- Forma chłopców powolutku rośnie. Może to zaobserwować każdy, kto widział chociażby nasz pierwszy mecz z Podbeskidziem. Nawet gdyby kilka tygodni temu Znicz grał jeszcze mniej agresywnie to i tak nie moglibyśmy atakować z braku sił. Teraz jest już widoczny postęp w motoryce - mówił po meczu opiekun opolan Andrzej Prawda.
Rzeczywiście Odra kondycyjne wytrzymała trudy tego spotkania, zachowując nawet siły na desperackie ataki w końcowych minutach pojedynku. Przez cały czas piłkarze z Oleskiej byli równorzędnym partnerem dla Znicza, który sprawiał wrażenie jakby chciał wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom to gospodarze częściej byli przy piłce i starali się konstruować akcje ofensywne.
Znicz w pierwszej połowie dwukrotnie stworzył spore zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Marcina Fecia. Najpierw w 28. minucie Tomasz Feliksiak znalazł w sytuacji sam na sam z golkiperem miejscowych. Były napastnik Odry przegrał jednak pojedynek z byłym kolegą z drużyny. Później przed szansą stanął również Michał Herman, ale jego uderzenie z woleja minęło prawy słupek bramki.
Opolanie odpowiadali głównie stałymi fragmentami gry - rzutami wolnymi i rożnymi. Większość tych prób kończyły się jednak na obrońcach beniaminka albo w rękach Adriana Bieńka. Najlepszą szansę gospodarzy w tej części spotkania zmarnował w 45. minucie Marcin Józefowicza, którego strzał z 16 metrów minął bramkę gości.
Na drugą połowę niebiesko-czerwoni wyszli najwyraźniej z zamiarem obrony korzystnego wyniku. W pierwszych minutach zgromadzili się we własnym polu karny, koncentrując się na defensywie. Szybko musieli jednak zmienić tą taktykę, bo od 50 minuty Znicz prowadził 1:0. W środku pola niefortunnie piłkę stracił Tomasz Copik. Ta po podaniu od jednego z partnerów trafiła do Lewandowskiego, którego nie upilnował Błażej Karasiak i lider klasyfikacji strzelców nie miał problemów z umieszczeniem futbolówki w siatce. Najskuteczniejszy piłkarz Znicza chwilę później miał szansę na podwyższenie wyniku, ale po skutecznej interwencji Fecia piłka wyszła na rzut rożny. Na tym właściwie zakończyły się ofensywne popisy wicelidera II ligi.
Strata bramki nie podłamała ambitnych opolan, którzy w środę zostawili na boisku sporo zdrowia. Podobnie jak w pierwszej połowie swojego szczęścia szukali w stałych fragmentów gry. Wprawdzie po akcjach strzelać próbowali Marek Tracz i Piotr Bajdziak, ale za każdym razem były to uderzenia niecelne. Opolanie egzekwowali olbrzymią liczbę rzutów wolnych i rożnych. Szczególnie groźne były kornery, po których Bieniek raz zmuszony był przenieść piłkę ponad porzeczkę, a po przewrotce Karasiaka uratowała go wyłącznie poprzeczka. Swoją szansę miał także Ugo, ale Nigeryjczyk trafił prosto w bramkarza gości. - Musieliśmy stosować najprostsze metody, aby stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Tylko na to stać nas teraz w obecnej sytuacji kadrowej i kondycyjnej - usprawiedliwiał podopiecznych trener Prawda.
Jego zawodnicy do ostatniego gwizdka sędziego walczyli o cenny punkt. W końcowych minutach właściwie nie schodzili z połowy gości, nadal szukając szczęścia w dośrodkowaniach z rzutów rożnych. W doliczonym czasie gry w pole karne wbiegł również Marcin Feć, ale i jego pomoc nie przyniosła bramkowego efektu, a Bieniek zachował w środowym pojedynku czyste konto.
To, co może cieszyć kibiców Odry to coraz lepsza fizyczna dyspozycja ich ulubieńców. Po raz pierwszy opolanie cały mecz rozegrali na równym poziomie. Na plus należy zaliczyć im też umiejętność wywalczenia sobie stałych fragmentów, która zawsze stanowią zagrożenie dla rywali. Znicz natomiast lekko zawiódł. Piłkarze z Mazowsza nie potrafili narzucić rywalom swojego stylu i do końca spotkania musieli drżeć o jego wynik.
Opolan oprócz zbliżającej się ponownie strefy spadkowej musi też na pewno niepokoić uraz kolana, jakiego nabawił się Ugo. Już po zakończeniu spotkania Nigeryjczyk został na noszach zniesiony z boiska. W czwartek przejdzie szczegółowe badania, które wykażą, co mu dolega. - Będzie ciężko bez niego, ale będziemy musieli sobie poradzić. Mam jednak nadzieję, że nie jest to tak poważny uraz jak może się wydawać. Trzeba jednak pamiętać, że kolano to najbardziej skomplikowany staw - mówił po meczu zaniepokojony opiekun Odry.
Odra Opole - Znicz Pruszków 0:1 (0:0)
0:1 - Lewandowski 50'
Składy:
Odra Opole: Feć - Ganowicz, Copik, Karasiak, Tracz, Ugo, Józefowicz (61' Pontus), Bajdziak (61' Stępień), Surowiak, Filipe, Piegzik.
Znicz Pruszków: Bieniek - Lewczuk, Kowalski, Kokosiński, Januszewski, Rybaczuk (81' Florian), Osoliński, Grzeszczyk (88' Rackiewicz), Herman (72' Paluchowski), Feliksiak, Lewandowski.
Żółte kartki: Ugo (Odra) oraz Bieniek, Kowalski, Rybaczuk (Znicz).
Sędzia: Marcin Szrek (Kielce).
Widzów: 2500 ( 5 gości).