W poprzednim sezonie też spisywano nas na straty - rozmowa z Kamilem Glikiem, obrońcą Piasta Gliwice

W poprzednim sezonie zagrali na nosie polskim ekspertom, bo wbrew ich opinii pozostali w ekstraklasie. W tym zamierzają to powtórzyć. Piast Gliwice już w najbliższą sobotę może postawić ważny krok w kierunku utrzymania. Jeżeli pokona Polonię Warszawa, cel będzie naprawdę blisko.

Agnieszka Kiołbasa
Agnieszka Kiołbasa

Agnieszka Kiołbasa: Po zwycięstwie nad Koroną Kielce na nowo wlaliście nadzieję w serca kibiców. Wasze szanse na pozostanie w ekstraklasie wzrosły.

Kamil Glik:
Na pewno po tym zwycięstwie kamień spadł z serca. Dzięki tej wygranej mamy lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Koroną, a to może mieć duże znaczenie w ostatecznym rozrachunku. Teraz przed nami kolejny bardzo ważny mecz z Polonią Warszawa.

Przed wami jeszcze siedem spotkań, z czego cztery rozegracie u siebie. To może mieć spore znaczenie, bo zdecydowanie lepiej prezentujecie się w meczach przed własną publicznością.

- To prawda, ale w tym momencie najważniejszy jest ten sobotni mecz. Gdybyśmy go wygrali, mielibyśmy 26 punktów i do utrzymania brakowałby nam w zasadzie już tylko jeden krok. Wszyscy sobie zdajemy sprawę z wagi tego spotkania i będziemy chcieli go wygrać za wszelką cenę.

Powtórzyła się sytuacja z poprzedniego sezonu. Wówczas po powrocie na swój stadion też wygraliście 1:0.

- W tamtym sezonie mecz z Górnikiem był w pewnym sensie przełomowy, bo sięgnęliśmy po punkty w starciu z rywalem w walce o utrzymanie. Od tego momentu graliśmy też dużo lepiej, bo pokonaliśmy m.in. na wyjeździe ŁKS Łódź. Chcielibyśmy, aby teraz sytuacja się powtórzyła. Musimy konsekwentnie iść za ciosem i wygrywać kolejne spotkania.

Zwycięstwo nad Polonią będzie miało podwójne znaczenie. Jeżeli wygracie, będziecie dodatkowo lepsi w dwumeczu.

- Dokładnie. Mielibyśmy nad nią sześć punktów przewagi i jak zauważyłaś lepszy bilans w bezpośrednich konfrontacjach. Najpierw musimy jednak wygrać. Trzeba też mieć na uwadze, że później czekają nas bardzo trudne mecze z Legią i Wisłą, w których może być różnie. Na pewno, gdyby w tych spotkaniach udało się zdobyć jakieś oczka, to byłby dla nas niezły bonus.

W tym sezonie zremisowaliście już z Legią, z Lechem. Pokazaliście, że w pojedynkach z wielkimi polskiej piłki wcale nie stoicie na straconej pozycji.

- To prawda. W tamtym roku zremisowaliśmy też z Wisłą w Gliwicach, więc można powiedzieć, że ta czołówka nam leży. Bardzo chcielibyśmy przywieźć z Warszawy jakieś punkty, a później ugrać coś z w meczu z krakowianami.

Powody do optymizmu możecie mieć, bo w trzech ostatnich meczach dwukrotnie zagraliście na zero z tyłu.

- W końcu nasza gra obronna wygląda lepiej. U siebie tracimy mniej bramek. W starciu z Koroną na pewno pomógł nam Maciek Nalepa. Miał bodajże dwie bardzo dobre interwencje, grał pewnie, wprowadził spokój w nasze poczynania.

Właśnie. Gdyby nie Maciek, moglibyście nie wygrać. Okazji do zdobycia bramek mieliście co prawda sporo, ale twoi koledzy z ataku seryjnie je marnowali. Ta skuteczność powinna być lepsza.

- Zdecydowanie tak i to na pewno martwi. W momencie, kiedy powinniśmy byli strzelić drugą bramkę i rozstrzygnąć o losach meczu, wprowadziliśmy niepotrzebną nerwowość w nasze poczynania. Jeszcze sędzia mógł przecież podyktować rzut karny, bo wydaje mi się, że Koronie należała się jedenastka. Oglądałem powtórki tej sytuacji. Mogło się to źle dla nas skończyć i myślę, że wówczas nie moglibyśmy sobie tego wybaczyć. Na szczęście w tym przypadku niewykorzystane sytuacje się nie zemściły.

Z drugiej jednak strony możecie mieć pretensje do sędziego, bo nie uznał wam bramki, a jak wykazały powtórki Jakub Biskup nie był na spalonym.

- Bramka rzeczywiście była prawidłowa. Arbiter popełnił jednak błąd i jej nie uznał. Na szczęście później trafiliśmy do siatki i mogliśmy się cieszyć z prowadzenia. Dobrze też, że sędzia nie wskazał na wapno w sytuacji, o której wspomniałem, bo naprawdę mielibyśmy problem.

Można powiedzieć, że oddał wam to, co wcześniej zabrał.

(śmiech) Można tak powiedzieć. Nie wiem, czy sędzia też tak na to spojrzał, ale myślę, że raczej niczego nie chciał nam oddawać.

Teraz zagracie z Polonią Warszawa, która w miniony weekend bardzo pechowo przegrała z Wisłą.

- Polonia ma potencjał, posiada w swoim składzie ciekawych zawodników. Czeka nas na pewno bardzo ciężki mecz. Rywale przyjadą do Gliwic z zamiarem odniesienia zwycięstwa, bo dla nich to spotkanie jest tak samo ważne, jak dla nas. Jeżeli wygramy, będziemy mieli nad Polonią bezpieczną przewagę przed trudnymi meczami z Legią i Wisłą.

W meczu z Koroną w odniesieniu zwycięstwa pomogli wam kibice. Może teraz będzie podobnie.

- Całkiem inaczej gra się w Gliwicach. Do Wodzisławia przyjeżdżało ok. 1,5 tys. ludzi, a ostatnio nasz stadion zapełnił się do ostatniego miejsca. Atmosfera była świetna i to nas dodatkowo zmobilizowało.

Cały czas walczycie o pozostanie w ekstraklasie, chociaż w pewnym momencie wasza sytuacja była fatalna. Wbrew temu, co mówią eksperci nie składacie broni.

- My już w poprzednim sezonie musieliśmy wszystkim udowadniać, że zasługujemy na ekstraklasę. W tamtym roku też wszyscy spisywali nas na straty, twierdzili, że jesteśmy pewnym kandydatem do spadku, a stało się inaczej. Cały czas walczymy, nadal jesteśmy w grupie drużyn, które walczą o utrzymanie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×