Niezbyt wielu kibiców zawitało na Łazienkowską w nietypowej do rozgrywania spotkań piłkarskich w środku tygodnia porze. Przebudowa stadionu Legii i związany z tym demontaż oświetlenia spowodował, że pojedynek rozpoczął się o wczesnej godzinie.
Obydwa zespoły od pierwszych minut spokojnie rozgrywały piłkę. Przez większą część pierwszej odsłony gra głównie toczyła się w środku pola. Ruch nastawił się na kontratak, a Legia jedynie w momencie, gdy przyspieszała potrafiła zagrozić bramce Matko Perdijicia. W grze stołecznych zawodników było dużo nerwowości, która pętała Legionistom nogi.
Po pierwszej połowie to Ruch powinien prowadzić, ale szczęścia pod bramką Jana Muchy nie miał Marcin Zając. W 16 minucie "Kicaj" nie wykorzystał wyśmienitej okazji po fatalnym błędzie Inakiego Astiza, który zagrywając do Słowaka nie zauważył Zająca. Piłkarz Ruchu nie trafił w piłkę stojąc pięć metrów przed bramką. W 22 minucie kolejna kontra Niebieskich. Michał Pulkowski podał do Zająca, który w sytuacji sam na sam nie pokonał Muchy. Bramkarz Legii musnął piłkę, którą lobem w kierunku bramki posyłał napastnik z Cichej.
Legia również miała swoje szanse, ale w 19 minucie po wybiciu piłki sprzed pola karnego strzelał Jakub Wawrzyniak. Lot futbolówki zmienił jeszcze jeden z obrońców Ruchu, ale Perdijić popisał się fenomenalną interwencją i wybił piłkę na róg. Jedenaście minut później lewą stroną defensywą gości zamieszał Ariel Borysiuk, który z ostrego kąta trafił w słupek. - To co gramy woła o pomstę do nieba - narzekał schodząc do szatni, wyróżniający się w swoim zespole, Maciej Iwański. - Dokonałem złego wyboru w sytuacji sam na sam. Piłka trafiła Muchę w ucho i wyszła poza bramkę - kajał się z kolei w przerwie Zając.
W drugiej odsłonie w Legii doszło do dwóch zmian. Zaskoczeniem był zejście Donga Fangzhuo, który rozgrywał bodaj najlepszy mecz w zespole Wojskowych od momentu przyjścia do tego klubu.
Gospodarze szybko chcieli wyrównać straty z pierwszego meczu. Legioniści przyspieszyli grę, a Ruch skupił się na obronie wyniku. Kilka ostrzeżeń nie poskutkowało. W 52 minucie dwójkowe rozegranie pomiędzy Maciejem Iwańskim, a Bartłomiejem Grzelakiem, który jednak z sześciu metrów w bramkę nie trafił. Sześć minut później piłkę wstrzelił w pole karne Tomasz Kiełbowicz, a zasłonięty Perdijić w ostatniej chwili wybił ją nogą na róg. Chwilę wcześniej wyborną, jedyną w tej części, okazję mieli goście. Jednak Zając w sytuacji sam na sam minął Muchę i zamiast strzelać z ostrego kąta do pustej siatki pozwolił wrócić obrońcom Legii, którzy wybili futbolówkę na spółkę z bramkarzem na róg. Na trybunach po tej akcji słychać było gromkie... dziękujemy.
Im dłużej trwał mecz, tym przewaga Legii była większa. Po godzinie gry Maciej Rybus ograł w polu karnym Wojciecha Grzyba i Michała Pulkowskiego, podał do Grzelaka, którego strzał z metra odbił Perdijić. Przed linią bramkową do futbolówki dopadł Sebastian Szałachowski, ale ubiegł go Ariel Jakubowski ekspediując na róg tuż obok słupka. Po chwili Rybus nie trafił w bramkę strzelając z boku pola karnego. - To była bardzo dobra połowa w naszym wykonaniu - stwierdził po meczu opiekun Wojskowych Stefan Białas.
W 66 minucie straty Legioniści w końcu odrobili. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Iwańskiego piłkę głową w bramce, po zgraniu Pance Kumbeva, umieścił Grzelak. Po chwili na stadionie rozległy się gwizdy, ponieważ snajper Legii "odwdzięczył" się kibicom gospodarzy za wieczne docinki i zaczął bić brawo... pustym sektorom. Po wyrównaniu strat zespół ze stolicy dążył do drugiego gola, ale m.in. w 74 minucie Tomaszowi Jarzębowskiemu zabrakło precyzji przy strzale z pięciu metrów.
Od początku dogrywki lepsze wrażenie sprawiali Niebiescy. Tempo w dodatkowym czasie gry spadło, ale goli padło w ciągu trzydziestu minut więcej niż podczas wcześniejszych dziewięćdziesięciu. W 100 minucie z 20 metrów groźnie po ziemi strzelał Arkadiusz Piech, ale Mucha był na posterunku. Słowak nic do powiedzenia nie miał osiem minut później, gdy Łukasz Janoszka na niewielkiej przestrzeni minął kilku piłkarzy Legii i w sytuacji sam na sam pokonał golkipera z Łazienkowskiej. Warszawian stać było już tylko na gola w ostatniej minucie dogrywki, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę głową w bramce umieścił Tomasz Jarzębowski.
Legia pokonała Ruch 2:1, ale dzięki bramce zdobytej na wyjeździe do półfinału awansowali Niebiescy.
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:1 (0:0)
1:0 - Grzelak 66'
1:1 - Janoszka 108'
2:1 - Jarzębowski 120'
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Kumbev, Astiz, Wawrzyniak (46' Rybus) - Borysiuk, Jarzębowski, Iwański, Kiełbowicz - Grzelak, Dong (46' Szałachowski, 107' Radović).
Ruch Chorzów: Perdijić - Jakubowski, Grodzicki, Stawarczyk, Grzyb - Świerblewski (63' Lisowski), Baran, Pulkowski (83' Piech), Janoszka - Zając (73' Goncerz), Sobiech.
Żółte kartki: Mucha, Iwański (Legia), Pulkowski, Jakubowski, Baran, Goncerz (Ruch).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 900.
Pierwszy mecz: 1:0 dla Ruchu Chorzów.
Awans do półfinału: Ruch Chorzów.