Wydawało się, że zatem, że to wiślacy od pierwszego gwizdka arbitra ruszą do natarcia i będą próbowali narzucić swój styl gry. Okazało się jednak, że tego dnia to GKS szybko chce udowodnić, że ze Sportowej trudno jest wywieźć punkty i nie bacząc na markę rywala, Brunatni ruszyli do natarcia.
Już w drugiej minucie szybko rozegrana piłka trafiła na środek boiska do niepilnowanego Jakuba Tosika, a ten bez zastanowienia odegrał na prawe skrzydło do Macieja Małkowskiego. Skrzydłowy GKS pociągnął kilka metrów i dośrodkował idealnie do nadbiegającego Dawida Nowaka. Ten złożył się pięknie do strzału i głową pokonał Mariusza Pawełka.
W tym momencie cały stadion oszalał i mało kto wierzył, że GKS będzie w stanie dowieźć wynik do końca. Wisła jednak tego dnia nie stanowiła monolitu. Kompletnie nie wychodziła jej gra krótkimi podaniami i w tym okresie gry dużo było niedokładności.
Bełchatowianie wcale nie ruszyli do kolejnych ataków, a pozwolili grać Wiśle, co mogło skończyć się dla nich nie najlepiej, gdyż krakowianie z minuty na minutę byli coraz bardziej groźni. Pierwsza połowa nie przyniosła jednak poważniejszego zagrożenia ze strony Białej Gwiazdy.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej i to bełchatowianie sprawiali wrażenie tych, którym bardziej zależy na wygranej. Dowodem tego może być akcja z 52 minuty kiedy to Maciej Małkowski podał do Mariusza Ujka, a ten będąc praktycznie przed pustą bramką oddał strzał tuż obok słupka. Wisła szybko zrozumiała, że musi zaatakować jeśli chce wywieźć jakieś punkty z trudnego terenu w Bełchatowie i strzały Juniora Diaza, a potem Jirsaka czy też Marcelo mogły zaskoczyć Łukasza Sapelę. Między 50 a 60 minutą krakowianie przeprowadzili kilka ciekawych akcji, które mogły przynieść korzyść bramkową.
GKS mimo iż lekko cofnięty nie pozostawał dłużny i w 61 minucie Tomasz Wróbel mógł podwyższyć na 2:0, ale jego mierzony strzał minął poprzeczkę o milimetry.
W 66 minucie stadion zamarł, gdyż po zespołowej akcji Wisły i zamieszaniu podbramkowym, krakowianie powinni wyrównać, gdyż dwa metry od linii bramkowej "na nodze" piłkę miał Junior Diaz, ale piłka zamiast w siatce, znalazła się obok bramki i kibice GKS mogli odetchnąć.
To był chyba wyraźny znak, że nad GKS tego dnia panuje opatrzność i nic złego nie może się tej drużynie przydarzyć. W 70 minucie trener Skorża próbuje coś zmienić i wpuszcza za bezproduktywnego Jirsaka, Isse Ba. Próby zmiany koncepcji gry nie przyniosły jednak oczekiwanych zmian w jakości gry. Wisła próbowała atakować, a GKS mądrze się bronił, wyprowadzając groźne kontry.
Gra Wiślaków była jednak chaotyczna i niedokładna, i trudno było zagrozić bramce Łukasza Sapeli. Anonsowany Bułgar Hristov nie okazał się oczekiwanym zbawieniem dla Białej Gwiazdy i niemal przez cały mecz był mało widoczny.
Bełchatowianie rozpoczęli rundę bardzo udanie i na tle Mistrza Polski zaprezentowali się bardzo korzystnie, co wróży dobrze przed kolejnymi potyczkami ligowymi Dumy Brunatnej Stolicy.
PGE GKS Bełchatów - Wisła Kraków 1:0 (1:0)
1:0 - Nowak 2'
Składy:
PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tosik, Pietrasiak, Lacić, Popek, Wróbel (90+3' Janus), Cetnarski (76' Poźniak), Rachwał, Małkowski (85' Zakrzewski), Nowak, Ujek.
Wisła Kraków: Pawełek - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek, Boguski, Sobolewski (85' Mączyński), Diaz, Kirm, Jirsak (70' Issa Ba), Christow.
Żółte kartki: Małkowski, Ujek, Tosik, Popek, Zakrzewski (PGE GKS) oraz Sobolewski, Diaz, Kirm (Wisła).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 4500.
Ocena meczu: 4,0 Niezłe widowisko. Szybka bramka dla gospodarzy zmusiła Wisłę do odważnej gry, co podniosło poziom emocji. Gospodarze bardzo groźnie kontrowali, Biała Gwiazda także miała swoje sytuacje. Temperatura spotkania utrzymywała się na stałym, przyzwoitym poziomie.