W poniedziałek reprezentacja Polski przeżywała męczarnie w starciu z Maltą, dopiero 166. drużyną rankingu FIFA. Kadra Jana Urbana co prawda ostatecznie wygrała 3:2, jednak jej gra pozostawiała wiele do życzenia. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie to rywale oddali więcej celnych strzałów na bramkę.
Opinią na temat tego spotkania podzielił się Jan Domarski. 79-latek w trakcie kariery piłkarskiej wystąpił w 17 meczach pierwszej reprezentacji Polski. Zasłynął przede wszystkim golem na Wembley w 1973 roku. Remis 1:1 z Anglią dał drużynie prowadzonej wówczas przez Kazimierza Górskiego awans na mundial w RFN, który zakończyła na najniższym stopniu podium.
ZOBACZ WIDEO: Sceny przed meczem Malta - Polska. Dziewczynka skradła show!
- A w ogóle był jakiś mecz? Coś było, ale wolimy o tym zapomnieć, bo kiepsko to wyglądało. Zwłaszcza pierwsza połowa. Byliśmy ospali, nie mogliśmy nadążyć za przeciwnikiem. To była zupełnie inna gra niż trzy dni wcześniej - tak podsumował starcie z Maltą.
Tak słaby występ Polaków przyszedł tuż po meczu z Holandią. Biało-Czerwoni w piątek zawiesili wysoko poprzeczkę wyżej notowanemu rywalowi, ostatecznie remisując na PGE Narodowym 1:1. Według Domarskiego nasza reprezentacja straciła wtedy wiele energii, co poniekąd może tłumaczyć problemy przeciwko Malcie.
- Na pewno liczyliśmy, że rywal słabszy, to podeszliśmy mniej skoncentrowani. Jednak głównym problemem pozostaje według mnie to, że piątkowe spotkanie kosztowało nas bardzo wiele, a czasu na regenerację aż tak dużo nie było - mówił.
Polacy ostatecznie zakończyli zmagania w grupie G na drugim miejscu. O awans na mundial powalczą więc w barażach, w których będą musieli pokonać dwóch rywali. A zdaniem Domarskiego rozczarowujący występ z Maltą może być dowodem na to, że nie potrafią rozegrać dwóch dobrych meczów z rzędu.