Już w pierwszych minutach spotkania, w których gra obu zespołów była wyrównana, bohaterem Legii mógł zostać Maciej Rybus, który dwukrotnie po krzyżowym, długim podaniu od Macieja Iwańskiego przejął piłkę wyprzedzając jednocześnie wszystkich obrońców Śląska i po akcji prawym skrzydłem dwukrotnie stracił piłkę będąc już w polu karnym. W 11. minucie Legia po dwóch meczach bez zdobycia gola wyszła na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Iwańskiego i wybiciu piłki przez gości na bok Iwański ponownie dośrodkował, tym razem uderzając piłkę prostym podbiciem a głową bardzo mocno i celnie piłę do siatki skierował obchodzący w minionym tygodniu 29. urodziny Dickson Choto.
Gra w pierwszych dwudziestu minutach wyglądała dość dziwnie, ponieważ zawodnicy utworzyli dwie grupy. Jeszcze podczas ataków Legii nie było to tak widoczne, ale kiedy ofensywne akcje konstruowali wrocławianie, na boisku robiła się wielka dziura między obroną a pomocą i atakiem. Zazwyczaj zanim przyjezdni obrońcy przebiegali na połowę Legionistów atakujący Śląska tracili wcześniej piłkę. Gospodarze jednak cały czas kontrolowali przebieg spotkania a w 28. minucie po dośrodkowaniu Iwańskiego z rzutu rożnego Sebastian Szałachowski uderzył piłkę głową, jednak ta odbiła się od ziemi i przeleciała nad poprzeczką bramki Mariana Kelemena.
Im dłużej pierwsza połowa trwałą, tym była mniej ciekawa. Mimo tego, że Śląsk próbował częściej atakować, to Legia nie miała kłopotów z powstrzymywaniem Sebastianów Mili i Dudka w środku pomocy oraz Piotra Ćwelonga i Łukasza Madeja na skrzydłach, którzy często popełniali proste błędy.
Obie drużyny rozpoczęły drugą połowę niemrawo, jednak Legioniści oddali pole gry gościom, którzy w 58. minucie wyrównali stan rywalizacji. Po indywidualnej akcji Krzysztofa Wołczka, który wbiegł w pole karne i został sfaulowany przez Inakiego Astiza, sędzia Hubert Siejewicz podyktował rzut karny. Skutecznym egzekutorem jedenastki był Dudek.
Śląsk po zdobyciu bramki przestał tak intensywnie atakować, natomiast na bramkę gości z werwą ruszyli Legioniści, jednak grali bardziej nerwowo niż w pierwszej połowie, przez co popełniali błędy podczas ataków pozycyjnych. W 72. minucie spotkania z powodu kontuzji zejść z boiska musiał zdobywca bramki Choto. Zastąpił go Pance Kumbev, który od dawna nie zagrał w żadnym meczu ligowym. Śląsk miał również swoje sytuacje. W 79. minucie Mila uderzył z rzutu wolnego mocno nad murem, jednak Jan Mucha był na posterunku.
Pod koniec meczu doszło do sprzeczki między piłkarzami obu zespołów po bardzo brutalnym faulu Łukasza Madeja na Macieju Rybusie. Czerwoną kartką ukarany został Socha.
Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)
1:0 - Choto 11'
1:1 - Dudek 58'
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Choto (72’ Kumbev), Astiz, Wawrzyniak, Rzeźniczak, Jarzębowski, Iwański, Rybus, Radović (53’ Borysiuk), Szałachowski, Dong (66’ Giza).
Śląsk Wrocław: Kelemen - Wołczek, Celeban, Pawelec, Socha, Madej (90' Szewczuk), Mila, Dudek, Sztylka, Ćwielong (74’ Ulatowski), Sotirović (93' Lukasiewicz).
Żółte kartki: Borysiuk, Jarzębowski, Astiz (Legia) oraz Sztylka (Śląsk)
Czerwone kartki: Socha (Śląsk)
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 4000
Ocena meczu: 3.0. Mecz nie zachwycił, mimo sytuacji podbramkowych jakie miały oba zespoły, które zwłaszcza w drugiej połowie grały niemrawo.