Bez drugiej linii się nie awansuje - relacja z meczu ŁKS Łódź - Sandecja Nowy Sącz

Sandecja Nowy Sącz pokonała na wyjeździe piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego 3:1 w meczu 27. kolejki I ligi. Dzięki zwycięstwu, podopieczni Dariusza Wójtowicza awansowali na pozycję wicelidera rozgrywek. Gospodarze natomiast kompletnie zawiedli.

Norbert Namejski
Norbert Namejski

Stawką sobotniego pojedynku było drugie miejsce w ligowej tabeli. ŁKS tę lokatę bronił, a w dodatku grał na własnym boisku, Sandecja była, mówiąc terminologią bokserską, pretendentem. W barwach klubu z Łodzi wielu doświadczonych piłkarzy - Bogusław Wyparło, Tomasz Hajto, Tomasz Adamski, Piotr Świerczewski, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Życie zweryfikowało jednak wszystko i pokazało, że w piłce nożnej punktów nie przyznaje się za zasługi, lecz za twardą grę i ciężką pracę przez 90 minut.

Tylko pierwszy kwadrans mógł się, choćby połowicznie, podobać kibicom ŁKS-u. Łodzianie w tym fragmencie grali pressingiem na całym boisku, próbując szybko objąć prowadzenie. Już wtedy widać było jednak, że gospodarzom ciężko będzie o końcowy sukces, bowiem bez formy jest praktycznie cała druga linia drużyny, prowadzonej przez Grzegorza Wesołowskiego, a w ataku biegał osamotniony Łukasz Gikiewicz, który miałby spore problemy z ograniem 4 czy 5 obrońców gości. Dlaczego "miałby"? Dlatego, że nie miał mu nawet kto podać piłki, więc i napastnik gospodarzy rzadko mógł choćby próbować forsować defensywę Sandecji.

Po 15 minutach, lista strzelców w tym meczu została otwarta. Piłkę na własnej połowie stracił Pavol Balaz, poszła szybka wrzutka w pole karne ŁKS-u, a tam był niepilnowany Dariusz Gawęcki, który strzałem głową umieścił futbolówkę w siatce.

Jeszcze dwukrotnie w pierwszej części spotkania piłka lądowała między słupkami i wynik do przerwy powinien brzmieć 1:2, jednak nie popisał się arbiter - pan Tomasz Garbowski z Opolskiego ZPN-u. Nie uznał on dwóch prawidłowo zdobytych goli, jednak na szczęście pomylił się po jednym razie w każdą stronę, więc żadna z drużyn nie mogła usprawiedliwiać się tym po końcowym gwizdku. Najpierw goście powinni prowadzić 2:0. Wyparło bardzo niepewnie interweniował po strzale z dystansu, wypuścił piłkę przed siebie, a tam dobił ją jeden z graczy Sandecji. Sędzia jednak zamiast wskazać na środek boiska, odgwizdał faul na bramkarzu ŁKS-u, którego wydaje się, że nie było. Rachunki się wyrównały w 40. minucie, kiedy to zza pola karnego strzelał Gikiewicz, piłki nie złapał Mariusz Różalski, który zdołał ją tylko sparować przed siebie, a wpakował ją do bramki Vahan Geworgyan. Tym razem jednak decyzja sędziego brzmiała: "spalony", choć powtórki telewizyjne pokazały, że nic takiego nie miało miejsca.

Po przerwie, z minuty na minutę coraz bardziej rzucała się w oczy nieporadność piłkarzy ŁKS-u, którzy praktycznie nie posiadali linii pomocy. Brzmi to może dziwnie, gdy na boisku jest wielokrotny reprezentant Polski - Świerczewski, a także Geworgyan, wyróżniający się w poprzednich meczach, ale to nie ci sami zawodnicy, co kiedyś. ŁKS próbował atakować, jednak nie był w stanie wypracować sobie dogodnych sytuacji, a goście bardzo mądrze się bronili, wyprowadzając przy tym niebezpieczne kontry.

Gdy natomiast nadarzyła się okazja, goście bezlitośnie punktowali łodzian. W 50. minucie Maciej Bębenek wszedł jak w przysłowiowe masło w obrońców ŁKS-u, minął trzech z nich i przy jego strzale przy słupku, Wyparło był bez szans.

Ostatnie minuty to jeszcze wymiana ciosów w postaci uderzeń z dystansu. Najpierw niekryty zupełnie na linii pola karnego znalazł się Michał Jonczyk. Miał on czas, aby zastanowić się, co zrobić z piłką, przymierzyć i pewnym strzałem podwyższyć na 3:0. Tuż przed końcem spotkania honorowego gola zdobył natomiast strzałem lobem z 20 metrów Hajto.

Po końcowym gwizdku miło było patrzeć na spontaniczną radość zespołu Sandecji. Gracze z Nowego Sącza, choć przed sezonem nie stawiani wśród pretendentów do awansu, spisują się znakomicie, walczą w każdym meczu o komplet punktów i pną się w górę tabeli. Po sobotnim pojedynku to oni są wiceliderami rozgrywek i to rywale muszą ich gonić.

ŁKS Łódź - Sandecja Nowy Sącz 1:3 (0:1)
0:1 - Gawęcki 15'
0:2 - Bębenek 50'
0:3 - Jonczyk 88'
1:3 - Hajto 90'

ŁKS Łódź: Wyparło - Balaz, Woźniczka, Adamski, Hajto, Madejski (68' Wolański), Kujawa, Świerczewski, Jackiewicz (81' Gieraga), Geworgyan (60' Sikora), Gikiewicz.

Sandecja Nowy Sącz: Różalski - Makuch, Frohlich, Jędraszczyk, Borovicanin, Berliński, Bębenek, Gawęcki (90' Janik), Urban, Hlousek (66' Jonczyk), Bania (75' Aleksander).

Żółte kartki: Geworgyan, Hajto, Kujawa, Jackiewicz (ŁKS).

Sędzia: Tomasz Garbowski (Opole).

Widzów: 5000 (ok. 100 gości).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×