Kolejna kontuzja Arboledy

Lech Poznań może się cieszyć ze zdobycia trzech punktów z Cracovią Kraków i zmniejszeniem strat do Wisły Kraków, ale po sobotnim meczu pojawił się spory problem. Jeszcze w pierwszej połowie boisko musiał opuścić Manuel Arboleda, który nabawił się kontuzji na fatalnej murawie.

Manuel Arboleda miewa w ostatnim czasie sporo problemów zdrowotnych. W lutym wrócił do gry po pięciomiesięcznej absencji spowodowanej kontuzją. Gdy pojawił się na boiskach nabawił się kolejnego urazu, który na szczęście wykluczył go z treningów na niespełna tydzień.

Meczu z Cracovią również nie będzie miło wspominał. Po kilkunastu minutach gry Kolumbijczyk zgłosił uraz. Po ingerencji lekarzy wrócił na chwilę na plac gry, ale trener Jacek Zieliński już przygotowywał zmianę. Arboleda poszedł do pomocy, a jego miejsce na środku obrony zajął na chwilę Dimitrije Injać, aby zmniejszyć zagrożenie pod własną bramką. Gdy przy linii bocznej gotowy do wejścia był już Seweryn Gancarczyk Kolejorz stracił gola.

Ostatecznie Lech zwyciężył 3:1, ale uraz Arboledy to spore zmartwienie. - Jest to duży minus tego meczu. Na chwilę obecną wiadomo, że jest to uraz mięśnia dwugłowego - opowiada Zieliński. Wpływ na kontuzję miał fatalny stan murawy. - W prostej sytuacji rozjechała mu się noga. Mam nadzieję, że jest to tylko naciągnięcie. Więcej będzie można powiedzieć po badaniach USG - dodaje trener Lecha.

Zieliński zaprzeczył, że Arboleda za wcześnie wrócił do gry. Bieżący uraz nie ma nic wspólnego z poprzednimi. - To nie jest ten sam mięsień. "Mani" był już przygotowany do gry na sto procent. Wtedy miał problem z mięśniem czworogłowym w drugiej nodze. Niestety takich rzeczy nie da się uniknąć - mówi szkoleniowiec poznańskiej drużyny.

Po zejściu Kolumbijczyka na środek obrony przesunięty został Ivan Djurdjević, który w sobotę rozegrał świetne zawody. Gorzej spisał się wprowadzony Gancarczyk, który nie doszedł jeszcze do optymalnej formy po kontuzji z jaką zmagał się w ostatnich miesiącach. - Wszedł na boisko w specyficznym momencie, gdy straciliśmy bramkę. Na pewno widziałem lepsze mecze w wykonaniu Seweryna. On jednak grał z anginą i mam nadzieję, że to się skończy szczęśliwie, bo w drugiej połowie miał problemy ze zdrowiem - zakończył Zieliński.

Źródło artykułu: