Arka w meczu z Koroną miała unikać prostych błędów, które ostatnimi czasy zdarzały się zbyt często. Receptę na pokonanie zespołu prowadzonego przez trenera Marcina Sasala trener żółto-niebieskich widział w uważnej grze w obronie od pierwszej do ostatniej minuty. - Widać duże zaangażowanie w treningi i oby przełożyło się to na spotkanie z Koroną, a nie jak to miało miejsce z Polonią Bytom, gdzie zaczęliśmy lekko ospani. Takiej sytuacji musimy uniknąć - zapowiadał przed meczem Dariusz Pasieka. Niestety życie obrało nieco inny scenariusz, a żółto-niebiescy po szybko straconej bramce w 3. minucie spotkania znów musieli odrabiać straty. - Na pewno jesteśmy wszyscy zawiedzeni wynikiem, ponieważ zakładaliśmy, że mecz ten będzie przebiegał zupełnie inaczej. Jednak jeśli w tak ważnym meczu traci się bramkę już w trzeciej minucie meczu to nie jest to komfortowa sytuacja. Musieliśmy ten wynik gonić - mówił z kolei po spotkaniu.
- Myślę, że w pierwszej połowie mieliśmy przewagę. Dobrze układa się współpraca Mawaye z Trytko. Wiadomo, że w tym pojedynku interesowało nas tylko zwycięstwo. Po wyrównującej bramce zagraliśmy odważniej, niestety nadzialiśmy się na kontrę Korony. Spalonego w tej sytuacji na pewno nie było. Paweł Sobolewski wychodził bowiem z głębi pola. Taki obrót spraw spowodował, iż bardzo ciężko było nam odrobić tę stratę - stwierdził opiekun Arki.
Gdynianie zajmują obecnie ostatnie miejsce w tabeli, ale do rozegrania pozostało jeszcze pięć kolejek. Trudno jednak myśleć o pozytywnym rozstrzygnięciu tych konfrontacji skoro w kolejnych meczach popełnia się wciąż te same błędy. Nie wszystko bowiem można zrzucić na brak szczęścia. Często o wszystkim decydują też umiejętności czysto piłkarskie. - Cały czas rozmawiamy o tym i rzeczywiście nie brakuje głosów, że szczęście nam nie sprzyja. Należy jednak pamiętać, że w niektórych sytuacjach to my sami byliśmy sobie winni. W meczu z Polonią Bytom straciliśmy dwie bramki po wyrzucie piłki z autu. Zabrakło asekuracji, popełniliśmy błędy w ustawieniu. Z kolei w meczu ze Śląskiem Wrocław mieliśmy kilka stuprocentowych okazji, których niestety nie udało nam się wykorzystać. Sytuacje były również w meczu z Ruchem czy Zagłębiem, ale znów zabrakło wykończenia - stwierdza szkoleniowiec gdynian. - Może rzeczywiście tak jest, że brakuje nam tego szczęścia, co pokazał choćby mecz z Polonią Warszawa. Nie zwalajmy jednak wszystkiego na brak szczęścia. Trzeba realnie spojrzeć na niektóre sprawy. Popełniamy za dużo błędów, które drogo nasz kosztują. I na pewno nas to boli, bo wiem, że chłopacy chcą, starają się te mecze wygrywać - dodaje.