Udało nam się zrobić wiele dobrego - rozmowa z Jędrzejem Jędrychem, byłym prezesem Górnika Zabrze

Po trwającej półtora roku kadencji Jędrzej Jędrych zrezygnował z funkcji prezesa Górnika Zabrze. W obszernym wywiadzie udzielonym naszemu portalowi były sternik śląskiego klubu opowiada o zmianach, jakie zaszły w klubie z Roosevelta za jego kadencji, wyimaginowanym przez media konflikcie z kibicami, negatywnym nastawieniu Polaków do polityków i szansach Górnika na sukcesywną walkę o awans do ekstraklasy.

Marcin Ziach: Ustępuje pan z funkcji prezesa Górnika po półtora roku jej pełnienia. Jaki był to okres w pana życiu?

Jędrzej Jędrych: Jeżeli weźmiemy pod uwagę życie prywatne, to na pewno będę ten czas wspominał bardzo miło. Poznałem w Zabrzu wielu bardzo ciekawych oddanych klubowi ludzi.Natomiast w sferze zawodowej była to dla mnie okazja do zebrania nowych doświadczeń. Po tych kilkunastu miesiącach pracy w branży piłkarskiej mogę powiedzieć, że dość dobrze poznałem realia panujące w polskim futbolu. Cieszę się, że mimo wielu problemów udało nam się sukcesywnie realizować założenia i konsekwentnie wprowadzaliśmy klub w struktury korporacji Allianz, był to jeden z najważniejszych celów stawianych przede mną przy powierzaniu mi funkcji prezesa zarządu.

Zadanie przed panem stawiane nie było łatwe.

- Nie było i miałem tego pełną świadomość. Dodatkową trudnością był fakt, że pracowałem w atmosferze braku sukcesu sportowego. Jeżeli uwzględnimy do tego wszelkie konsekwencje spadku z ekstraklasy, nie najlepszą jesień i wielkie oczekiwania kibiców i właściciela to był to na pewno trudny czas. Z jednej strony trzeba było wdrażać wiele nowych rozwiązań organizacyjnych w spółce, przyzwyczajać ludzi do pracy w nowej rzeczywistości, a z drugiej strony towarzyszył nam brak sukcesu sportowego, o czym wspominałem. Udało nam się jednak to wszystko poukładać na tyle, że po zakończeniu półtorarocznego okresu mojej pracy mogę powiedzieć, że klub jest przygotowany na to, by awansować do ekstraklasy. A czy tak się stanie w głównej mierze zależy to teraz od drużyny i sztabu szkoleniowego.

Gdyby miał pan porównać sytuację Górnika Zabrze tę sprzed półtora roku i obecną - jakie widać namacalne różnice w funkcjonowaniu klubu?

- Podstawowa różnica jest taka, że Górnik Zabrze w 2008 roku był klubem, który funkcjonował, jak większość klubów w polskiej rzeczywistości, niczym się nie wyróżniając. Właściciel nakreśliły plan, jak klub powinien być zorganizowany by móc funkcjonować według norm obowiązujących w Allianz. Zmiany zaszły wszędzie. Począwszy od kwestii finansów, gdzie usprawniliśmy przepływ gotówki i stworzyliśmy bardzo silny dział finansowy. Dało nam to jasny obraz sytuacji finansowej na co wydaliśmy pieniądze, jakie są realne przychody i wydatki klubu. Dzisiaj dokładnie wiemy ile i na co klub wydał w 2009 roku. Udało nam się też uporządkować bardzo wiele spraw prawnych. Doszliśmy do porozumienia na drodze przedsądowej z wieloma kontrahentami. Opracowaliśmy też system systematycznej spłaty zadłużenia klubu, jakie otrzymaliśmy w spuściźnie po poprzednikach. Osiągnęliśmy porozumienie co do ratalnej spłaty zadłużenia wobec ZUS i Urzędu Skarbowego, co jest sprawą bardzo ważną. Mało kto wie, że w ubiegłym roku jako pierwszy klub uzyskaliśmy licencję na grę w ekstraklasie. Powołaliśmy do istnienia niezależną spółkę "Górnik Zabrze Sport Marketing". Efekty jej działania są widoczne już teraz poprzez szeroką gamę produktów promujących klub. Prezes Trzeciakiewicz stworzył bardzo solidne podstawy do jej dalszego funkcjonowania budując dobre kontakty zarówno z reklamodawcami, jak i kibicami. Stworzyliśmy wreszcie zalążki sieci skautingu. Obserwujemy zawodników pod kątem ich przydatności w Górniku zarówno w najbliższym czasie, jak i w przyszłości. Po kilkunastu latach przerwy wreszcie szkolimy młodzież. Szkolenie zaczynamy już w wieku 6-8 lat w ramach programu "Piłkarskie przedszkole", nawiązaliśmy współpracę z Promotorem Zabrze, kontynuujemy współpracę z MSPN i Gwarkiem mamy dobre kontakty z ośrodkami szkoleniowymi na Opolszczyźnie, Podbeskidziu i w Częstochowie. W rozgrywkach uczestniczy pięć drużyn od trampkarzy po juniorów starszych. Chcemy powołać klasę sportową pod patronatem klubu. Stosowne dokumenty zostały już złożone na ręce władz miasta. Dzięki temu za kilka lat o sile pierwszej drużyny decydować powinni nasi wychowankowie.

Gdyby można było cofnąć czas - zmieniłby pan któreś z podjętych decyzji w czasie swojej kadencji?

- Nigdy nie można powiedzieć z perspektywy czasu, że wszystko ułożyło się idealnie, że nie warto było w tym czy innym przypadku postąpić inaczej. Tak naprawdę skutki podejmowanych decyzji poznajemy po jakimś czasie. Mogę przyznać, że w niektórych przypadkach, mając tę wiedzę, którą posiadam obecnie postąpiłbym inaczej. Mam na myśli zarówno decyzje związane z zakresem współpracy z niektórymi osobami, które pełniły w Górniku funkcję trenerów, jak i decyzjami na rynku transferowym. Są to jednak dywagacje, które dzisiaj nic już nie zmienią. Kiedy podejmuje się daną decyzję nie da się przewidzieć w 100 procentach przyszłości i tego, jak dokładnie dana decyzja wpłynie na dalszy bieg wydarzeń.

Pana dymisja z funkcji prezesa Górnika była efektem racjonalnych rozmów z władzami Allianz, czy też właściciel nie pozostawił panu dużego pola manewru?

- Należy pamiętać, że zostałem delegowany do pracy w zarządzie z funkcji wiceprezesa Rady Nadzorczej i już wówczas, kiedy zaproponowano mi objęcie tej funkcji wyraźnie określono cele do zrealizowania. Po kilkunastu miesiącach mojej pracy zakończył się pewien etap w funkcjonowaniu klubu. Patrząc na to oczami właściciela z jego punktu widzenia znacznie bardziej korzystne jest to, aby za kolejny etap rozwoju spółki odpowiadały inne osoby.Zmiana pozwoli dokładnie ocenić naszą pracę i jeśli zajdzie taka potrzeba skorygować to co będzie wymagało korekty.Wszystko z myślą o tym aby Górnik mógł się dalej rozwijać.Nie mogę powiedzieć, że decyzja właściciela spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, bowiem towarzyszyła mi myśl, że po zakończeniu tego procesu przyjdzie moment, w którym właściciel powie: "panie Jędrzeju, musimy się zastanowić co robimy dalej". Pozostaję w klubie w innej roli i nadal będę z drużyną w walce o awans do ekstraklasy. Gorąco wierzę, że z oczekiwanym skutkiem.

Dla potomności faktem pozostanie jednak to, że jest pan pierwszym od ponad 30 lat prezesem Górnika, za kadencji którego klub spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej.

- Niestety taka jest rzeczywistość. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w gronie tych prezesów, za rządów których Górnik zaznał goryczy spadku z ekstraklasy. Mam jednak nadzieję, że mój następca będzie w stanie skorzystać z moich doświadczeń i wespół z trenerem Nawałką zdoła awansować do piłkarskiej elity. Cel jest jak najbardziej realny. Wierzę w to, że jeżeli tak się stanie wszystkie przykre wspomnienia związane najpierw z dramatyczną walką o utrzymanie, zwieńczoną spadkiem a potem z ciężką walką o awans pójdą w niepamięć.

Czytając forum kibiców Górnika nie można nie zauważyć, że fani ostatnimi czasy nie darzyli pana dużym zaufaniem i uparcie domagali się pana dymisji.

- Forum internetowe jest miejscem, w którym można bardzo swobodnie i często bez odpowiedzialności wyrażać swoje poglądy na różne tematy. Dla mnie wykładnikiem stosunków z kibicami były nie wpisy na forum, a kontakt z członkami Stowarzyszenia Kibiców Górnika. Moje relacje ze Stowarzyszeniem były dobre i moje pożegnanie z kibicami wcale nie wyglądało tak, jakbym stracił ich zaufanie i szacunek. Wielu sympatyków patrzy na klub wyłącznie z perspektywy postawy drużyny na boisku i ma do tego pełne prawo. Właściciel i zarząd musi natomiast patrzeć na pracę klubu pod znacznie szerszym kątem zważając nie tylko na to co dzieje się w sferze sportowej, ale także w finansowo-organizacyjnej.

Wyniki sondy zorganizowanej na jednym z serwisów internetowych kibiców Górnika dotyczącej pana dalszej przyszłości na fotelu prezesa zabrzańskiego klubu były dla pana miażdżące.

- Jeżeli odwołuje się pan do ankiety, jaka została zorganizowana na stronach internetowych warto wcześniej zastanowić się nad sensownością i logiką postawionego tam pytania. Każdy Polak mający zadecydować o tym, czy powierzyć przedsiębiorstwo politykowi czy menadżerowi - bez wątpliwości podpisze się pod tym drugim rozwiązaniem. Biorąc pod uwagę jak negatywne odczucia wywołuje w Polsce słowo "polityk" i jak małym szacunkiem i brakiem zaufania, jako obywatele darzymy polityków - wyniki sondy nie powinny nikogo dziwić. Samo postawienie pytania w taki sposób świadczy o tym, że autor sondy niewiele ma wspólnego z socjologią i tak naprawdę nie bardzo wiedział jak należy postawić pytanie, by uzyskać miarodajną odpowiedź.

Końcowy rezultat głosowania kibiców był dla pana sygnałem, że dzieje się coś złego, czy przyjął to pan ze spokojem?

- Nikt nie cieszy się kiedy czyta na swój temat negatywne opinie. Nie da się ukryć, że dla nikogo nie jest to ani przyjemne, ani łatwe. Chciałbym jednak jeszcze raz podkreślić, że dla mnie głównym wykładnikiem oceny mojej współpracy z kibicami były dobre relacje ze Stowarzyszeniem Kibiców. Tutaj proszę mi wierzyć, przez całą moją kadencję nasza współpraca wyglądała dobrze, a nasze ostatnie spotkanie, w dniu mojej dymisji z funkcji prezesa zarządu przebiegało w przyjaznej atmosferze. Umówiliśmy się z członkami Stowarzyszenia, że w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca będziemy się spotykać, by rozmawiać o sytuacji w klubie i atmosferze wokół niego. Jeżeli wszystko oparte jest na rzeczowej rozmowie podpartej odpowiednimi argumentami wszystko jest w jak najlepszym porządku. Schody zaczynają się dopiero wtedy, kiedy tej rozmowy nie ma, bo to oznacza zawsze koniec współpracy.

Wspomniał pan przed momentem o negatywnych odczuciach, jakie w Polakach budzą politycy. W opinii wielu, pan za czasów swojej kadencji częściej wypowiadał się jak polityk niż prezes jednego z najbardziej utytułowanych polskich klubów.

- To jak ludzie odbierają moje wypowiedzi jest ich indywidualną sprawą. Nikomu nie można odmówić prawa do interpretacji wypowiedzianych słów na swój sposób. Ja na ten temat mogę powiedzieć tylko tyle, że moja kariera polityczna zakończyła się wraz z przegranymi wyborami parlamentarnymi w 2007 roku, a więc na rok przed objęciem funkcji prezesa zarządu Górnika. Jeżeli przyjrzymy się sprawie z bliska nie można nie zauważyć, że wielu moich poprzedników pełniło, bądź pełni różne funkcje polityczne, a niektórzy nawet traktowali funkcję zajmowaną w klubie jako odskocznię do dalszej kariery politycznej. Wcześniej nikomu nie przeszkadzał fakt, że kilku moich poprzedników było również zaangażowanych politycznie. Wystarczy spojrzeć na Eugeniusza Postolskiego, który najpierw był prezesem Górnika, a potem ministrem w rządzie premiera Donalda Tuska czy postać tak znaną jak Jan Szlachta, który w latach osiemdziesiątych pełnił funkcję prezesa zarządu i ministra ówczesnego rządu. Przykładów podobnych jest wiele. Senatorem był prezes PZPN, Grzegorz Lato. Nadal zasiada w Senacie wiceprezes PZPN, Antoni Piechniczek, który wcześniej był jeszcze radnym Sejmiku. Prezesem Podbeskidzia jest Janusz Okrzesik który także w przeszłości zajmował się polityką. Nieustanne przypominanie mi o tym, że byłem politykiem odbieram jako podważanie tego, co udało się z klubem dokonać.

Nowy prezes Górnika, pan Łukasz Mazur przed objęciem funkcji był doradcą finansowym. Myśli pan, że pana następca posiada odpowiednie kompetencje do tego, by umiejętnie kierować klubem?

- Nie mam zwyczaju komentować tego typu decyzji. Allianz decydując się na powołanie pana Mazura na funkcję prezesa zarządu na pewno brał pod uwagę określone kryteria i pytanie to należałoby skierować do przedstawicieli właściciela. Z informacji, które ja posiadam wiem, że zarówno prezes Mazur, jak i wiceprezes Sowicki od dłuższego czasu byli przygotowywani do objęcia swoich funkcji, a wcześniej przeszli dokładną selekcję z szerokiego grona kandydatów do pracy w Górniku. Jestem przekonany, że osoby te są bardzo dobrze pod kątem merytorycznym przygotowane do tego, aby realizować cele stawiane przez Allianz.

Pan, jako ustępujący prezes jest w stanie udzielić swojemu następcy jakichś wskazówek?

- Myślę, że jeśli prezes Mazur, który od trzydziestu lat jest sympatykiem Górnika, będzie chciał usłyszeć ode mnie jakąkolwiek radę czy poznać moją opinię w jakiejkolwiek sprawie na temat funkcjonowania klubu na pewno się do mnie o to zwróci. Zawsze, jeżeli tylko będę w stanie pomóc podzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem.

W niedzielę rusza runda wiosenna, w której rozstrzygnie się walka o awans do ekstraklasy. Myśli pan, że wiosna zakończy się dla Górnika happy end'em?

- Bardzo głęboko w to wierzę i chciałbym bardzo żeby tak właśnie było. Z tą drużyną przeżyliśmy bardzo trudny okres. 2009 rok był dla Górnika naprawdę czasem wielu trudnych doświadczeń, a emocje, jakie wiązały się ze spadkiem z ekstraklasy stworzyły między nami bardzo dobre relacje i bardzo mocną więź. W klubie jest jak w rodzinie. Nie zawsze jest pięknie i sympatycznie. Czasami trzeba sobie powiedzieć kilka gorzkich słów i nie inaczej było z nami. Rozmowy, które toczyliśmy nie zawsze były proste i grzeczne ale były szczerze i autentyczne. W mojej opinii zespół do wiosennej rywalizacji jest przygotowany bardzo dobrze. Trenerowi Nawałce udało się odbudować wiarę naszej drużyny we własne możliwości i zbudować odpowiednią atmosferę. Jeżeli nasi piłkarze uwierzą w to ,że razem mogą i chcą odnieść sukces sportowy, jeżeli na boisku będą prawdziwą drużyną to o awans możemy być spokojni. Umiejętności naszym zawodnikom nie brakuje, wiemy że potrafią grać w piłkę. Drużyna ma wszystko co potrzebne, by awans do ekstraklasy wywalczyć. Teraz sprawa awansu leży wyłącznie w głowach i nogach zawodników.

Komentarze (0)