Zanim jednak sędzia Sebastian Jarzębak dał znać do rozpoczęcia gry, na Suchych Stawach zorganizowano przedwczesny Lany Poniedziałek. Kiedy piłkarze wychodzili z tunelu na boisko, spod murawy eksplodowały zraszacze, tworząc efektowne fontanny. Ku rozpaczy kibiców Cracovii nie była to jednak zapowiedź wystrzałowej gry ich pupili. Pasy po raz kolejny udowodniły, że zasługują na miano najgorszej drużyny ekstraklasy. W 6 wiosennych ligowych spotkaniach zdobyli bowiem tylko 3 punkty na 18 możliwych.
Piłkarze obu drużyn nie zdążyli jeszcze przeprowadzić godnej odnotowania akcji, a już gra została wstrzymana na kilka minut. Po starciu z debiutującym w pierwszym składzie Cracovii Wojciechem Łuczakiem złamania nosa doznał Marcin Burkhardt. Jak się później okazało, sytuacja ta miała decydujący wpływ na wynik czwartkowego meczu. Miejsce kontuzjowanego "Burego" zajął bowiem Kamil Grosicki, który napsuł wiele krwi obrońcom Pasów. - Mam nadzieję, że teraz już przekonałem trenera do tego, że zasługuję na miejsce w wyjściowym składzie. Nie wiem co mam więcej zrobić - mówił po meczu dla SportoweFakty.pl "Grosik".
Cracovii animuszu starczyło jedynie na pierwszy kwadrans. W 9. minucie swoją jedyną udaną akcję w meczu przeprowadził Radosław Matusiak kiedy po minięciu Andriusa Skerli i Alexisa Norambueny dośrodkował w ręce Grzegorza Sandomierskiego. Trzy minuty później Pasy mogły mieć znakomitą szansę do objęcia prowadzenia. Mogły, a nie miały, ponieważ Arkadiusz Baran po dośrodkowaniu Aleksandru Suworowa minął się z piłką...
W 15. minucie Grosicki po raz pierwszy bezkarnie uderzył na bramkę Cabaja. Wtedy jeszcze piłka po jego strzale z 10 metrów poszybowała nad poprzeczką. W 31. minucie "Grosik" na pełnej szybkości wpadł w pole karne gospodarzy z lewej strony i dośrodkował do nadbiegającego z drugiej strony Remigiusza Jezierskiego. Ten uderzył z powietrza bez przyjęcia, ale z ofiarną interwencją zdążył Paweł Sasin, blokując piłkę. O ile jeszcze po strzałach Jagiellonii z akcji Cabaj nie musiał interweniować, to bramkarz Cracovii w prawdziwych tarapatach był po dwóch rzutach rożnych. Dwukrotnie w tych sytuacjach wyręczył go Łukasz Mierzejewski wybijając piłkę z linii bramkowej. Najpierw po strzale głową El Mehdiego, a następnie po nieszczęśliwej interwencji Marka Wasiluka.
Tuż po przerwie minimalnie obok słupka bramki Sandomierskiego uderzył Suworow i na najbliższe 20 minut było to jedyne zagranie, które mogło obudzić znudzonych spotkaniem kibiców. Dopiero w 66. minucie z kontuzją pachwiny boisko musiał opuścić Tomasz Frankowski. Kilkadziesiąt sekund po tym, jak kapitan zakończył udział w meczu, Jaga prowadziła już 1:0. Grosicki sprzed pola karnego uderzył na bramkę Cracovii. Fatalnie w tej sytuacji zachował się Cabaj, który zbił piłkę przed siebie, gdzie przy bierności stoperów Cracovii doskoczył do niej Jezierski i spokojnie ulokował ją w siatce gospodarzy. - Marcin Cabaj widocznie odetchnął z ulgą, że schodzę z boiska, ale nie zdążyłem jeszcze dojść do ławki, a prowadziliśmy już 1:0 - komentował żartobliwie po końcowym gwizdku Frankowski. - Na pewno mam do siebie pretensje - mówił natomiast załamany Cabaj.
Po stracie bramki Orest Lenczyk sięgnął po Bartosza Ślusarskiego. Trudno jednak było oczekiwać, że wracający po siedmiomiesięcznej przerwie napastnik w pojedynkę odwróci losy meczu. Kolejne ataki konstruowała natomiast Jagiellonia. W 79. minucie Igor Lewczuk i Norambuena kiloma podaniami rozmontowali obronę gospodarzy, ale po ich akcji Grosicki nieznacznie się pomylił. W ostatnich minutach Cracovia postawiła wszystko na jedną kartę i pod bramkę Jagi zawędrował nawet Marek Wasiluk, ale zdało się to na nic, bowiem gospodarze przez całe 90 minut nie oddali celnego strzału na bramkę rywali! Kolejną szansę mieli za to właśnie piłkarze Michała Probierza. W doliczonym czasie gry szarżującego w polu karnym Cracovii Rafała Grzyba zdołał powstrzymać... wracający z połowy przeciwnika Wasiluk.
- To był dla nas bardzo ważny mecz. Od samego początku staraliśmy się narzucić własny styl. Rzadko zdarza się, żeby na wyjazdach zaprezentować się w ten sposób - dziwił się na konferencji Michał Probierz. Lenczyk natomiast poczęstował dziennikarzy znaną już wymówką: - Okazało się, że umiejętności piłkarskie połowy zawodników rywali były na takim poziomie, że Jagiellonia była lepsza. Mimo wielkiej walki nie udało nam się tego meczu chociaż zremisować.
***
Cracovia - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)
0:1 - Jezierski 67'
Składy:
Cracovia: Cabaj - Mierzejewski, Polczak, Wasiluk Sasin - Sacha (71' Ślusarski), Baran, Łuczak (83' Owsjannikow), Suworow - Goliński - Matusiak.
Jagiellonia: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Thiago, El Mehdi - Jezierski (77' Lewczuk), Grzyb, Hermes, Burkhardt (8' Grosicki), Lato - Frankowski (66' Bruno).
Żółte kartki: Sasin, Baran (Cracovia) oraz El Mehdi (Jagiellonia).
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Śląski ZPN).
Widzów: 2500.
Ocena meczu: 3.0 - kolejne mało efektowne widowisko z udziałem zespołu Cracovii, która grając przed własną publicznością nie oddała celnego strzału na bramkę rywali. Jagiellonia wykorzystała słabość Pasów, wygrywając skromnie 1:0, chociaż sama nie zaprezentowała porywającego futbolu.