Obradujący w piłkarskiej centrali prawnicy Związku, nie mieli zastrzeżeń do dokumentacji, przedstawionej przez łódzkich działaczy. - Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Z formalnego punktu widzenia ŁKS PSS jest w pierwszej lidze - komentuje Janusz Matusiak, wiceprezes PZPN. To właśnie Matusiak reprezentował interesy łodzian pod nieobecność Edwarda Potoka, którego zatrzymały w Łodzi sprawy rodzinne.
Na korzyść ŁKS-u świadczyło to, że nowa spółka w akcie notarialnym zobowiązała się do przejęcia długów, jakie ŁKS SSA miała wobec członków PZPN. - Licencja jest dobrem materialnym, dlatego po takiej deklaracji automatycznie została przeniesiona do nowej spółki - tłumaczył przewodniczący komisji licencyjnej, Stanisław Popiołek. - Wiem, że nowy podmiot posiada harmonogram spłat zadłużenia, dlatego nie wnosiłem żadnych zastrzeżeń.
Wymagania związku w ŁKS PPS spełniono w ten sposób, że podpisano ugody z niemal wszystkimi wierzycielami. Swoje należności mają oni otrzymywać w ratach, bowiem na razie spółka nie ma pieniędzy na ich uregulowanie. - Ciężka praca przyniosła efekty. Nadal gramy w piłkę, a w niedzielę w Łodzi znów będzie wielkie piłkarskie święto - nie kryje radości Dariusz Gałązka, prezes nowego ŁKS-u.
Te decyzje oznaczają, że w niedzielę ŁKS na własnym stadionie zagra z Widzewem. Jutro o godz. 12 w kasach stadionu przy al. Unii zacznie się sprzedaż biletów na derby. Jeszcze do dziś kibice Widzewa mieli nadzieję na obejrzenie tego widowiska z trybun stadionu. Złożyli oni wniosek do WD o przesunięcie kary tak, by mogli uczestniczyć w piłkarskim święcie Łodzi, a karę odbywać od 8. marca.
Nadzieje fanów były tym większe, że w staraniach poparły ich władze Łodzi. Tomasz Sadzyński pełniący obowiązki prezydenta Łodzi wysłał pismo z poparciem do Artura Jędrycha, przewodniczącego wydziału dyscypliny, oraz prezesa związku Grzegorza Laty. WD zadecydował jednak, że kibice Widzewa na obiekt nie wejdą w zorganizowanej grupie. Dlaczego? Ponieważ takiego wniosku nie złożył uprawniony podmiot (KS Widzew Łódź SA - przyp. red.). - Widzew nie wykazał zainteresowania tym tematem. Do tej pory nie zwrócił się do nas o jakąkolwiek rewizję orzeczenia ani nie zaskarżył decyzji o zakazie wyjazdów na dwa mecze - tłumaczy Jędrych.
Alternatywą dla fanów miał być telebim, który szefowie klubu chcieli rozstawić na stadionie przy al. Piłsudskiego. - Jeśli tylko zakaz nie zostanie cofnięty, nasi kibice będą mieli możliwość wspólnego kibicowania drużynie Widzewa na naszym obiekcie - zapewniał jeszcze we wtorek Mateusz Cacek, wiceprezes klubu. Okazuje się jednak, że także i to rozwiązanie nie dojdzie do skutku. - Kibice doszli do wniosku, że nie będą w stanie przyjść w wystarczającej liczbie, dlatego odstąpiliśmy od tego pomysłu - wyjaśnia Michał Kulesza, rzecznik klubu. - Z naszej strony nic już nie planujemy. Poza tym do meczu pozostało już tylko kilka dni. W tak krótkim czasie nie udałoby nam się zorganizować niczego innego.