To był kolejny mecz reprezentacji pod wodzą Jana Urbana, który mógł napełnić serca kibiców optymizmem. W starciu z Holendrami walczyliśmy jak równy z równym, a gdyby Nicola Zalewski wykorzystał swoją szansę z początku meczu, to kto wie, jaki byłby wynik końcowy. Na pewno jednak po takim spotkaniu reprezentanci mogli schodzić z murawy z podniesioną głową.
- Zagraliśmy mecz na miarę naszych możliwości. Wiadomym było, że to Holandia będzie zdecydowanym faworytem i będzie więcej grała piłką. I tak też było. Natomiast w pierwszej połowie to my mieliśmy dwie groźniejsze sytuacje, z czego po jednej strzeliliśmy bramkę po świetnym podaniu Roberta Lewandowskiego - mówi w rozmowie z naszym serwisem były reprezentant Polski, Paweł Kryszałowicz.
- Holandia miała nieco przewagi jeśli chodzi o kontrolę piłki, ale nic z tej przewagi nie wynikało. To przypominało mi momentami taką starą Barcelonę, gdzie było dużo podań, ale niewiele konkretów - dodaje.
MVP Cash
Gdy remisujesz z Holandią, nie trudno znaleźć zawodników godnych pochwały. Wielu ekspertów zwracało uwagę chociażby na postawę Piotra Zielińskiego, który w piątkowym meczu, z konieczności, występował na nietypowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika. Zdaniem Pawła Kryszałowicza jednak, te głosy są nie do końca adekwatne.
- Piotr Zieliński ma klasę i uznanie, ale w meczu z Holandią moim zdaniem niczym się nie wyróżnił. Grał po prostu swoją piłkę, nie zrobił niczego takiego, żebyśmy go zapamiętali. Grał solidnie, ale nie było efektu "wow", co jednak na pewno było też związane z tym, że grał nie na swojej pozycji - mówi nasz rozmówca.
Kto zatem, jego zdaniem, zrobił największe wrażenie?
- Niezłe spotkanie zagrał Kamiński, nieźle zagrał też Skóraś, jak na pierwszy mecz z poważnym przeciwnikiem solidnie pokazał się również Ziółkowski, choć oczywiście to wciąż młody chłopak, ale dla mnie zdecydowanie najlepszy był Matty Cash. Zatrzymał Gakpo, który nic nie mógł praktycznie zrobić, a i z przodu stwarzał sytuacje. Moim zdaniem był to najlepszy zawodnik - wskazuje były napastnik.
Niska obrona kluczem
Oddzielną, wartą podkreślenia, kwestią jest fakt, że był to kolejny mecz za kadencji Jana Urbana, w którym solidnie wyglądała nasza defensywa. Jest to tym bardziej warte uznania, że w meczu z Holandią selekcjoner nie mógł skorzystać ani z Jana Bednarka, ani z Przemysława Wiśniewskiego, którzy tworzyli wcześniej budowaną przez niego defensywę, a dodatkowo przed linią obrony ustawiony był wspomniany Piotr Zieliński.
W czym tkwi sukces drużyny Urbana, że po latach szydery z naszych obrońców, aktualnie możemy wreszcie patrzeć ze spokojem na ich poczynania i to niezależnie od nazwisk?
- Przede wszystkim teraz gramy w niskiej obronie. To jest kluczem do naszych dobrych wyników. W niskiej obronie dobrze bronimy całym zespołem - zauważa Kryszałowicz.
Karygodne zachowanie
Bardzo dobre widowisko piłkarskie zostało jednak w piątkowy wieczór zakłócone przez kibiców, którzy w odwecie za brak zgody na wniesienie na stadion przygotowanej sektorówki, obrzucili murawę racami. Z uwagi na ten incydent, prowadzący spotkanie Maurizio Mariani musiał na kilka chwil przerwać mecz.
- To po prostu nieodpowiedzialni ludzie. Race racami, wiadomo, pojawiają się na wielu stadionach, ale to rzucanie ich na boisko było karygodne. Powinno się wykluczać takich ludzi z meczów - kwituje Kryszałowicz.
Póki co jednak, niezależnie od decyzji odpowiednich organów, polscy fani na chwilę odpoczną od reprezentacji. Kolejny mecz nasza kadra rozegra bowiem na wyjeździe. 17 listopada zmierzymy się w Ta'Qali z Maltą.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki skomentował Tomasza Adamka we freak fightach. "Było mi przykro"