Kamil Kołsut, korespondencja z Rijadu
Kiedy Świątek kończyła pierwszy mecz fazy grupowej WTA Finals, Ronaldo schodził właśnie z rozgrzewki przed meczem Al-Nassr z Al-Feihą. Dzieliło ich kilkaset metrów, bo King Saud University Indoor Arena sąsiaduje z Al-Awwal Park przez ulicę. Obiekty otaczają olbrzymie parkingi, bo Arabia Saudyjska to metropolia samochodowa, a wzrok przy prowadzącej do nich drodze przykuwa też pusty plac i hałdy przypominające, że królestwo wciąż jest w budowie.
Najtańsze bilety na sobotnie mecze tenisistek dało się kupić już za 30 riali, ceny wejściówek na występ lidera ligi saudyjskiej zaczynały się od 35. To oznacza, że kibice mogli w jeden wieczór zobaczyć obie globalnie podziwiane gwiazdy za niespełna 65 zł. Książę koronny Mohammed bin Salman w ciągu kilku lat zorganizował sportowym turystom raj.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki skomentował Tomasza Adamka we freak fightach. "Było mi przykro"
Trybuny podczas obu wydarzeń wypełniły się mniej więcej w dwóch trzecich, ale stadion ma obecnie 26 tys. miejsc - kiedy Saudyjczycy w 2034 roku ugoszczą piłkarski mundial, spotężnieje i będzie dwa razy większy - a hala tylko 4,2 tys. Pojedynek na zainteresowanie wygrał więc Ronaldo. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro bogaty w 660 mln obserwujących na Instagramie Portugalczyk jest dziś w Rijadzie niekoronowanym królem.
Kibice kochają Ronaldo pod każdą szerokością geograficzną, o czym przekonaliśmy się i w Warszawie, gdy fani w koszulkach z jego nazwiskiem próbowali skolonizować okolice PGE Narodowego, a kiedy strzelił gola, radości było niemal tyle, co smutku. Są poszlaki, że dziś rekordowe stężenie jego wyznawców na metr kwadratowy jest jednak w Rijadzie.
Ronaldo i spełniona miłość w Rijadzie
Kibice podzielili się na dwa obozy: tych ubranych w białe galabije oraz noszących żółte koszulki z nazwiskiem Portugalczyka. Jako bezstronni byliśmy obcy. Widzieliśmy, jak Ronaldo wchodzi w interakcje i podrywa do dopingu. Krzyczy, motywuje kolegów, a po meczu poprowadzi w kierunku ultrasów, żeby podziękować za doping. Zawsze kochał siebie oraz to, że kochają go inni, więc nic dziwnego, że w miejscu, gdzie jest darzony czcią, czuje się jak w domu.
Chyba realizuje się też sportowo. Chwilę wcześniej był po drugiej stronie boiska i tańczył przy chorągiewce, celebrując zwycięskiego gola, którego strzelił w 105. minucie z rzutu karnego. Wcześniej dał Al-Nassr prowadzenie 1:0, kończąc uderzeniem z kilku metrów utkany z szybkich podań zespołowy atak. Nie trzeba dodawać, że dostał statuetkę dla najlepszego gracza meczu.
Ma 40 lat, ale podobno dzięki obsesyjnej dbałości o organizm biologicznie dopiero zbliża się do trzydziestki. Nikt w sobotę nie tryskał na boisku taką witalnością, choć szukając narracji o kamieniu filozoficznym wykopanym z piasków pustyni trzeba pamiętać, że wciąż występuje w lidze prowincjonalnej, nawet jeśli sam się zarzeka, że poziomem równa już do francuskiej Ligue 1. Niewykluczone, że sam w to wierzy, bo przecież piłkarz tak wybitny nie grałby na peryferiach.
Lokalne rozgrywki oczywiście się rozwijają, o czym świadczy awans Al-Hilal do ćwierćfinału klubowego mundialu, ale wciąż poprzeczka, nad którą skacze Ronaldo, wisi dziś niżej niż kiedykolwiek. Może dzięki temu ostrożniej gospodarować siłami, choć w tym sezonie zagrał we wszystkich meczach ligowych, odpuszczają jedynie Azjatycką Drugą Ligę Mistrzów.
Rozgrywkom w Arabii jest potrzebny, od blisko trzech lat daje im twarz. To właśnie wart 200 mln euro rocznie kontrakt z Ronaldo rozpoczął import gwiazd i wkrótce w tamtejszej lidze pojawili się Karim Benzema, Neymar czy N'Golo Kante. Ofensywa trwa, bo Saudyjczycy płacą złotem, ale wciąż w konserwatywnym i dopiero budującym się kraju, gdzie trybuny podczas wielu meczów świecą pustkami, nie mają piłkarzom więcej do zaoferowania.
"Ja oszalałem czy to się wydarzyło naprawdę?"
Ronaldo zdobył dla Al-Nassr 102 bramek w 115 meczach, dwa razy był królem strzelców i dwukrotnie odbierał statuetkę dla Piłkarza Roku. Brakuje mu jeszcze mistrzostwa kraju. Może uda się teraz, skoro stołeczny klub po ośmiu kolejkach jest liderem tabeli i ma komplet punktów, a więcej goli od Ronaldo strzelił tylko jego kolega z zespołu Joao Felix.
Al-Nassr stać na takie inwestycje, bo jest jednym z czterech klubów (obok Al-Hilal, Al-Ahli i Al-Ittihad) finansowanych przez Państwowy Fundusz Inwestycyjny (PIF). Może teraz wreszcie sięgnie po tytuł, skoro na boisku, gdzie już wiosną towarzyszyli Ronaldo m.in. Marcelo Brozović i Sadio Mane, teraz gwiazdorowi pomagają także Kingsley Coman oraz wspomniany Felix, których transfery wypełniły limit dziesięciu zagranicznych piłkarzy w kadrze drużyny.
Nie wiadomo, jak kluby finansowane przez PIF postrzegają sędziowie, ale w sobotę zwycięską bramkę Ronaldo zdobył po rzucie karnym, który poprzedziła bardzo długa analiza VAR. Arbiter chciał już nawet wznowić grę, ale ostatecznie podszedł do monitora, oglądał powtórki przez kilka minut i ostatecznie wskazał na jedenasty metr.
Kibice tańczyli i śpiewali - także na cześć bohatera wieczoru - a jeden z nich rozanielony pytał: "Ja oszalałem czy to wydarzyło się naprawdę?". To, że pasję do piłki wielu Saudyjczyków ma we krwi, widzieliśmy zresztą już w trakcie meczu. Ultrasi prowadzili doping, a fani przeżywali, krzyczeli i podrywali się z miejsc - zwłaszcza, gdy piłkę miał Ronaldo, u którego widzieliśmy po meczu nie tylko satysfakcję wyczynowca, ale i radość dziecka.
Saudyjczycy uczą się tenisa
Mecz Al-Nassr był dla miejscowych blockbusterem, podczas gdy tenis to wciąż na tle futbolu rozrywka z kategorii kultury wysokiej, która nie przyciąga tłumów, choć już pierwszy dzień tegorocznego WTA Finals pokazał, że zainteresowanie rywalizacją najlepszych tenisistek świata jest większe niż w ubiegłym roku, gdy kibiców na trybunach była garstka.
- WTA Finals to była impreza nowa. Uczyliśmy jeszcze tutejszych fanów tenisa i dziś ta świadomość jest wyższa - zapewnia dyrektor turnieju . Entuzjazm podtrzymują także tenisistki. - Trybuny były naprawdę żywe - uważa Amerykanka Amanda Anisimova, a Iga Świątek dodaje: - Wsparcie jest w tym roku większe. Praca, jaką wkłada w imprezę WTA zaczyna się spłacać. Wydaje mi się jednak, że dla kibiców to dopiero rozgrzewka.
WTA Finals powinno mijać półmetek rozpisanego na lata 2019-28 kontraktu z Shenzen, ale odbyła się tam tylko jedna edycja imprezy. Później wybuchła pandemia i jako, że Chiny i tak się zamknęły, federacja odwołała tamtejsze turnieje, tłumacząc się troską o zaginioną tenisistkę Shuai Peng. To była prawda etapu, bo o jej losie wciąż wiemy niewiele, a tour do Chin wrócił.
Flagowa impreza ostatnio się błąkała, odwiedzając Guadalajarę, Fort Worth i Cancun. Już ta ostatnia edycja mogła odbyć się w Rijadzie, ale WTA ugięła się pod oskarżeniami o współpracę z królestwem oskarżanym o łamanie praw człowieka. Minął rok i ten argument stracił znaczenie. Wiadomo, że najlepsze tenisistki pograją u Saudyjczyków jeszcze w przyszłym sezonie - podobnie, jak Ronaldo, który niedawno przedłużył kontrakt z Al-Nassr do 2027 roku.