Farbami malować nie będziemy - rozmowa z Marcinem Sasalem, trenerem Korony Kielce

Tak konsekwentnego i trzymającego się zasad szkoleniowca kielecka Korona chyba jeszcze nie miała. Marcin Sasal twardo stąpa po ziemi i nie boi się mówić, co myśli. W Kielcach wiążą z nowym trenerem spore nadzieje. Prawdziwym testem dla niego będzie inauguracja rundy wiosennej ekstraklasy. W sobotę Korona zmierzy się u siebie z Jagiellonią Białystok.

Paula Duda: Do meczu z Jagiellonią zostały trzy dni. Tylko trzy dni czy aż trzy dni?

Marcin Sasal: Nie oceniałbym czy "tylko", czy "aż". Nie odliczamy dni. Wykonaliśmy konkretną pracę w trakcie zimowych przygotowań. Nie mamy obaw w stylu "szkoda, że zostały tylko trzy dni". Spokojnie czekamy na mecz.

Zrealizował pan wszystko, co sobie zaplanował na zimowe przygotowania?

- Tak. Jestem z nich zadowolony.

A czy jest pan zadowolony z transferów, które zimą udało się przeprowadzić?

- Tak. Na lepsze nie pozwalają nam klubowe finanse ani atrakcyjność ligi.

Większość nowych piłkarzy Korony to jednak gracze ściągnięci z pierwszej ligi. Czy oni będą odpowiednim wzmocnieniem?

- Po raz kolejny jestem o to pytany. A ja odpowiem tak: czy zagraniczni zawodnicy są do naszego kraju sprowadzani z silnych wiodących europejskich lig, których kluby z powodzeniem grają w Lidze Mistrzów?

No nie…

- No właśnie. Czy ważny jest paszport, czy kolor skóry? Jeśli tak, to czy mamy kogoś pomalować farbą? Gracze z pierwszej ligi powinni dostawać szansę. Zimą dostało ją piętnastu. Mogę nawet wymienić nazwiska piłkarzy, którzy teraz przeszli z pierwszej ligi do ekstraklasy, bo jestem przygotowany w tym temacie. Kaliciak z GKS-u Katowice do Cracovii, Klepczarek z ŁKS-u do Jagiellonii, Mączyński z ŁKS-u do Wisły, Kostrubała z Wisły Płock do Cracovii... Kilku zawodników z niższych lig trafiło też do Polonii Bytom, a wszyscy się czepiają Korony. Nie rozumiem tego.

Z którym z nowych piłkarzy wiąże pan największe nadzieje?

- Nie chcę wyróżniać nikogo - ani zawodników, którzy są, ani tych, którzy przyszli. Oni są na różne pozycje. Nie są to zawodnicy porównywalni. Wszyscy są inni i to nam chodziło - żeby była rywalizacja. A wracając do tych pierwszoligowców… Jeśli co rundę piętnastu piłkarzy będzie trafiało z niższych lig do ekstraklasy, to będzie to z korzyścią dla przyszłości polskiej piłki.

Czy ma pan już w głowie jedenastkę, która rozpocznie sobotni mecz czy jeszcze są jakieś znaki zapytania?

- Mam znaki zapytania i to dużo. Wszyscy ciężko pracują, zespół jest wyrównany. Oczywiście, tron drużyny już jest, ale mam kilka wątpliwości jeszcze na różnych pozycjach. Po środowym treningu trudno mi było nawet wybrać osiemnastu graczy do kadry meczowej, bo wszyscy solidnie pracowali. Mam ból głowy, ale akurat z takiego należy się cieszyć.

Z obsadzeniem których formacji miał pan największy kłopot?

- Nie chciałbym ułatwiać przeciwnikom zadania rozpracowania nas. Może akurat zaskoczymy ich składem?

To może chociaż bramkarz? Małkowski czy Cierzniak?

- W tej chwili mają równe szanse. I tak mamy łatwiej, że nie posiadamy trzech równorzędnych zawodników na tę pozycję. Żaden nie jest pewniakiem. Na pewno nie będzie tak, że jeden z nich będzie bronił całą rundę. Niech broni lepszy.

Jagiellonia została już rozpracowana?

- Jesteśmy w trakcie rozpracowywania rywala. W Jagiellonii zimą się trochę pozmieniało. Zupełnie inna w porównaniu z jesienią będzie jej lewa strona. Doszli Klepczarek i Lato. Poza tym wzmocniła się w ataku. Pozostali zawodnicy nie są anonimowi. Mogę powiedzieć, że wiemy o Jagiellonii dużo.

Kogo należy się obawiać najbardziej? Frankowskiego?

- Najbardziej należy się obawiać samego siebie. Musimy zagrać spokojnie, bez nerwów, bo umiejętności nam nie brakuje.

Prosił pan o rady Pavola Stano, który jesienią grał w Jagiellonii?

- To trener Probierz prosi o rady moich zawodników. Dzwoni do nich i z nimi się kontaktuje. Ja tego nie robię. Sam sobie dam radę.

Naprawdę trener Probierz dzwonił do pana podopiecznych?

- Tak, rozmawiał z nimi, sam to widziałem. Ale przecież rozmowa nie jest zabroniona. Nie robiłbym z tego sensacji. Ja po prostu nie potrzebuje rozmów z piłkarzami na temat przeciwnika.

Ma pan od zarządu postawiony cel na rundę wiosenną? Czy jest to tylko utrzymanie czy może coś więcej?

- Moja ambicja nakazuje mi grać o jak najwyższe cele. Korona jest jednak beniaminkiem i w obecnej sytuacji musimy się przede wszystkim utrzymać.

Stać tę drużynę na coś więcej niż tylko na walkę o utrzymanie?

- To się okaże po pierwszych meczach. Jeśli będziemy wygrywali, to cel może się zmienić.

Zamierza pan korzystać z elektronicznego systemu analizy meczów, który jest wdrażany obecnie do wszystkich klubów ekstraklasy?

- Już dawno chciałem sobie to zakupić, ale prywatnie nie było mnie stać. Widziałem ten system wcześniej oraz inne podobne. Dobrze, że kluby będą miały możliwość korzystania z tej technologii. Przydałoby się jeszcze, aby w tym systemie, który zakupi klubom ekstraklasy PZPN, była analiza fizyczna zawodników, a tego nie ma. Można powiedzieć, że dostaliśmy taki samochód z wyposażeniem podstawowym.

Komentarze (0)