Od początku to był mecz wysokiego ryzyka. Setki policjantów przed stadionem, helikopter patrolujący okolice ulicy Reymonta. W czwartek w ramach Ligi Konferencji Legia Warszawa mierzyła się z Szachtarem Donieck. Ukraiński klub swoje domowe mecze w europejskich pucharach rozgrywa na stadionie Wisły w Krakowie.
Warto podkreślić, że Szachtar jest wzorowym gościem. Za każdym razem w wywiadach ukraiński klub podkreśla, że dziękuje Polsce i Polakom za gościnę i za to, co zrobili dla Ukrainy od początku rosyjskiej agresji. Przed meczem na stadionie przygotowali nawet filmik skierowany do gospodarzy wyrażający wdzięczność za gościnność.
Historia to sprawa polityczna?
Niestety, na godzinę przed gwizdkiem doszło do zgrzytu. Ochrona stadionu nie zgodziła się na wniesienie transparentu "Wołyń-Pamiętamy". W odpowiedzi na to, kibice Legii zadecydowali, że w takim razie nie wejdą na stadion. Baner odnosił się rzecz jasna do Rzezi Wołyńskiej z lat 1943-44, kiedy to z rąk UPA zginęło kilkadziesiąt tysięcy naszych rodaków, w większości kobiet i dzieci. Temat ten wywołuje konflikt pomiędzy oboma krajami, gdyż ukraiński rząd nie chce uznać tej zbrodni za ludobójstwo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piłkarz Jagiellonii pokazał swój muzyczny talent
Sprawa historyczna stała się więc sprawą polityczną. Nie ma wątpliwości - zbrodnia na Wołyniu była ludobójstwem. O takich rzeczach trzeba pamiętać po to, żeby się nie powtarzały. I to błąd, że kibicom początkowo nie pozwolono pokazać baneru.
Samo przygotowanie transparentu przez kibiców było delikatną prowokacją w stronę ukraińskiego klubu. Jednak jak kibice go zrobili, to trzeba było go wpuścić, bo nie mówił on nieprawdy. Kontrowersje byłyby wtedy znacznie mniejsze. Kibice Legii już nieraz prezentowali podobne banery, więc pewnie przeszedłby on bez większego echa i tym razem. A tak sprawa wyszła daleko poza Kraków i wywołała burzę w mediach społecznościowych.
Kibice Legii ostatecznie weszli na stadion wraz z transparentem. Wedle doniesień medialnych sporą rolę mieli w tym pracownicy Wisły Kraków, którzy wytłumaczyli, że baner przygotowany przez kibiców Legii przedstawia tylko prawdę historyczną, nie ma w tym nic kontrowersyjnego.
Prawda jest jednak taka, że sprawa Wołynia budzi ogromne emocje i stała się po prostu tematem wykorzystywanym w polityce w obu krajach. Warto przypomnieć, że UEFA kategorycznie zabrania takich treści w europejskich pucharach. Raków Częstochowa dostał 40 tysięcy euro grzywny, gdy na meczu przeciwko Maccabi Hajfa wywiesili transparent potępiający zabijanie cywilów przez Izrael.
UEFA lubi karać za wszystko. Prawdopodobnie ukarany zostałby także Szachtar, bo to gospodarze są odpowiedzialni za transparenty wnoszone przez wszystkich fanów. I być może to była jedna z motywacji ochrony do niewpuszczenia baneru? Niestety, prawda już teraz jest mniej ważna. O sprawie zrobiło się głośno w internecie, a pod adresem Ukraińców pojawiło się dużo nienawistnych komentarzy. Na pewno w najbliższych tygodniach będzie wykorzystywana do tego, żeby podzielić Polaków i Ukraińców.
Oto największy wróg. Trzeba o tym pamiętać
Przez kogo? Przez naszego wspólnego wroga. A jest nim rzecz jasna Rosja. To ona stanowi zagrożenie dla Ukrainy, a także dla Polski. To właśnie tamtejsza propaganda wykorzystuje każdą sprzeczkę pomiędzy krajami dla własnych korzyści.
Szkoda, że wśród kibiców Legii nie znalazło się więcej miejsca na okrzyki czy transparenty potępiające Putina czy rządzone przez niego dyktatorsko państwo. A to przecież od Rosji Polacy w swojej historii wycierpieli chyba najwięcej w trakcie swojej historii i mogą wycierpieć w niedalekiej przyszłości.
Zamiast przekazu łączącego oba narody zdecydowano się już na stadionie wybrać ten dzielący. Z takiego obrotu spraw cieszą się najbardziej rosyjscy propagandyści. Dostali maszynkę, którą będzie można grać w mediach społecznościowych i dalej dzielić oba narody, które mimo trudnej przeszłości wciąż więcej łączy niż dzieli. Nie należy o tym zapominać.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty