Wenger: Nie chcę publicznie oceniać Fabiańskiego

Łukasz Fabiański był bez wątpienia antybohaterem środowego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z FC Porto. Bramkarz Arsenalu Londyn fatalnie zachował się w obu sytuacjach, w których Kanonierzy stracili bramki, by ostatecznie ulec Portugalczykom 1:2.

Najpierw w 11. minucie Silvestre Valera z dziecinną łatwością ograł na prawym skrzydle Gaela Clichy i z wysokości pola karnego posłał płaskie dośrodkowanie przed bramkę Arsenalu. Wydawało się, że Fabiański bez problemu złapie piłkę i za chwilę zainicjuje akcję londyńczyków. Jednak Polak w niezrozumiały sposób wtrącił sobie piłkę do własnej siatki. Jeszcze w pierwszej odsłonie meczu reprezentant Polski odzyskał pewność siebie broniąc groźny strzał Micaela i pewnie czyszcząc przedpole przed swoją bramką.

Tuż po przerwie jednak Fabiański sam zgotował sobie koszmar. Asekurujący przed Micaelem piłkę zmierzającą w pole karne Arsenalu Sol Campbell zagrał ją nogą w kierunku Polaka, a ten ku zdziwieniu wszystkich złapał piłkę w ręce. Sędzia Martin Hansson natychmiast przyznał rzut wolny pośredni gospodarzom, a Fabiański niemal od razu oddał piłkę sędziemu, który pozwolił Micaelowi na wznowienie gry i przytomne podanie do Falcao, który po chwili ulokował piłkę w bramce Arsenalu ku zaskoczeniu Fabiańskiego, który gestykulował w stronę sędziego asystenta.

Jak przyznał po końcowym gwizdku Arsene Wenger, porażka w takich okolicznościach boli, ale francuski menedżer nie miał wcale na myśli kiepskiej postawy polskiego golkipera, a pracę szwedzkiego sędziego. - Podanie było przypadkowe. Kto widział, że obrońca kopnął piłkę? To było całkowicie przypadkowe. Piłka trafiła Sola, to nie było zamierzone i nie powinno dyktować się za to rzutu wolnego. Trudno zrozumieć czemu sędzia w ten sposób to zinterpretował albo że tego nie widział - analizował ze swojego punktu widzenia sytuację z 51. minuty meczu Wenger. - Potem, przy rzucie wolnym pośrednim ledwie pięć metrów od bramki w jaki sposób ma bronić się drużyna? To nawet lepsze od rzutu karnego. To niebywałe, że pozwolił Porto na grę i umieszczenie piłki w siatce. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, a jestem w piłce już długi czas. To całkowite niedopuszczalne, że pozwolił na to w takiej sytuacji. Kiedy sędzia przyznaje rzut wolny, musi dać nam szansę na obronę tego. W innym wypadku lepiej od razu odgwizdać bramkę. Trudno to zrozumieć, ale może jestem za mało inteligentny? - pytał retorycznie boss Kanonierów.

Wenger nie chciał publicznie pastwić się nad Fabiańskim: - Nie chcę podchodzić indywidualnie do występu Łukasza i oceniać go przed wszystkimi. Wierzę, że trzeba akceptować to, że przegrywa i wygrywa się jako drużyna. Niczyj występ nie powinien być analizowany publicznie.

O ile Wenger zachowuje cierpliwość i spokojnie podchodzi do Fabiańskiego, o tyle fani Kanonierów po środowym "wyczynie" Polaka są u granic wytrzymałości. Już po styczniowej wpadce w meczu Pucharu Anglii ze Stoke City przezwali Polaka "Flap-iański", a po meczu na Estadio do Dragao gremialnie domagają się pozbycia się z klubu bramkarza reprezentacji Polski.

Komentarze (0)