kto trafi do Europy, uchodzi już za milionera. Występujący obecnie w Widzewie Łódź Samuel Akere powiedział mi kiedyś, że nie chce jechać do domu, do Nigerii, ponieważ wszyscy czegoś od niego oczekują, wychodząc z założenia, że on zarabia nie wiadomo ile pieniędzy.

Kluczem jest to, aby ci piłkarze już po przyjeździe do Europy zachowali chłodną głowę?

Myślę, że proces edukacyjny tych chłopaków jest bardzo ważny. Generalnie po niektórych było widać, że niekoniecznie mieli nawet świadomość, dokąd jadą. Zdarzały się historie, że np. lądowali w Moskwie zimą w klapkach i spodenkach, a termometry wskazywały minus dziesięć stopni Celsjusza. Do myślenia dawało też, ile jedzenia sobie nakładali. Potrafili zjeść po przyjeździe naprawdę bardzo dużo. Do Botewu w pewnym momencie sprowadziłem doświadczonego Anthony’ego Ujaha, który grał w Norwegii, Niemczech i Chinach, aby pomagał nam docierać do tych chłopaków.

Wspomniał pan o tym, że przebić udaje się jedynie szczęściarzom. Ilu zawodników na jednym turnieju potrafiło przykuć waszą uwagę?

Sądzę, że zwykle to jest plus minus pięć-sześć nazwisk, które są bardzo interesujące. Potem pojawia się pytanie, ile oni mają w rzeczywistości lat... Niejednokrotnie były sytuacje, że jestem na turnieju i chłopak ma wpisany rocznik 2006, a kilka miesięcy później to jest już 2007, 2008 albo 2004. Zdarzało się, że rok urodzenia był zmieniany zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Ale są również akademie, które są pod tym względem bardzo skrupulatne.

Pilnują tego, aby chłopcy mieli ważne paszporty, w związku z czym łatwiej jest zweryfikować ich wiek. Na miejscu przeprowadzaliśmy też testy tym, którzy nas faktycznie interesowali. Poza tym często chwila rozmowy wystarczy, aby sprawdzić, z kim masz w ogóle do czynienia.

Potrafi pan oszacować przybliżone koszty sprowadzenia zawodnika z Afryki do Europy?

To jest bardzo uzależnione od liczby klubów interesujących się danym graczem. Jeżeli na turnieju były np. Slavia albo Sparta Praga, to - siłą rzeczy - nie było nam łatwo z nimi konkurować. Poniekąd: kto pierwszy, ten lepszy. Biorąc pod uwagę aspekt biznesowy, ważne jest więc to, aby szybko zidentyfikować tych chłopaków, którzy rzeczywiście rokują. Nie ma też co ukrywać, że oni raczej nie patrzą na to, jaki przedstawisz im projekt, tylko na markę klubu i oferowane wynagrodzenie.

A czy Raków w niedalekiej przyszłości będzie chciał otworzyć się na Afrykę?

Na pewno chciałbym, żeby tak było, ale musimy się do tego odpowiednio przygotować. Uważam, że optymalnie jest mieć klub satelicki. Jeśli go nie posiadasz, to najlepiej rezerwy na szczeblu centralnym. Trzeba przygotować ścieżkę rozwoju dla takich zawodników. Mogę uchylić jednak rąbka tajemnicy, że tego lata chciałem sprowadzić do Częstochowy dwóch graczy z Afryki, których znałem, lecz wybrali oni ostatecznie inne kluby. Mam nadzieję, że dojdziemy do takiego momentu, że zaczniemy realnie rozwijać projekt afrykański.

Komentarze (7)
avatar
MonkeyBusiness
25.10.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Dawniej było niewolnictwo... dzisiaj skauting. 
avatar
Stanisław Przybyłowicz
25.10.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Płatek, nareszcie ktoś.poeiedział wprost, kto odpowiada za brak szkolenia naszej młodzieży. Takich jak ty powinno się karać jak za sabotaż. To wygląda jak układ mafijny. Brakuje tylko informacj Czytaj całość
avatar
oaoa
25.10.2025
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Zamiast szukać w Afryce nie lepiej jest zabrać się za szkolenie rodaków. Druga sprawa za szybko pozbywają się piłkarzy. Ben Lederman był po poważnej kontuzji. Po kontuzji grał tylko parę minut, Czytaj całość
avatar
Suzi Q
25.10.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Płatek bredzisz może załapałeś tyfus 
avatar
antys
25.10.2025
Zgłoś do moderacji
13
2
Odpowiedz
Kryptoreklama. Chłopak ma kapuchę za gości z buszu a nasze dzieciaki są pomijane. Ten klient dzieli się pieniędzmi z działaczami dlatego polska piłka upada 
Zgłoś nielegalne treści