Tym samym przy Kałuży powtarza się sytuacja z ubiegłego sezonu, kiedy zespół prowadzony przez Artura Płatka zajął przedostatnie miejsce w lidze, ale zachował ekstraklasowy byt dzięki karnej degradacji Łódzkiego Klubu Sportowego. Przez zamieszanie powstałe przy tej okazji Pasy - mówiąc dyplomatycznie - nie należą do ulubieńców piłkarskiej Polski. Zwraca na to uwagę również opiekun Cracovii, Orest Lenczyk: - Ja nie mam satysfakcji z tego, że ktoś na ulicy mi powie: "Cracovia nie zasługuje na spadek". Nie ma litości. Gdziekolwiek nie jedziemy, to wyzywają nas od tych, co kupili grę w lidze. Nie wiem jaki to ma wpływ na zawodników. Czasem myślę, że dla dobra sprawy trzeba było spaść, a teraz grać ładnie ligę niżej i wejść.
Trener Pasów miał dużo czasu na snucie podobnych wniosków. Cracovia jako jedna z czterech drużyn ekstraklasy zdążyła bowiem w terminie rozegrać spotkanie 24. kolejki z Zagłębiem Lubin. Mecz rozegrany 9 kwietnia - w przededniu tragedii pod Smoleńskiem - zakończył się bezbramkowym remisem. Tym samym podopieczni Lenczyka zdobyli swój czwarty wiosenny punkt.
- Przerwa ma to do siebie, że jednym wychodzi na dobre, drugim na złe. Dopiero gra to zweryfikuje. Okazuje się, że nawet mimo braku meczów mamy ubytek zawodników spowodowany kontuzjami. Może nie są to groźne urazy, ale ci piłkarze nie są brani pod uwagę na najbliższy pojedynek - mówi Lenczyk, mając na myśli Łukasza Tupalskiego, Wojciecha Łuczaka i Mariusza Sachę. Natomiast kontuzjowany w czasie meczu na Dialog Arena w Lubinie Michał Goliński nie zagra już w ogóle w tym sezonie.
Na szczęście dla Cracovii, do dyspozycji szkoleniowca jest już Mateusz Klich. 19-letni pomocnik wraca do gry po odcierpieniu kary trzech meczów, na którą skumulowały się absencje za czwartą żółtą kartką i czerwony kartonik obejrzany w meczu z Arką Gdynia. - Od pewnego czasu zauważałem brak Klicha na boisku, ale nie wiem w jakiej formie będzie w Bytomiu. Wcześniej wydawało mi się, że kiedy Goliński wróci, będzie groźny dla rywali, a było, jak było... - zastrzega Lenczyk, ale wiadomo, że forma Klicha będzie kluczowa dla siły ofensywnej Cracovii.
Lenczyk zdaje się być przytłoczony okolicznościami, w jakich przyszło jego ekipie znaleźć się na finiszu rozgrywek. Chodzi zarówno o sytuację Cracovii w tabeli, ale również stanie kadrowym: - Do Bytomia bierzemy tych, którzy są zdrowi. Co do umiejętności, nie chcę się wypowiadać....
- To jest "być albo nie być". Pozostałe mecze tak układają tabelę, że punkty przez nas roztrwonione doprowadziły do tego, że upatruje się w nas spadkowicza. Przyznam, że to jest bardzo bolesne. Nie ma jednak litości - Odra i Zagłębie na początku rundy pozbierały punkty. Nie pamiętam od lat takiej sytuacji, by na 6 kolejek przed końcem rozgrywek nie było wyraźnego spadkowicza. To jest wspaniałe dla kibiców, ale staje się dramatyczne dla tych, którzy biorą w tym udział - analizuje Lenczyk, któremu wyraźnie nie w smak jest pora, jaką na rozegranie spotkania ustaliły Ekstraklasa SA i Orange Sport. Na murawę stadionu przy Olimpijskiej w Bytomiu piłkarze Cracovii i Polonii wybiegną o godzinie 12:30: - Nie przypominam sobie również, by moja drużyna w ostatnich latach grała mecz mistrzowski o tej godzinie. Szykuje się nam więc western w samo południe. Sam jestem ciekaw, jak moi zawodnicy zaprezentują się o tej godzinie. W dodatku, że dwa dni temu trenowaliśmy przy plus 6 stopniach, a w sobotę ma być plus 18. Zastanawiające jest to, że już nikt do końca sezonu nie będzie grał o tej godzinie. Tylko Cracovii zrobiono taki prezent....
- Jeśli z Polonią nie zdobędziemy żadnego punktu, będziemy już w zasadzie pod wodą. Nie patrzę na inne zespoły - musimy martwić się o siebie. Będzie bardzo źle, jeśli pojedziemy się tam bronić - puentuje doświadczony opiekun Cracovii.