Działacze lubelskiego klubu zrobili wiele, aby drużyna mogła zimą przygotowywać się do rozgrywek w jak najlepszych warunkach. Motor m.in. przebywał na zgrupowaniu w Austrii. Mecz z Sandecją Nowy Sącz przebiegał jednak według scenariusza dobrze znanego z poprzedniej rundy i po raz dwunasty w obecnym sezonie lublinianie schodzili z boiska pokonani. - Dzięki wielu ludziom dobrej woli zostały stworzone naprawdę świetne warunki. Zarząd oddaje ostatnią krwawicę, broni piłki i widzi nadzieję w mojej osobie. To wszystko pękło jak bańka mydlana w pierwszej połowie. Myślę, że przyszedł moment refleksji - nie owija w bawełnę Bogusław Baniak.
Niedzielny pojedynek Motor okupił kontuzjami Rafała Króla i Michała Maciejewskiego. - To urazy mięśni dwugłowych. Boję się, że wykluczą ich na dłuższy czas - przyznaje szkoleniowiec. Jeżeli dodać do tego czwartą żółtą kartkę kapitana Przemysława Żmudy, to sytuacja lubelskiej drużyny przed kolejnym starciem - z Dolcanem Ząbki nie przedstawia się zbyt dobrze.
Na 14 kolejek przed końcem rozgrywek podopieczni trenera Baniaka tracą do bezpiecznej strefy 11 punktów. Sytuacja jest trudna, ale szkoleniowiec nie zamierza zdezerterować z Lublina. - To ciężki moment dla zespołu i dla mnie, ale walczmy dalej. Nie jestem człowiekiem, który się podda. Nawet jeśli będzie gorycz spadku, to przyjdzie czas budowania podwalin normalnie funkcjonującego klubu i zespołu. Nie chcę zostawić chłopaków, bo przywiązałem się do nich. Współczuję im, że grają w takim biedniejszym klimacie - zaznacza Baniak.