Urban się nie wycofuje. Po losowaniu umowa z Koemanem ciągle obowiązuje. "Trzeba ich walnąć"

Getty Images / Rafal Oleksiewicz / Stringer / Na zdjęciu: Jan Urban
Getty Images / Rafal Oleksiewicz / Stringer / Na zdjęciu: Jan Urban

Jan Urban stanie się zakładnikiem swoich słów? - Teraz już nie ma wyjścia. Jak trzeba "walnąć" Holandię na mundialu, musimy się zakwalifikować - mówi Wirtualnej Polsce polski selekcjoner po losowaniu grup przyszłorocznego mundialu.

Remigiusz Półtorak z Waszyngtonu

Wszystko już jasne. Albo prawie. Jeśli tylko polska reprezentacja upora się w barażach do mundialu z Albanią i potem ewentualnie ze zwycięzcą spotkania Ukraina - Szwecja, to na amerykańsko-meksykańskiej ziemi będą na nas czekać Japończycy, Tunezyjczycy, a przede wszystkim Holendrzy, którzy już byli w naszej grupie kwalifikacyjnej. Obydwa mecze zakończyły się remisami, ale selekcjoner Jan Urban po ostatnim spotkaniu z "Oranje" złożył pewną deklarację. Z przymrużeniem oka, to prawda, ale jednak. Tuż po losowaniu grup mundialowych w Waszyngtonie - gdzie selekcjoner dotarł z przygodami, bo jego lot z Krakowa do Frankfurtu był opóźniony, przez co musiał czekać wiele godzin na kolejną przesiadkę do Stanów - mieliśmy okazję do tego wrócić.

Remigiusz Półtorak, Wirtualna Polska: Panie trenerze, jeśli umowa z Ronaldem Koemanem ma obowiązywać i jeśli mamy - jak sam pan to określił po ostatnim meczu - po dwóch remisach wreszcie "walnąć" Holandię, to na tym mundialu musimy po prostu zagrać.

Jan Urban, selekcjoner reprezentacji Polski: (śmiech) Pełna zgoda, nie ma innego wyjścia. Jeśli trzeba ich "walnąć", musimy się zakwalifikować. Najpierw jednak zróbmy pierwszy krok w barażach, a potem możemy zająć się tym "walnięciem" (znowu śmiech).

Rozmawiał pan tutaj z holenderskim trenerem?

Tak, mieliśmy okazję zamienić parę słów, ale to była bardziej towarzyska rozmowa, nie na temat tego, jak graliśmy w ostatnich spotkaniach między sobą. Jeszcze przed losowaniem, więc nie wiedzieliśmy, że będziemy mogli znowu na siebie trafić.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem

Jak pan w ogóle ocenia losowanie?

Przede wszystkim miło tu być, bo dla mnie to pierwszyzna i fajne doświadczenie. Faworytem w tym zestawieniu jest niezmiennie Holandia, drużyna z czołówki światowej. Jeśli my również znajdziemy się w tym gronie, to uważam, że trzy pozostałe ekipy (łącznie z nami) prezentują bardzo wyrównany poziom. Choć Tunezji aż tak dobrze nie znam. Z kolei Japonia to bardzo trudny, nieprzyjemny przeciwnik. Potrafią napsuć krwi każdemu zespołowi.

Ale niezmiennie podkreślam: od kiedy stało się jasne, że mamy szanse na mundial, zawsze w pierwszej kolejności myślę o barażach. Niezależnie od tego, czego byliśmy tutaj świadkami, najważniejsze jest spotkanie z Albanią. A przypomnijmy tylko, że to zespół, który niedawno wygrał naszą grupę przed Euro w Niemczech. To znaczy, że stawka jest wyrównana. Oczywiście, gramy na własnym stadionie i musimy przyjąć rolę faworyta.

Grupa F, gdzie możemy trafić, będzie grała swoje mecze w Meksyku i w środkowych Stanach – w Monterrey, Dallas, Kansas City i Houston.

Jeśli chodzi o Stany, wydaje mi się, że nie będzie problemu z polskimi kibicami. Natomiast w Meksyku może być o to trudniej. Tak było, pamiętam, w 1986 roku, gdy tam graliśmy. Stadion w Monterrey był trudny do zapełnienia, a atmosfera nie była - nazwijmy to -mistrzowska.

Ale właśnie Monterrey może pan całkiem dobrze wspominać ze sportowego punktu widzenia. W 1986 roku, w pierwszym meczu z Marokiem wszedł pan z ławki i już został w pierwszym składzie na kolejne mecze. Zresztą, był pan najlepszym zawodnikiem polskiej ekipy w tym spotkaniu.

Strzeliłem w słupek, więc mało brakło, żebym wpisał się na listę strzelców.

Dodajmy, że dobre okazje do zdobycia bramki były dwie.

Tak właśnie było. Choć piłka ostatecznie nie wpadła. Natomiast moje wspomnienia z tamtego czasu są bardziej ogólne, niekoniecznie tylko w związku z tym meczem. Byłem zawiedziony atmosferą w Monterrey, natomiast nie ulega wątpliwości, że po wyjściu z grupy mecz przeciwko Brazylii to zupełnie inna historia. Nie mówię o samym wyniku, bo wbrew pozorom rozegraliśmy dobre spotkanie (przegraliśmy w Guadalajarze 0:4 – red.). Boisko typowo europejskie, tam było po prostu czuć mistrzostwa! Mam nadzieję, że tym razem w Monterrey będzie zupełnie inaczej, jeśli oczywiście zakwalifikujemy się i przyjdzie nam tam grać. Słowem - obyśmy mogli zobaczyć i przeżyć to sami.

Co pan myśli o amerykańskiej piłce?

Rozmawiałem tutaj też z amerykańskim selekcjonerem Mauricio Pochettino, bo nieraz spotykaliśmy się na konferencjach trenerów w Hiszpanii - ponieważ tam przedłużam moją licencję. To człowiek, który wie, jaki poziom musi mieć reprezentacja, żeby powalczyć o coś więcej, szczególnie u siebie. Na pewno zrobi dobrą pracę.

A samo wydarzenie w The Kennedy Center. Jakie wrażenia? Zobaczył pan tu z bliska, jak to wygląda. Prezydent Trump mówi, że to będzie największe wydarzenie sportowe w historii kraju.

To było amerykańskie show. Zaproszeni niesamowici goście - najważniejsi politycy, sportowcy, ludzie ze świata muzyki. Na końcu miałem wrażenie, że losowanie było tylko dodatkiem do całej imprezy (śmiech).

Wspominał pan o spotkaniu z Koemanem, a czy była możliwość rozmowy z delegacją ukraińską, na którą możemy trafić w finale baraży?

Przywitaliśmy się z prezesem Andrijem Szewczenką, także z innych członkami delegacji, choć trenera Rebrowa akurat przy tym nie było. Tak czy inaczej, nie powiedzieli nam jeszcze, gdzie będą grali, ale to jest kwestia czasu, ponieważ jest termin, do którego będą musieli się określić. W najbliższym tygodniu będziemy to wiedzieć. Gdyby...

To "gdyby" podkreślamy na każdym kroku. Ale ewentualny wybór Hiszpanii przez Ukraińców - bo o tym kraju najczęściej się mówi - byłby dobry? Także z pańskiego punktu widzenia, bo zna pan tamte stadiony bardzo dobrze.

Decyzja należy do nich, tu nie ma co spekulować. Na pewno chcieliby grać przed własnymi kibicami i u siebie, co dzisiaj jest niemożliwe.

A to nie jest trochę tak, że im dalej, tym z punktu widzenia kibiców - po prostu gorzej?

Niekoniecznie. Tak czy inaczej, gdziekolwiek my byśmy zagrali, wiem, że nasi kibice będą wszędzie. I to jest dla nas najważniejsze.

To skoncentrujmy się jeszcze na barażach. Przywołam znowu historię - rok 1985, w przedostatnim meczu kwalifikacji na meksykański mundial na drodze stanęła nam... Albania. I wygraliśmy tam 1:0 po pańskiej znakomitej asyście i golu Bońka. To był kluczowy krok w drodze na tamte mistrzostwa świata. Aż chciałby się odnieść do dzisiejszej sytuacji. Dobry prognostyk przed marcowym meczem z Albanią? Bo historia lubi się powtarzać.

Faktycznie, po tamtym zwycięstwie z Albanią, wystarczył nam tylko remis z Belgią na Stadionie Śląskim.

Więc oby tak było, jak pan mówi. Ale muszę też dodać - wydaje mi się, że reprezentacja Albanii jest lepsza niż była. Wystarczy zobaczyć, gdzie występują ich zawodnicy, większość we Włoszech. Grają piłkę techniczną, wiedzą, czego chcą. Mam tylko nadzieję, że to samo będę mógł powiedzieć o naszej kadrze i w marcu będziemy mieć ciekawe widowisko.

A kto dzisiaj mógłby zagrać piętą do Lewandowskiego tak jak wtedy pan do Zbigniewa Bońka, przy tej kapitalnej akcji i jedynym golu w Tiranie?

Spokojnie może to zrobić Piotrek Zieliński. Zresztą, tak jak pokazali to w meczu z Finlandią. Było pięciu obrońców, a i tak Robert po podaniu Zielińskiego wyszedł na pozycję sam na sam.

Trzeci raz gramy w barażach o występ na wielkiej imprezie. Na mundial w Katarze i na Euro w Niemczech - zakwalifikowaliśmy się. Ale mówiąc ogólnie - o czym to świadczy? W jakim stanie jest dzisiaj polska piłka?

Jak zaczynaliśmy eliminacje, każdy wiedział, że wyprzedzenie Holandii to byłoby coś niesamowitego. Wydaje mi się, że nasz potencjał nie był aż tak duży, żeby rywalizować z nimi o pierwsze miejsce w grupie. Natomiast i tak pokazaliśmy, że z taką drużyną jak "Pomarańczowi" nie przegrywamy. To dobrze o nas świadczy. Dzisiaj życzę sobie tylko jednego - żeby nasi zawodnicy byli zdrowi, grali w swoich klubach i wtedy na pewno są w stanie utrzymać wysoki poziom gry w reprezentacji. A o to nam chodzi.

Rozmawiał i notował w Waszyngtonie Remigiusz Półtorak

Komentarze (33)
avatar
Marek Machoń
0 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Powołujcie dalej towarzyszu - kiszonki i inne z ległej bo tak musisz to wyniki jak ległej. 
avatar
Życie Luśnia
7 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ALBANIA. Nie ma takiej możliwości, żeby kadra pzpnu, z drewniakiem w składzie, wygrała z Albanią. Cała Polska kibicuje Albanii. 
avatar
4
59 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cóż, najpierw niech walną Baraże a potem to faktycznie walną Holandie i to z przytupem, bo czasem jest tak że słowa kiedyś wypowiedziane mają swoją moc ..... cokolwiek to znaczy. 
avatar
Rajmund Keta
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Może reasumpcja losowania i niech będzie Curacao, Haiti i Republika Zielonego Przylądka.... może by się udało zdobyć jeden punkt?? 
avatar
Robert Wasyl
1 h temu
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Przecież oni już w barażach odpdną:D 
Zgłoś nielegalne treści