Jedynym zespołem, który odrobił straty z pierwszego meczu był Liverpool. Podopieczni Rady Beniteza podobnie jak dwumeczu z Lille w poprzedniej rundzie, tak i teraz w rewanżu na własnym stadionie rozbili rywala. Mimo że Benfica odważnie rozpoczęła mecz, to The Reds odrobili straty po niespełna pół godzinie gry. Po dośrodkowaniu Stevena Gerrarda z rzutu rożnego Dirk Kuyt wygrał pojedynek powietrzny z... bramkarzem Benfiki, Julio Cesarem i dał gospodarzom prowadzenie. Na chwilę radość Holendra przerwał sędzia asystent, któr uniósł chorągiewkę w górę, ponieważ wydawało mu się, że piłkę lecącą do Kuyta trącił jeszcze Sotirios Kirgiakos, co powodowałoby pozycję spaloną Holendra, ale sędzia pola karnego zasygnalizował arbitrowi głównemu, Bjoernowi Kuipersowi, że Kuyt bramkę zdobył prawidłowo. Kilkadziesiąt sekund później piłkarze Rafy Beniteza prowadzili już 2:0. Znowu w roli asystenta wystąpił Gerrard, który tym razem idealnym podaniem otworzył Lucasowi Leivie drogę do sytuacji sam na sam z Julio Cesarem. Pomocnik Liverpool minął bramkarza Benfiki i umieścił piłkę pustej bramce. W 43. minucie Lucas ponownie został bohaterem Liverpoolu. W zamieszaniu pod bramką Reiny Sidnei zdołał oddać strzał, ale piłkę z linii bramkowej wybił właśnie Lucas.
Po przerwie The Reds uderzyli po raz kolejny. Popisowy kontratak całego zespołu wykończył Fernando Torres po podaniu od Kuyta. Nie minęło jednak wiele czasu, a kibicom na Anfield Road stanął przed oczami obrazem ze środowego meczu Manchesteru United z Bayernem Monachium. Oto w 70. minucie gry Oscar Cardozo pokonał Reinę strzałem z rzutu wolnego. Paragwajczyk zdecydował się na uderzenie pod murem, co mu się opłaciło, ponieważ piła przeleciała pod skaczącym Stevenem Gerrardem i wpadła do siatki obok bezradnego bramkarza. Chwilę później Cardozo znowu wykonywał rzut wolny, po którym piłka odbiła się od Torresa i minimalnie minęła bramkę Liverpoolu. W 82. minucie gospodarze zadali ostateczny cios - Fernando Torres z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Jose Moreiro, który chwilę wcześniej zastąpił kontuzjowanego Julio Cesara.
Przewagę z pierwszego spotkania tuż po rozpoczęciu rewanżu w Wolfsburgu powiększyli piłkarze Fulham Londym. Już w 19. sekundzie gry Zoltan Gera zagrał w pole karne do Bobby'ego Zamory, który jednym bajecznym dotknięciem piłki oszukał Jana Simunka i strzałem lewą nogą pokonał Diego Benaglio. Niesamowite otwarcie meczu dla gości z Londynu, których z trybun wspierał słynny aktor, Hugh Grant - prywatnie fan ekipy z Craven Cottage. Gospodarze pierwszą okazję na wyrównanie mieli w 11. minucie, ale Mark Schwarzer zdołał sparować niesygnalizowane uderzenie Christiana Gentnera. Chwilę później Grafite wepchnął piłkę do siatki Fulham, ale sędzia asystent słusznie uznał, że napastników Wilków znajdował się na spalonym. Przed kolejnymi bramkami obie drużyn uchronili bramkarze. Benaglio nie dał się zaskoczyć kolejnym próbom Zamory, a w 77. minucie wprost nieprawdopodobnie wygrał z nim pojedynek sam na sam. Schwarzer z kolei musiał wykazać się chwilę wcześniej, kiedy odbił poza światło bramki piłkę precyzyjnie uderzoną przez Marcela Schafera. Wieśniakom nie brakowało też szczęścia. Najpierw w 84. minucie Edin Dżeko trafił w słupek bramki Schwarzera. W 85. minucie z kolei Grafite znalazł się w wymarzonej sytuacji, ale mając do wyboru całą szerokość opuszczonej przez golkipera Fulham bramki, trafił akurat w miejsce, które ochraniał Brede Haangeland. Wcześniej jednak w podobny sposób interweniował Andrea Barzagli po uderzeniu Danny'ego Murphy'ego.
Zwycięstwem awans do półfinału Ligi Europejskiej przypieczętowali także zawodnicy Hamburgera SV. Gospodarze HSH Hamburg Arena, na której rozegrany zostanie finał rozgrywek, pokonali w Liege miejscowy Standard 2:1. Mistrzowie Belgii musieli odrobić jednobramkową stratę sprzed tygodnia i od początku meczu wzięli się realizacji celu. Pierwszym, który zatrudnił Franka Rosta był w 10. minucie Mehdi Gonzalez, ale niemiecki golkiper wybił piłkę zmierzającą do okienka jego bramki. Podopieczni Bruno Labbadii przeczekali szturm gospodarzy i sami zdobyli bramkę. Z lewej strony Ze Roberto posłał bardzo wysokie dośrodkowanie przed bramkę Standardu, gdzie Sinana Bolat uprzedził Mladen Petrić i głową wpakował piłkę do bramki. O wyrównanie postarał się zastępujący Stevena Defoura w roli kapitana Standardu, Igor de Camargo. 27-letni Brazylijczyk skierował piłkę do bramki Rosta po głębokim dośrodkowaniu Sebastiana Pocognoliego z rzutu wolnego. Radość kibiców gospodarzy nie trwała jednak długo, a trybuny Stade de Sclessin ponownie uciszył strzelec pierwszej bramki dla Hamburgera. Uderzenie reprezentanta Chorwacji powinno jednak zadowolić nawet najbardziej wymagających fanów futbolu. Z lewego skrzydła w pole karne gospodarzy zacentrował Dennis Aogo, a Petrić podręcznikową "przewrotką" zaskoczył Bolata! To trafienie absolutnie będzie kandydować do miana najpiękniejszej spośród wszystkich bramek w pierwszej edycji Ligi Europejskiej. Emocji - chociaż tym razem negatywnych - nie brakowało do końcowych sekund pierwszej połowy. Najpierw sędzia pilujący wydarzeń w polu karnym Hamburgera został trafiony w głowę przedmiotem rzuconym z trybun, a tuż przed przerwą Frank Rost i Victor Ramos mieli sobie coś do wyjaśnienia, za co sędzia ukarał ich żółtymi kartkami.
W drugiej połowie Standard bił w głową w mur. Albo gracze Domenico D'Oforio wybierali fatalne rozwiązania pod polem karnym Hamburgera, albo znakomicie spisywał się Rost. Tak było na przykład w 60. minucie, kiedy bramkarz gości świetnie obronił strzał Deidounne Mbokaniego z kilku metrów. Standard dobił w 90. minucie Paulo Guerrero ustalając wynik spotkania na 3:1.
Ogromne pretensje do sędziego Floriana Meyera będą mieć piłkarze Valencii. Niemiecki arbiter nie odważył się na Vicente Calderon w Madrycie podyktować "11" za faul na Nikoli Zigiciu. Napastnik Nietoperzy w 84. minucie został powalony w polu karnym gospodarzy, ale gwizdek sędziego milczał. Podopieczni Unaia Emery'ego - który ostatnie minuty meczu oglądał z trybun w wyniku ujrzenia czerwonej kartki za obnoszenie się z pretensjami do arbitra - powinni mieć jednak zastrzeżenia przede wszystkim do siebie, bowiem przez 90 minut rewanżu na obiekcie Rojiblancos nie potrafili zdobyć bramki, która dawałaby im awans do następnej fazy rozgrywek. Pokonać Davida De Gei nie udawało się ani Davidowi Villi (między innymi trafił w poprzeczkę), ani Juanowi Macie, ani Zigiciowi, a sytuacji ku temu mieli bez liku. Także Atletico nie ograniczało się jedynie do obrony bramkowego (2:2) remisu sprzed tygodnia, ale i Cesar nie dawał się pokonać. W sumie obie drużyny oddały aż 22 strzały na bramki rywali. Florian Meyer doliczył aż 6 minut do regulaminowego czasu gry, a kiedy gwizdnął po raz ostatni, otoczył go wianuszek piłkarzy Valencii. Ruben Baraja w dość jasny sposób przekazał mu co myśli o jego pracy, a Zigić wymachiwał mu przed oczami rozerwaną koszulką. Atletico po raz drugi w fazie pucharowej Ligi Europejskiej awansowało do kolejnej rundy dzięki korzystniejszemu bilansowi bramkowemu. Tak było także w 1/8 finału kiedy wyeliminowali Sporting Lizbona, ale i w fazie grupowej Ligi Mistrzów zapewnili sobie 3. miejsce, dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu w bezpośrednich zakończonych remisami starciach z Apoelem Nikozja.
***
Półfinałowe pary Ligi Europejskiej:
22 i 29 kwietnia
Hamburger SV - Fulham Londyn
Atletico Madryt - Liverpool FC
***
Atletico Madryt - Valencia CF 0:0
Pierwszy mecz: 2:2, awans: Atletico Madryt
Liverpool FC - Benfica Lizbona 4:1 (2:0)
1:0 - Kuyt 27'
2:0 - Lucas 34'
3:0 - Torres 59'
3:1 - Oscar Cardozo 70'
4:1 - Torres 82'
Pierwszy mecz: 1:2, awans: Liverpool FC
Standard Liege - Hamburger SV 1:3 (1:2)
0:1 - Petrić 20'
1:1 - De Camargo 33'
1:2 - Petrić 35'
1:3 - Guerrero 90'
Pierwszy mecz: 1:2, awans: Hamburger SV
VfL Wolfsburg - Fulham Londyn 0:1 (0:1)
0:1 - Zamora 1'
Pierwszy mecz: 1:2, awans: Fulham Londyn