Irytująca nieskuteczność biało-zielonych - relacja z meczu Lechia Gdańsk - Polonia Bytom

Mimo ambitnej gry przez ponad godzinę spotkania i także rzutu karnego w siódmej minucie, Lechia Gdańsk zremisowała bezbramkowo z Polonią Bytom. Zawiodła przede wszystkim skuteczność gdańszczan, a także ostatnie pół godziny, gdy obie drużyny nie miały pomysłu na grę.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Spotkanie poprzedziła minuta ciszy ku czci ofiar prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Sam mecz zaczął się od bardzo śmiałych ataków zawodników gdańskiej Lechii. Już w pierwszej minucie gdańszczanie oddali pierwszy strzał. Prawą stroną ruszył Paweł Nowak, który minął obrońcę i strzelił na bramkę z 10 metrów. Zabrakło precyzji i piłka przeleciała metr od bramki Wojciecha Skaby. Gdańszczanie nie zwalniali tempa. W szóstej minucie Ivansa Lukjanovsa na polu karnym faulował Tomasz Nowak i Lechia stanęła przed znakomitą szansą na strzelenie bramki. Rzut karny źle wykonał jednak Hubert Wołąkiewicz i piłka przeleciała minimalnie obok bramki. - Nie znam odpowiedzi na pytanie, czy mamy fatum rzutów karnych. Wydaje się, że sytuacja jest prosta i przejrzysta - jedenasty metr, duża bramka i bramkarz. Hubert jako nie pierwszy i nie ostatni nie strzelił bramki z takiej pozycji - powiedział po meczu Tomasz Kafarski.

Ta sytuacja nie zniechęciła jednak gdańszczan do ataków. Wręcz przeciwnie. Biało-zieloni ruszyli jeszcze bardziej do ofensywy. Dużą szansę miał w 12 minucie Sergejs Kożans, który po rzucie rożnym strzelał głową na bramkę Polonii. Piłka przeleciała jednak minimalnie obok słupka. Bytomianie pierwszy strzał na bramkę oddali dopiero w 18 minucie. Marcin Radzewicz uderzył jednak daleko obok bramki Pawła Kapsy. Dwie minuty później po znakomitym podaniu Tomasza Dawidowskiego, Piotr Wiśniewski wyszedł na sam na sam z bramkarzem Polonii. Skabie udało się wybić piłkę.

W kolejnych minutach cały czas atakowali gdańszczanie, praktycznie zamykając swoich rywali na ich własnej połowie. W 35 minucie mięli znakomitą szansę na strzelenie bramki. Z rzutu wolnego dogrywał piłkę Paweł Nowak, przedłużył ją Wiśniewski, jednak bramkarz wybił piłkę na poprzeczkę. Wiśniewski mógł zdobyć też bramkę 10 minut później. Uderzał on z rzutu wolnego, a obronił - z wielkim trudem - Wojciech Skaba. Do końca spotkania bardzo mocno naciskali gdańszczanie. Mimo wielkich starań nie udało im się strzelić bramki.

Lechia nie zwalniała tempa i od początku drugiej połowy również co chwila tworzyła groźne sytuacje. W 48 minucie Dawidowski podał piłkę do Lukjanovsa, ten przedłużył ją do Nowaka, ale wychowanek Wisły Kraków nie odnalazł się na polu karnym i zamiast od razu strzelać... zgubił piłkę. Gdańszczanie strzelali raz za razem. Aktywni byli przede wszystkim Lukjanovs, Dawidowski, Nowak i Wiśniewski, którego potężny strzał w 58 minucie przeleciał minimalnie nad poprzeczką. Piłka jednak ciągle nie chciała znaleźć drogi do bramki Skaby.

To był jednak jeden z ostatnich ataków biało-zielonych, a także jeden z ostatnich ataków w całym meczu! Tempo gry momentalnie stanęło, a obie drużyny nie miały za bardzo pomysłu na grę. Co ciekawe mimo że od 60 minuty poziom gry nie mógł zachwycić nawet najmniej wytrawnego fana piłki nożnej, pierwsza zmiana w meczu miała miejsce na 15 minut przed końcem spotkania. Ostatni kwadrans upływał właśnie przede wszystkim na roszadach w składzie. - W ostatnich 30 minutach zabrakło nam siły, pomysłu i wkradła się irytacja. Staraliśmy się wrzucać, wstrzeliwać piłkę, rozgrywać, ale znowu zawód - ocenił końcówkę spotkania Łukasz Surma.

W 84 minucie Polonia miała jednak szansę na strzelenie bramki. Piłkarze tego klubu przejęli piłkę przy własnym polu karnym i ruszyli akcją pięciu na trzech. Na bramkę strzelał wprowadzony kilka minut wcześniej Piotr Tomasik, lecz minimalnie chybił. - Myślałem, że powtórzy się sytuacja z zeszłego roku, gdzie wyprowadziliśmy jedną-dwie kontry i strzeliliśmy bramkę - mówił po spotkaniu Jurij Szatałow, trener Polonii. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry, ostatnią szansę mięli gdańszczanie. Wrzutkę w pole karne wyłapał Skaba i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. - Musimy stworzyć około dziesięciu sytuacji, to może jedna wpadnie. Było 4-5 stuprocentowych sytuacji, a to było za mało. Musimy więc zwiększyć tą liczbę do dziesięciu i prawdopodobieństwo się zwiększa. Stworzyliśmy dużo sytuacji, a piłka i tak nie wpada. Musi być więcej sytuacji, ale to jest do zrobienia - nawet z Ruchem, który zagra bardziej ofensywnie. To już śmiech przez łzy. Polonia nie chciała wygrać, remis ich satysfakcjonował - powiedział po spotkaniu Łukasz Surma.

Lechia Gdańsk - Polonia Bytom 0:0 (0:0)

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Kożans, Mysona - Pietrowski (90' Bajic), Surma, P.Nowak - Wiśniewski (86' Kaczmarek), Dawidowski (79' Buzała), Lukjanovs.

Polonia Bytom: Skaba - T.Nowak, Klapeczyński, Killar, Kotrys - Sawala, Kuranty - Radzewicz (75' Tomasik), Barcik, Bażik - Bykowski (87' Milinkovic).

Żółte kartki: Mysona, Kożans, Surma (Lechia), Kuranty (Polonia).

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Najlepszy zawodnik Lechii: Piotr Wiśniewski.

Najlepszy zawodnik Polonii: Wojciech Skaba.

Najlepszy zawodnik meczu: Piotr Wiśniewski.

Widzów: 5.000.

Ocena spotkania: 3,0. Szczególnie pierwsza połowa mogła się bardzo podobać kibicom zgromadzonym na stadionie przy ulicy Traugutta. Gdańszczanie gryźli trawę i łącznie przez cały mecz stworzyli 4-5 stuprocentowych sytuacji. Gdyby zdobyli bramkę, byłaby to najładniejsza połowa w ich wykonaniu od wielu meczów. Niestety nie wpadły żadne bramki, a sam mecz mógł skończyć się w 60 minucie, gdyż ostatnie pół godziny przypominały bardziej szachy, niż piłkę nożną.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×