Przełamali gdyńskie fatum - echa meczu Arka Gdynia - Cracovia Kraków

- Udało nam się odczarować ten stadion za trzecim podejściem - cieszył się po meczu trener Arki, Dariusz Pasieka. Jego podopieczni po serii słabych występów na Narodowym Stadionie Rugby w końcu zdobyli komplet punktów.

Piotr Wiśniewski
Piotr Wiśniewski

Odczarowali magię stadionu

Dopiero za trzecim podejściem tej wiosny udało się piłkarzom Arki wygrać na Narodowym Stadionie Rugby. Gdynianie zdobyli w końcu również premierowe trafienia na tym obiekcie. Zwycięstwo o tyle cenne, gdyż odniesione w konfrontacji z rywalem w walce o utrzymanie. - Udało nam się odczarować ten stadion za trzecim podejściem - stwierdził po meczu trener Dariusz Pasieka.

Punktem zwrotnym spotkania była czerwona kartka, jaką ukarany został pod koniec pierwszej połowy spotkania pomocnik Pasów, Mateusz Klich. W drugiej części meczu zarysowała się przewaga Arki, udokumentowana dwiema bramkami.

Drugie trafienie dla gospodarzy padło jednak w momencie, gdy na boisku przebywało po 10 zawodników obu zespołów. Wcześniej bowiem drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Adrian Mrowiec. - Uważam, że drużyna zagrał bardzo konsekwentnie i dobrze taktycznie. Popełniliśmy bardzo mało błędów w obronie i może to zadecydowało o naszej wygranej. Ostatnie mecze pokazały, że potrafimy stwarzać okazje, z tą różnicą, że teraz udało nam się je wykorzystać - komentował opiekun Arki. - W zasadzie kartka ta z jednej strony ustawiła grę, a z drugiej ewidentny błąd przy stracie pierwszej bramki. Pewnie drugiej też. Błąd jednego ze stoperów zadecydował, iż Arka od momentu zdobycia pierwszej bramki zaczęła grać - mówił z kolei trener Cracovii, Orest Lenczyk.

Przełamanie Labukasa

O ile w poprzednich meczach zarzucano trenerowi Pasiece pewną opieszałość w przeprowadzanych zmianach, o tyle teraz szkoleniowiec Arki "miał nosa". W 74. minucie zdecydował się na zdjęcie Przemysława Trytki, którego zastąpił Litwin Labukas. W 80. minucie Tadas wykorzystał dokładne dośrodkowanie Bożoka i uderzeniem głową pokonał golkipera gości. Było to premierowe trafienie Litwina w barwach Arki. Wcześniej zarzucano mu dużą nieskuteczność. Do czasu, a dokładniej do meczu z Cracovią. Nie powinna więc dziwić eksplozja radości tego piłkarza po strzelonej bramce. Triumfował również szkoleniowiec żółto-niebieskich. - Tak naprawdę to chyba mi jeszcze bardziej zależało na tym, aby Labukas w końcu ta bramkę strzelił. Na treningach widać, że bardzo się stara, chce, ale czasem za mocno się spina. Ta bramka z pewnością pomoże mu w przełamaniu się i mam nadzieję, że spowoduje, iż będzie on zdobywał kolejne trafienia - cieszył się Pasieka.

Słabe spotkanie

Mecz Arki z Cracovią nie zachwycił. Co prawda zawodnikom nie można odmówić walki i zaangażowania, ale samo spotkanie stało na słabym poziomie sportowym, zwłaszcza pierwsza połowa. W drugiej połowie było już lepiej, a to za sprawą gospodarzy, którzy grali z przewagą jednego zawodnika i starali się potwierdzić tę przewagę. - Nie stworzyliśmy zbyt wielu okazji podbramkowych. Na pewno też nie jest to spotkanie, które z racji poziomu pozostanie nam na długo w pamięci. Pamiętać jednak go będziemy, gdyż po długim czasie w końcu udało nam się wygrać przed własną publicznością - komentował Dariusz Pasieka.

Obie drużyny oddały zaledwie kilka strzałów na bramkę, co zresztą potwierdzają statystyki. - Nie było to spotkanie na wysokim poziomie. Naprawdę trzeba się zastanowić czy murawa ta pomaga zawodnikom, bo widać, że zawodnicy odczuwają strach. Pierwsza połowa to dwa strzały. Statystyki mówią więc same za siebie. W drugiej połowie, gdy Arka grała w przewadze trochę zaryzykowała i zdobyła ładną bramkę. I od tego momentu zaczęło się dobre widowisko - podsumował przebieg meczu, trener Stefan Majewski w rozmowie z naszym portalem.

Rozczarowani goście

Nie tak wyobrażał sobie podróż nad morze trener Cracovii, Orest Lenczyk. Po ostatnich słabych wynikach Arki na własnym stadionie w Krakowie liczono, iż uda się z wojażu do Gdyni przywieźć jakąkolwiek zdobycz punktową. - Nie ukrywam, że przyjechaliśmy do Gdyni ugrać jakieś punkty. Chcieliśmy przywieźć coś ze sobą. W najczarniejszym myślach nie sądziłem, ze przywieziemy, ale...czerwoną kartkę - w swoim stylu stwierdził szkoleniowiec gości. - Nam być może wydawało się, iż po wygranym spotkaniu z Koroną pójdzie nam łatwiej, ale bezwzględna gra gospodarzy zadecydowała o tym, jak ten mecz się potoczył - kontynuował.

Po tym spotkaniu przewaga Pasów nad gdynianami stopniała do dwóch punktów.

Zmiany w składzie

W porównaniu do meczu z Zagłębiem w składzie Arki doszło do kilku kluczowych zmian. Najważniejsza dotyczyła obsady bramki. Tam zamiast Andrzeja Bledzewskiego zagrał Norbert Witkowski. - Od samego początku mówiłem, że mamy dwóch równorzędnych bramkarzy. Moja decyzja co do obsady bramki przed startem rundy wiosennej nie była wcale łatwa. Wisiała na włosku. Bardzo mało argumentów zadecydowało o tym, że numerem jeden został Andrzej Bledzewski. Ostatnie mecze pokazały, że Andrzeja opuściło nieco szczęście - wyjaśniał trener żółto-niebieskich. Lekkiemu przemeblowaniu uległ także środek obrony. Kontuzjowanego Mateusza Sieberta, zastąpił Dariusz Ulanowski, do którego po tym występie nie można mieć większych pretensji. - Bardzo dobrze w tym spotkaniu funkcjonowała asekuracja obu środkowych obrońców. Maciej z Darkiem umiejętnie się wspierali. Podczas meczów sparingowych zdawałem sobie sprawę, że jeżeli zabraknie kogoś z tyłu, to mogę w każdej chwili liczyć na Darka Ulanowskiego.

Korekty zaszły także w linii środkowej. Na prawej stronie zagrał Marcin Budziński, a do środka przesunięty został Adrian Mrowiec, dla którego był to pierwszy występ tej wiosny. W ocenie trenera Pasieki wypadł on jednak dobrze. Piłkarz wywiązał się z powierzonych mu zadań. - Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie. Zresztą Adrian palił się do gry już od poprzednich spotkań. Bardzo chciał zagrać. W pewnym momencie okresu przygotowawczego złapał go dołek. Cieszy fakt, że w starciu z Cracovią wygrał tyle pojedynków. Od tego on jednak tam jest. Po to go wystawiliśmy do składu. A wygrany mecz potwierdził, że podjęliśmy słuszne decyzje personalne. Otrzymał jednak czerwoną kartkę, ale szkoleniowiec Arki nie miał do niego o to pretensji: - Przy takiej grze narażony jest na żółte kartki jest oczywiste. Akurat w spotkaniu z Cracovią skończyło się to czerwoną kartką. Myślę jednak, że kilkoma zagraniami poderwał zespół, a także kibiców na trybunach - zakończył opiekun gdynian.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×