Dariusz Pasieka: Podjęliśmy słuszne decyzje

Trener Pasieka w końcu mógł nieco odetchnąć z ulgą. Jego podopieczni przełamali niemoc na własnym stadionie i w trzecim tej wiosny pojedynku w Gdyni odnieśli pierwsze zwycięstwo. Strzelili też premierowe bramki. W składzie Arki w porównaniu do poprzednich spotkań zaszło kilka zmian. - W poprzednich meczach było tak, że to przeciwnik prezentował wysoką skuteczność. Teraz jednak role się odwróciły - stwierdził trener Pasieka.

- Do walki przekonuję ich zawsze. Za każdym razem staram się, aby wykrzesali z siebie wszystkie siły. Wiem, że starają się na tyle, ile mogą, aby wygrać spotkanie - odpowiedział opiekun Arki na pytanie, skąd w zespole determinacja, która w poprzednich meczach nie była zbyt widoczna. - Po prostu te ostatnie mecze nie ułożyły się po naszej myśli. W meczu z Cracovią wyszliśmy z kolei na prowadzenie, drużyna gości musiała się z tego powodu nieco odkryć. Było nam trochę łatwiej. Nie ulega wątpliwości, że dziś walczył cały zespół, od napastników, aż do obrońców. I jak widać to się opłacało - kontynuował Dariusz Pasieka.

W składzie Arki doszło do kilku zmian. Nieoczekiwanie od pierwszych minut spotkania na pozycji bramkarza zagrał Norbert Witkowski. - Od samego początku mówiłem, że mamy dwóch równorzędnych bramkarzy. Moja decyzja co do obsady bramki przed startem rundy wiosennej nie była wcale łatwa. Wisiała na włosku. Bardzo mało argumentów zadecydowało o tym, że numerem jeden został Andrzej Bledzewski. Ostatnie mecze pokazały, że Andrzeja opuściło nieco szczęście. Na pewno nie jest to brak umiejętności, ani brak odpowiedniej jakości. Ten brak szczęścia zauważyłem nie tylko podczas spotkań ligowych, ale również przy bacznej obserwacji Andrzeja na treningach - wyjaśniał opiekun żółto-niebieskich. Po chwili zaś dodał: - I to zadecydowało o tym, że w bramce w spotkaniu z Cracovią stanął Norbert Witkowski. Nie miał co prawda zbyt wiele do roboty, ale widać było, iż prezentował się dobrze. Umiejętnie kierował zespołem.

Wskutek kontuzji Mateusza Sieberta zaszła również konieczność roszad w formacji obronnej. Tam obok Macieja Szmatiuka zagrał weteran Arki Dariusz Ulanowski, który spisał się bez zarzutów. Widać było w jego poczynaniach spokój, pewność i doświadczenie. - Bardzo dobrze w tym spotkaniu funkcjonowała asekuracja obu środkowych obrońców. Maciej z Darkiem umiejętnie się wspierali. Podczas meczów sparingowych zdawałem sobie sprawę, że jeżeli zabraknie kogoś z tyłu, to mogę w każdej chwili liczyć na Darka Ulanowskiego. I nie zawiodłem się. Bardzo się z tego cieszę. Darek pokazał niesamowitą rutynę, doświadczenie. Wygrał też kilka ważnych pojedynków z jednym z lepszych napastników w polskiej lidze. Nie dopuścił do tego, aby swoje umiejętności musiał zaprezentować Norbert Witkowski - chwalił podopiecznego szkoleniowiec gdynian.

Od pierwszych minut wystąpił również Adrian Mrowiec. Piłkarze ten zagrał na pozycji defensywnego pomocnika. - Co do Adriana, to wykonał on "mrówczą" robotę. Wygrał też wiele pojedynków - ocenił trener Pasieka.

O zwycięstwie Arki zadecydowała czerwona kartka pod koniec pierwszej połowy. Arce w końcu również dopisało szczęście. Dwa celne strzały i dwa gole. Poprzednio to goście prezentowali zabójczą skuteczność. Mecz stał jednak na bardzo słabym poziomie. Wpływ na to miała z pewnością ranga spotkania oraz stres, jaki towarzyszył piłkarzom Arki. - Z pewnością nie był to mecz na dobrym poziomie, ale presja tego spotkania była zbyt wysoka, aby myśleć o pięknej grze. Nam zależało na uporządkowaniu szyków obronnych. Chcieliśmy, aby gra w destrukcji wyglądała lepiej. Jakby nie spojrzeć, dwa mecze na własnym stadionie i pięć bramek straconych to wynik o wiele za wysoki. W starciu z Cracovią udało nam się zabezpieczyć tyły. Jesteśmy bardzo zadowoleni z punktów - komentował opiekun gospodarzy.

Trener Pasieka wspomniał także o urazie Sieberta i Wojciecha Wilczyńskiego. - Mateusz w sobotę przejdzie badania rezonansem. Po tych badaniach będziemy wiedzieli, jak wygląda jego łękotka. Wilczyński natomiast powinien być do naszej dyspozycji w połowie przyszłego tygodnia.

Komentarze (0)