Białostoczanie powinni wygrać 2:0, jednak w ostatnich sekundach sędzia Marek Karkut z Warszawy podjął skandaliczną decyzję i podarował gospodarzom rzut karny. Spotkanie zakończyło się ostatecznie wygraną Jagi 2:1. - Na pewno po tym wszystkim mamy mieszane uczucia. Jest radość ze zwycięstwa, ale także niedosyt. Przed nami rewanż u siebie i mamy wielką szansę osiągnąć cel, którym jest finał Pucharu Polski. W ostatnich minutach brakowało trochę spokoju w naszej grze i by nie doszło do tej nieszczęsnej sytuacji. Uważam, że karnego nie było, jednak sędzia podjął taką, a nie inną decyzję. W drużynie nie ma już tak żywej dyskusji, jak chociażby tuż po meczu. Każdy z zawodników odczuwa to na swój sposób i jest lekko wkurzony - przyznał Grzyb.
Przez 70 minut wtorkowego półfinału Jagiellonia niepodzielnie panowała na boisku, a Lechia w tym czasie nie miała żadnego sposobu, aby w jakikolwiek sposób zagrozić bramce Rafała Gikiewicza. Wszystko zmieniło się 20 minut przed końcem meczu, gdy El Mehdi Sidqy w bezmyślny sposób sfaulował w polu karnym Tomasza Dawidowskiego, za co ujrzał czerwoną kartkę, a gospodarze dostali karnego. - W trakcie spotkania byliśmy bardzo źli na to, że "Mido" (El Mehdi - red.) tak postąpił. Na boisku jest jednak duża presja i emocje. Po meczu już nikt o tym nie pamięta i nie mamy do niego pretensji. To się mogło zdarzyć każdemu. Szkoda. El Mehdi po raz pierwszy został wystawiony na środku obrony (kontuzjowany był Thiago Cionek - red.), gdzie wcześniej nie grał i być może nie czuł się zbyt pewnie - stwierdził spokojnie "Grzybek".
Wygrana w Gdańsku jest olbrzymim sukcesem Jagiellonii. Podopieczni Michała Probierza są już o krok od finału, który 3 maja zostanie rozegrany w Bydgoszczy. - Ważne, żeby ten wynik nas nie uśpił. Za dwa tygodnie gramy u siebie, mamy psychologiczną przewagę, ale nie można myśleć, że skoro wygraliśmy na wyjeździe, to z pewnością przed własną publicznością będzie równie dobrze. Musimy przyłożyć się do rewanżu, bo o awansie decydują dwa mecze, a nie jeden - słusznie zauważył Grzyb.