Remis po otwartej grze z obu stron - relacja z meczu Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów

Mimo gry w dziesiątkę przez 2/3 spotkania, Lechia Gdańsk zremisowała z Ruchem Chorzów 1:1. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Traugutta obejrzeli ciekawe spotkanie dwóch drużyn walczących o zwycięstwo.

Od początku spotkania wizualnie lepiej prezentowali się zawodnicy Lechii Gdańsk, którzy stworzyli kilka sytuacji podbramkowych. Szwankowała jednak skuteczność biało-zielonych, którzy gdy już byli na wysokości pola karnego, najczęściej się tam gubili. Sytuację w meczu zmieniła zupełnie 17 minuta spotkania, kiedy to Marko Bajić najpierw źle przyjął piłkę, a następnie sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Arkadiusza Sobiecha. Decyzja sędziego mogła być jedna - czerwona kartka dla Serba i dodatkowo żółty kartonik za dyskusje dla Tomasza Dawidowskiego, który przez to nie wystąpi w najbliższym spotkaniu Lechii w Poznaniu.. - Ciężko mi powiedzieć czy bym zdążył, czy nie. Wychodziłem do piłki, robiłem wszystko żeby ją wybić. Marko podjął decyzję, że fauluje. Ciężko mi jednak powiedzieć, czy ja byłbym pierwszy, czy Sobiech, czy może kopnęlibyśmy piłkę razem. Nie ma co gdybać, nie chcę opowiadać bajek - ocenił sytuację bramkarz Lechii, Paweł Kapsa. Za Bajicia na prawą obronę wszedł Marcin Pietrowski. - Zdecydowanie lepiej czuję się w pomocy. Jeżeli jednak trener będzie mnie potrzebował, to na pewno tam zagram - przyznał wychowanek Lechii Gdańsk.

Przez kolejne minuty mecz toczył się w dosyć powolnym tempie. Do czasu. W 35 minucie z rzutu rożnego piłkę dośrodkowywał Gabor Straka, główkował Łukasz Janoszka i mimo, że piłkę próbował wybijać z linii bramkowej Arkadiusz Mysona, padła bramka dla chorzowian. - Fajnie, że udało mi się strzelić bramkę - cieszył się Janoszka, który chwilę później jednak popełnił błąd. - Straciłem piłkę na środku boiska - przyznał strzelec bramki dla Ruchu. Po tej stracie lewą stroną boiska przebiegł Tomasz Dawidowski, dograł piłkę na pole bramkowe rywali i niefortunnie piłkę do własnej bramki wbił wślizgiem Grzegorz Baran. - Pierwsza połowa była trochę szalona. Jako zespół nie najlepiej weszliśmy w spotkanie. Moja niefortunna interwencja, to była pierwsza bramka samobójcza w karierze - skomentował Baran. Do końca pierwszej połowy obydwa zespoły nie stworzyły żadnej bramkowej sytuacji.

Mimo osłabienia, Lechia Gdańsk świetnie zaczęła drugą połowę. W 46 minucie Piotr Wiśniewski na polu karnym rywala minął trzeci rywali i z wprost idealnej pozycji strzelił nieczysto i piłka powędrowała tuż obok bramki Krzysztofa Pilarza. Wiśniewski miał też swoją szansę w 61 minucie, lecz tym razem jego strzał z dystansu znakomicie wybronił golkiper Ruchu. Z każdą kolejną minutą Ruch wypracowywał sobie coraz większą przewagę na boisku. W 77 minucie chorzowianie stworzyli najlepszą swoją szansę w tej połowie. Prawą stroną boiska pobiegł Krzysztof Nykiel i piłkę na głowę Arkadiuszowi Sobiechowi. Do tego wyszedł Kapsa i Sobiech musiał przedłużyć piłkę. Ta przeleciała w lewym kierunku i w doskonałej sytuacji znalazł się Janoszka. Strzelec pierwszej bramki dla Ruchu jednak spudłował.

Kolejną szanse podopieczni Waldemara Fornalika mieli w 85 minucie. Najpierw z dystansu uderzał Wojciech Grzyb, Kapsa wybił piłkę przed siebie, dobijał Sobiech i w znany chyba tylko sobie sposób bramkarz biało-zielonych wybił piłkę na rzut rożny. - Najbardziej bałem się właśnie tej sytuacji, którą sam sprokurowałem. Powinienem się bezpieczniej zachować przy strzale Grzyba i mieć czyste papcie. Na szczęście się wybroniłem, bo byłaby to z pewnością moja bramka - przyznał Kapsa. Mimo ponad godzinnej gry w przewadze jednego zawodnika Ruchu Chorzów, Lechia dzielnie stawiła opór piłkarzom z Górnego Śląska i mecz zakończył się remisem. - Na spółkę Matka Boska z Pawłem Kapsą doprowadzili do tego, że piłka nie wpadła bramki w drugiej połowie. Ten punkt bardzo szanuję i powiedziałem chłopakom, że to przełamanie Traugutta. Lechia nie wygrała, ale w dziesięciu pokazała, że potrafi grać bardzo odważnie z bardzo grającym dotychczas i dzisiaj Ruchem Chorzów - powiedział po spotkaniu trener Tomasz Kafarski. Nieszczęśliwie dla gdańszczan zakończyło się to, że czterech zawodników będzie pauzowało w najbliższym meczu za kartki. Są to Tomasz Dawidowski, Piotr Wiśniewski, Marko Bajić i Krzysztof Bąk.

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 1:1 (1:1)

0:1 - Janoszka 35'

1:1 - Baran 36' (sam)

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Bajić, Mysona - Pietrowski, Surma, Nowak (83' Laizans) - Wiśniewski, Dawidowski (72' Buzała), Lukjanovs (72' Rogalski).

Ruch Chorzów: Pilarz - Jakubowski (85' Stawarczyk), Nykiel, Sadlok, Grodzicki - Grzyb, Straka, Baran, Pulkowski (46' Piech), Janoszka - Sobiech.

Żółte kartki: Dawidowski, Wiśniewski, Bąk (Lechia), Piech, Grodzicki (Ruch).

Czerwona kartka: Bajic (Lechia).

Najlepszy zawodnik Lechii: Paweł Kapsa.

Najlepszy zawodnik Ruchu: Gabor Straka.

Najlepszy zawodnik meczu: Paweł Kapsa.

Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).

Widzów: 7.000 (w tym 440 z Chorzowa).

Ocena spotkania: 4,5 - Lechia i Ruch zagrały ze sobą spotkanie. Był to jeden z lepszych meczów w Gdańsku w tym sezonie. Nie brakowało licznych akcji podbramkowych, czy też wymiany podań. Ani Lechia, ani Ruch nie blokowały własnej bramki, tylko były bardzo kreatywne. Nawet czerwona kartka w 17 minucie nie zmieniła obrazu gry. Przynajmniej taki poziom chcielibyśmy oglądać we wszystkich spotkaniach ligowych rozgrywanych w naszym kraju. Jeśli do tego dodać niezłą jak na polskie realia frekwencję oraz pełną klatkę gości, którzy aby zobaczyć mecz rozpoczynający się o godzinie 17:00, byli w niej od godziny 11, rysuje się obraz spotkania, których w Polsce zbyt wielu nie ma.

Źródło artykułu: