Lechowi z Arką zawsze grało się bardzo ciężko. Gdynianie nastawili się głównie na obronę własnej bramki i sporadycznie wyprowadzali szybkie akcje. - Musieliśmy cały czas być skoncentrowani, aby nie pozwolić Arce wyprowadzić kontry, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że w ten sposób będą chcieli z nami grać - mówi Bartosz Bosacki. O tym, że gdynianie nie leżą poznaniakom mówią choćby statystyki. Poprzednie zwycięstwo Lecha nad Arką w Poznaniu miało miejsce 28 lat temu. Kapitan Kolejorza nie przywiązywał do tego zbyt dużej wagi. - Nie patrzyłem na to w ten sposób. Zaczęliśmy przełamywać te passy i po meczach z Polonią oraz Cracovią byłem optymistą - dodaje.
Podopieczni Jacka Zielińskiego wygrali 2:0 po bramkach Semira Stilicia i Grzegorza Wojtkowiaka. Przy drugim golu blisko strzelca bramki był właśnie Bosacki, który zazwyczaj zbierał piłki grane na długi słupek. - Kątek oka widziałem, że Grzesiek się skrada. W tej chwili ja mam częściej wchodzić na krótki słupek - opowiada "Bosy".
Zwycięstwo z Arką jest bardzo cenne, bowiem pozwoliło zbliżyć się do Wisły na jeden punkt. Należy jednak pamiętać, że krakowianie mają do rozegrania przełożony mecz ze Śląskiem Wrocław, ale i tak Wisła czuje presję ze strony Kolejorza. - Zdawaliśmy sobie sprawę jak ważne jest to spotkanie, szczególnie przed meczem w Krakowie. Zrobiliśmy duży krok do upragnionego celu. Po spotkaniu z Wisłą zostanie jeszcze pięć kolejek i będą one ważniejsze od meczu z krakowianami - twierdzi Bosacki.
W zeszłym roku Lech miał spore szanse na zdobycie tytułu mistrza Polski, ale stracił sporo punktów z drużynami z dolnych rejonów tabeli i ostatecznie sezon zakończył na trzecim miejscu w tabeli. Doświadczenia z zeszłej wiosny są bardzo przydatne w bieżących rozgrywkach. - Kluczem do mistrzostwa jest nie tracenie punktów z zespołami teoretycznie słabszymi i nie przegrywanie konfrontacji z zespołami walczącymi o mistrzostwo. Wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniego sezonu - zakończył kapitan poznańskiego zespołu.