Kolejorz wygrał po kapitalnym widowisku! - relacja z meczu Lech Poznań - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Takie spotkania chcielibyśmy oglądać częściej. Lech Poznań po świetnym i emocjonującym widowisku pokonał Legię Warszawa. Spotkanie było bardzo emocjonujące od pierwszej do ostatniej minuty. Zliczając liczbę sytuacji podbramkowych na wygraną zasłużyli zawodnicy z Poznania. Legia też miała jednak swoje szanse. Kolejorz zdobył trzy punkty dzięki świetnemu uderzeniu Semira Stilica z rzutu wolnego.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkania poznaniaków z warszawiakami od dawna budzą sporo emocji. Nie inaczej było i w świąteczną sobotę. Komplet widzów na trybunach dodatkowo podgrzewał atmosferę. Jako pierwsi do ataku ruszyli Legioniści, jednak zawodnicy Kolejorza szybko dali o sobie znać. Najpierw niecelnie strzelił Dimitrije Injać. Parę minut później po wrzutce Siergieja Kriwieca niepilnowany Sławomir Peszko oddał niecelny strzał głową.

W 9. minucie Sebastian Szałachowski trafił w słupek. Wcześniej arbiter odgwizdał pozycję spaloną Bartłomieja Grzelaka. Jak pokazały telewizyjne powtórki spalonego jednak nie było. Tempo meczu cały czas było wysokie, a obie drużyny nastawione były głównie na atak. Pewnie grały jednak defensywy obu drużyn. Okres między dziesiątą, a dwudziestą minutą to festiwal strzałów z dystansu. Przyznać trzeba, że większość z nich była celna, co rzadko możemy zaobserwować w naszym kraju.

W 29. minucie Jan Mucha wygrał pojedynek sam na sam z Lewandowskim. Jak się później okazało - nie pierwszy, bo w sobotę takich było więcej. Lechici poszli za ciosem i mało brakowało, a objęliby prowadzenie. Jeżeli jednak słowacki golkiper Legii nie dawał sobie sam rady to asekurowali go obrońcy. Tuż przed przerwą dobrą okazję mieli i goście. Piłkę w polu karnym otrzymał Maciej Iwański, obrócił się i strzelił. Na wysokości zadania stanął Jasmin Burić, który złapał futbolówkę. W samej końcówce pierwszej połowy uderzał jeszcze Peszko, ale piłka przeleciała obok słupka. Pierwsza połowa dostarczyła wielu emocji, ale najlepsze miało dopiero nadejść.

Już od początku drugiej części meczu zaczęły się ogromne emocje. Peszko trafił w słupek, a do pustej bramki piłki nie potrafili skierować Kriwiec i Lewandowski. Chwilę później gorącą było po przeciwnej stronie. Miroslav Radović dośrodkował w pole karne Kolejorza, piłka trafiła do Iwańskiego, który strzelił w... Grzelaka. Gdyby na drodze futbolówki nie stał napastnik Legii to ta wpadłaby do siatki! W 54. minucie po raz drugi sytuację oko w oko z Lewandowskim wygrał przyszły zawodnik Evertonu - Jan Mucha. 180 sekund po technicznym strzale reprezentanta Polski futbolówka o centymetry minęła słupek bramki drużyny ze stolicy kraju.

W 63. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji. Lewandowski po starciu z Muchą padł w polu karnym. Boczny arbiter skłonny był wskazać na rzut karny, a sędzia główny ukarał napastnika Lecha żółtą kartką. Hubert Siejewicz w tej sytuacji popełnił spory błąd. Na odpowiedź gości nie trzeba było długo czekać. Radović najpierw długo zwlekał z oddaniem uderzenia, w końcu strzelił, a piłkę z bramki wybił Bartosz Bosacki. Emocji były więc ogromne.

Mimo okazji żadna z drużyn nie potrafiła ulokować piłki w siatce. Aż do 76. minuty, kiedy to eksplodował stadion w stolicy Wielkopolski. Po piłki ustawionej 24 metry od bramki Legii poszedł Semir Stilić i strzelił nie do obrony. Jak się później okazało było to decydujące trafienie w tym pojedynku.

Nie znaczy to jednak, że na boisku nic się już nie działo. Wręcz przeciwnie. Piłkarzem zaczęły puszczać nerwy i sędzia coraz częściej musiał karać ich żółtymi kartonikami. W 80. minucie Lewandowski przegrał trzeci już pojedynek sam na sam z Muchą. W doliczonym już czasie gry Seweryn Gancarczyk zagrał piłkę ręką na wysokości własnego pola karnego. Sędzia nakazał grać dalej i była to co najmniej dziwna decyzja arbitra. Taka, jak parę minut wcześniej, gdy odgwizdał on rzut wolny dla Lecha w momencie, gdy to Stilić faulował rywala. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Lecha i to Lechici są teraz głównym rywalem Wisły w walce o mistrzostwo Polski. Wydaje się, że Legia marzenia o tytule może odłożyć na przyszły sezon. Oby więcej takich spotkań w naszym kraju, bo w sobotę obie drużyny stworzyły kapitalne widowisko.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:0 (0:0)

1:0 - Stilić 76'

Składy:

Lech Poznań: Burić - Wojtkowiak, Arboleda, Bosacki, S.Gancarczyk, Injać, Bandrowski, Peszko, Stilić (90' Mikołajczak), Kriwiec (93' Możdżeń), Lewandowski.

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Kumbev, Kiełbowicz, Borysiuk (88' Giza), Jarzębowski (79' Mięciel), Rybus (46' Radović), Szałachowski, Iwański, Grzelak.

Żółte kartki: Lewandowski, Peszko, Bosacki (Lech) oraz Borysiuk, Kumbev, Radović, Jarzębowski, Grzelak (Legia).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów: 14 000.

Ocena meczu: 5,0. Świetny i emocjonujący mecz w Poznaniu. Oby więcej takich w naszej lidze. Skauci z Europy mieli co i kogo oglądać.

Źródło artykułu: