Jakub Ławecki nie spełni już jednego ze swoich marzeń i nie powróci do gry na zielonej murawie. Po długiej walce z chorobą zmarł 22 kwietnia. W poniedziałek 26 kwietnia został pochowany na lubelskim cmentarzu przy ulicy Lipowej. Żegnało go bardzo wiele osób, wśród których nie zabrakło i jego kolegów z boiska oraz kibiców, z którymi miał zawsze dobry kontakt.
Po zakończonej rundzie jesiennej sezonu 2008/2009 Jakub Ławecki poczuł się źle. W szpitalu znalazł się w listopadzie 2008 roku. Początkowo podejrzewano grypę, lecz ostateczna diagnoza okazała się straszliwa. U zawodnika wykryto białaczkę złośliwą. Był on wtedy piłkarzem Stali Stalowa Wola. O tym jak potraktował go klub i trener lepiej nie wspominać. Chwały to ludziom związanym ze stalowowolską piłką nożną na pewno nie przyniesie.
Od Ławeckiego nie odwrócili się koledzy z boiska i kibice. Organizowali oni zbiórki krwi, której tak potrzebował zawodnik. Piłkarze Stali wstawiali się za nim u kierownictwa klubu. Pomagali fani z całej Polski, a w kraju odbywały się różnego rodzaju turnieje.
Sam piłkarz nie chciał się poddać chorobie. Tak jak na boisku - był twardy i nieustępliwy. - Wiedziałeś jaki to ciężki mecz, że obrona może być ciężka, że może skończyć się przegraną. Jednak podjąłeś walkę. Przyjmowałeś najcięższą chemioterapię. Potem przeszczep w Katowicach. Czy przegrałeś? Lekarze kiedy wykryli twoją chorobę dawali ci rok - przeżyłeś półtora - mówił ksiądz podczas nabożeństwa żałobnego. Niedawno wziął ślub ze swoją ukochaną Małgorzatą. Wydawało się, że może on wyjść z choroby. W czwartek wieczorem stało się jednak najgorsze.
Jakub Ławecki 10 marca 2010 roku skończył 25 lat. Na boisku występował jako obrońca, czasami grywał jako pomocnik. Po raz ostatni w meczu ligowym zagrał 15 listopada 2008 roku. Wyszedł w podstawowym składzie Stali Stalowa Wola, która bezbramkowo zremisowała wówczas z Wartą Poznań. Ostatniego gola zdobył 6 września 2008 roku. Stal pokonała wtedy Górnik Łęczna 4:0, a Ławecki jako ostatni wpisał się na listę strzelców. - Jak wygląda twój mecz bracie i siostro? Czy robisz wszystko, jak dużo ćwiczysz, by rzeczywiście wygrać swój najpiękniejszy mecz? - pytał ksiądz. Teraz Kuba Ławecki zagra już w innej, niebiańskiej drużynie - zapewne z numerem 20, bo właśnie z takim występował na zielonej murawie. Widocznie tam, na górze, potrzebowano go bardziej.
W poniedziałek na lubelskim cmentarzu ostatniej drodze Ławeckiemu towarzyszyło bardzo wiele osób. Nie zabrakło piłkarzy z klubów, w których występował. Smutni, zamyśleni po cichu żegnali swojego kolegę - piłkarza nietuzinkowego, który zdążył zagrać w biało-czerwonych barwach z orzełkiem na piersi. Jego grób pokrył się kwiatami, obok stanęły znicze.
Szkoda tylko, że nikt z włodarzy Stali Stalowa Wola nie pofatygował się osobiście pożegnać zawodnika, który zachorował będąc piłkarzem Stalówki. W końcu ze Stalowej Woli do Lublina nie jest tak daleko... Zielono-czarnych reprezentowali byli, jak i obecni zawodnicy tego klubu. Oni byli na dobre i na złe ze swoim kolegą z boiska.
- Kuba pokazywał ci jak dobrze rozegrać mecz. Jak możesz wygrać swój mecz? - Dobrze się przygotowując. Zagraj dobrze o swoje życie - zakończył swoje kazanie ksiądz.