- Szkoda, że tylko pierwsze 20 minut było fajne, tylko w tedy udawało nam się zagrywać piłki poza linię obrony przeciwnika. Później gra się pogorszyła, ale mimo wszystko też potrafiliśmy stworzyć dogodne sytuacje. Niestety po raz kolejny nie wykorzystujemy tych okazji. Ponadto popełniliśmy błąd w obronie, który nie powinien nam się przytrafić i doprowadziliśmy do rzutu karnego - mówił po spotkaniu Maciej Iwański.
Kilka razy w ciągu spotkania Legia wykorzystywała elementy trenowane na zamkniętych treningach z czwartku i piątku. Były to mocne, krzyżowe podania Iwańskiego do Macieja Rybusa, które parę razy kompletnie zmyliły defensorów Śląska, którzy tylko dzięki nieporadności młodego zawodnika Legii będącego w polu karnym, nie stracili gola. Inną nowością było ustawienie Legionistów podczas wykonywania rzutów rożnych. Piłkarze Stefana Białasa stawali w środku pola karnego w grupie, po czym jedni biegli na krótki a inni na długi słupek.
W obu tych elementach kluczową rolę pełnił Iwański, który zdaje się, dopiero teraz, po prawie dwóch sezonach w Legii został odpowiednio ustawiony przez trenera. - Zdecydowanie lepiej gra mi się jako ofensywny pomocnik, chociaż przez ostatnie półtora roku pełniłem bardziej defensywne funkcje, Teraz jednak nie jestem typowym wysuniętym pomocnikiem, gdyż często musiałem wracać na naszą połowę, bo robiła by się dziura w środku - mówił rozgrywający stołecznej drużyny, który zaliczył asystę przy golu Dicksona Choto.
Próbując wyjaśnić słabą grę swoich kolegów w drugiej połowie Iwański mówił, że w ostatnim tygodniu Legioniści odbyli najwyżej jeden prawdziwy trening, a w następnym tygodniu czeka ich to samo przez mecz Pucharu Polski z Ruchem Chorzów. - Na razie to my w ogóle nie trenujemy. Dzień po meczu mamy rozbieganie i odnowę, następnego dnia lekkie zajęcia w trzeciego dnia gramy mecz, więc nie mamy czasu potrenować, kiedy gramy w Pucharze Polski - zakończył Iwański.