Jak wynik jest pozytywny, to trener troszkę luzuje lejce - rozmowa z Łukaszem Surmą, zawodnikiem Lechii Gdańsk

Łukasz Surma, to wychowanek Wisły Kraków. Aktualnie Lechia Gdańsk gra trójmecz z jego macierzystym zespołem. Zawodnik, który jest kluczowym zawodnikiem biało-zielonych opowiada o tej rywalizacji oraz o sprawach bieżących.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Za tobą kolejny w karierze mecz przeciwko Wiśle Kraków. Wspomnienia wróciły?

Łukasz Surma: Jestem wychowankiem Wisły, jednak co mecz wspomnienia są mniejsze. Jak odchodziłem z Wisły, to miałem 21 lat. Podczas meczów bezpośrednio po odejściu serce biło jakoś bardziej. Teraz minęło tyle lat, tyle się wydarzyło i mówiąc szczerze w środę nic nie czułem. Może w Krakowie, gdzie będę grał w mieście rodzinnym będzie trochę inaczej.

0:0 przed rewanżem w Pucharze Polski to dobry wynik?

- Jeśli już jest remis, to był to najlepszy możliwy wynik. Bramka na wyjeździe na pewno spowoduje to, że Wisła będzie musiała zdobyć dwie. Po grze w pierwszej połowie, gdzie nie graliśmy dobrze, druga wyglądała nieźle. Nie jest najgorzej.

Bardzo efektywnie gracie z zespołami, które nie murują bramki. Pokazują to mecze wyjazdowe, pokazał to też ten mecz...

- Tak, to prawda. W środę jednak Wisła nie murowała bramki, a nasze kontry powinny być mimo wszystko jeszcze bardziej efektywne. Miejsca było dużo, a nie potrafiliśmy dograć kończącej piłki. Nasza efektywność powinna być jeszcze większa.

Nie graliście czasami zbyt monotonnie? Z perspektywy trybun wydawało się, że wasze kontrataki były bardzo schematyczne - biegnięcie skrzydłem, wrzutka i czekanie na to, żeby coś się zdarzyło. Nie brakowało gry piłką i ataków środkiem?

- Jak się gra z takim zespołem jak Wisła, to ciężko czasami gdziekolwiek zmieścić piłkę. Oni się nawzajem asekurują. Z góry to może wyglądać fajnie, ale jak już się jest na boisku, to czasami jest gąszcz nóg i gąszcz zawodników. Wisła to na tyle klasowy zespół, że przesuwa się na murawie bardzo dobrze i po prostu nie mogliśmy sobie z tym poradzić.

Macie wyjątkową szansę wyeliminować Wisłę w Krakowie. Ten zespół jest bardzo osłabiony. Nie ma wielu zawodników, a dodatkowo kolejni będą pauzować za kartki...

- To prawda. Dwa osłabienia środkowych obrońców, to będzie dla nas jakiś plus. Przed rewanżem mamy cel awansowania. Znamy sytuację Wisły, która nie może wygrać meczu. Jest szansa.

Przed rewanżem jeszcze mecz w lidze. Chyba można być optymistą przed sobotą? Na wyjazdach gracie dobrze i wasz styl gry już zaskoczył niejeden zespół.

- Oczywiście, że można być optymistą. Wisła to jednak inna półka, niż reszta zespołów. Ja to czułem na boisku.

Czekają was mecze co trzy dni. Jak wyglądacie kondycyjnie przed tym maratonem?

- To się dopiero okaże. W środę nie było jakoś fatalnie. Zobaczymy w sobotę, wtorek jak się wszystko nałoży. Bardzo dobrze, że mamy sytuację w lidze w miarę jasną, że gramy o wysokie cele, a nie o utrzymanie, bo wtedy byłby problem. Musielibyśmy mieszać składu tak, aby nastawić się wyłącznie na ligę. W naszej sytuacji możemy jednak dać z siebie wszystko w Pucharze Polski.

Do Krakowa jedziecie w piątek, zostajecie tam do środy. To chyba fajna sytuacja dla ciebie, gdyż jesteś z tego miasta. Zabierzesz gdzieś kolegów z drużyny?

- W piłce jest tak, że wszystko zależy od wyniku. Jak jest pozytywny, to trener troszkę luzuje lejce. Jak jest źle, to trzeba się maksymalnie spiąć na następny mecz. Wszystko zależy od wyniku i jak to się ułoży (śmiech, dop.red.).

Zajmujecie w lidze szóste miejsce. Czy dwa najbliższe mecze o punkty pokażą jaka jest wasza rzeczywista siła?

- Na pewno nie jesteśmy mocniejszymi zespołami, niż Legia i Wisła. Te mecze pokażą jednak, czy możemy z nimi walczyć. Najważniejsze jaką pokażemy grę. Można z Wisłą przez 90 minut praktycznie nie dotykać piłki i wygrać mecz. Bardziej bym chciał, żebyśmy z tymi zespołami grali tak, jak ze Śląskiem, czy z Odrą, gdzie posiadanie piłki jest u nas na wysokim poziomie. Powinniśmy dążyć do tego w Krakowie.

W tej rundzie jesteście jednymi z nielicznych niepokonanych w tabeli...

- Tak, to prawda. Licząc to spotkanie pucharowe, to nasz czwarty mecz bez porażki w tym roku. To się liczy, gdyż to znaczy, że defensywa dobrze ze sobą współpracuje. Pamiętajmy, że nie przegraliśmy nie od czterech, a od siedmiu spotkań. Do tego dochodzą mecze z Arką, Jagiellonią i Bełchatowem pod koniec ubiegłego roku.

Nie przegrywacie, ale też zbyt rzadko wygrywacie u siebie...

- Zgadza się. Dlatego chcemy nadrobić to na wyjeździe i przywozić punkty. Jest coś takiego, że u siebie nie gramy tak, jak na wyjazdach.

Biorąc pod uwagę wpadki czołowych zespołów, to gdybyście grali u siebie tak, jak w ubiegłym sezonie, a na wyjazdach tak, jak w tym, to chyba bylibyście w ścisłej czołówce tabeli...

- Spokojnie. Mamy na razie szóste miejsce, może uda się być jeszcze wyżej. Troszeczkę nam brakuje do czołowej trójki. Musimy dużo pracować, aby ją dogonić.

Jak byś porównał Lechię z marca ubiegłego roku, do Lechii teraz?

- Widać, że zespół się rozwinął. Również przeciwnicy inaczej do nas podchodzą. Szczególnie to widać na wyjeździe, gdzie nie ma oblężenia bramki. Rywale się nas boją. Postęp jest widoczny i widać to zarówno po wynikach, jak i po grze.

W ubiegłym sezonie porażka z Lechią była hańbą, a teraz staje się to normalnością dla innych zespołów...

- Szczególnie na naszych wyjazdach i musimy to podtrzymać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×