- Mieliśmy dzisiaj więcej okazji niż rywale. Przy stanie 1:0 dla nas mogliśmy dołożyć kolejną i byłoby inaczej - komentował sobotnie spotkanie zaraz po jego zakończeniu. Faktycznie w 10. minucie Vuk Sotirovic miał piłkę meczową, ale w doskonałej sytuacji trafił wprost w golkipera gości, którzy chwilę później doprowadzili do wyrównania. - Pierwsza bramka była szczęśliwa i jakoś wjechała do bramki. Nie mieliśmy szczęścia, a oni wykorzystali swoje dwie sytuacje, w tym rzut karny i wygrali mecz- mówił smutny bramkarz, który przy żadnej z bramek nie miał żadnych szans.
Gry piłkarzom, zwłaszcza bramkarzom, nie ułatwiała też pogoda. Chwilę przed meczem nad Wrocławiem obficie padał deszcz, który sprawił, że murawa byłą nasiąknięta i każdy strzał z dystansu stanowił spore zagrożenie z powodu śliskiej piłki. - Dla każdego były to ciężkie warunki - stwierdził Kelemen i dodał: - Murawa przez ten deszcz byłą trochę inna. Do tego się "wykopała" i powstały różne nierówności.
W trzech pierwszych wiosennych pojedynkach Śląsk zdobył zaledwie punkt (w Bytomiu z Polonią), przegrywając dwa mecze u siebie. Nie może więc dziwić, że nastroje we wrocławskim klubie nie są zbyt radosne. - Trudno cokolwiek komentować. W dwóch meczach u siebie mieliśmy zdobyć sześć punktów, a mamy zero - mówił podłamany Łukasz Madej. W takiej sytuacji zaczęły się pojawiać głosy pytające o dalsze losy trenera Tarasiewicza. Opiekuna drużyny bierze jednak w obronę Kelemen. - Na pewno problem nie tkwi w trenerze, tylko w nas. Dzisiaj przegraliśmy, a mogliśmy łatwo wygrać. Zabrakło jednak szczęścia - stwierdził i dodał: - Nasz trener jest bardzo dobry, ale nie mógł nic zaradzić, na to co działo się dzisiaj.
Szansą zarówno dla zespołu jak i szkoleniowca Śląska będzie kolejny mecz. W najbliższej kolejce wrocławianie zmierzą się przy Łazienkowskiej z Legię, prowadzoną już przez Stefana Białasa. Obie drużyny będą więc bardzo zmotywowane. - Trzeba porządnie odpocząć i solidnie przygotować się na to spotkanie. Każdy gracz musi tam dać z siebie wszystko, co najlepsze - powiedział na zakończenie golkiper WKS-u.