Pierwsza połowa derbowego meczu Ruchu z Polonią należała zdecydowanie do bytomian. Wprawdzie od początku faworyzowani gospodarze posiadali przewagę w polu, ale ich akcje kończyły się dwadzieścia metrów przed bramką Wojciecha Skaby. Przyjezdni nastawili się na kontry, ale do siatki trafili ze stałego fragmentu gry, ich pierwszego w meczu.
W 18 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Miroslawa Barcika piłkę głową w bramce umieścił z pięciu metrów Bartosz Telichowski. Dla defensora był to debiut w ligowym meczu w barwach Polonii. Przy straconej bramce chorzowianie kryli strefą, ale dali się przechytrzyć byłemu piłkarzowi m.in. Polonii Warszawa, który skoczył wyżej od próbującego interweniować Piotra Stawarczyka.
Strata gola nie podziałała na Niebieskich mobilizująco. Ruch w dalszym ciągu był bezradny. To Polonia niesiona dopingiem ok. tysięcznej grupy swoich fanów mogła podwyższyć wynik. Jednak najpierw Krzysztof Pilarz w pięknym stylu sparował na rzut rożny potężne uderzenie z dystansu Macieja Bykowskiego, a w 34 minucie strzał z pola karnego Marcina Radzewicza minął o centymetry dalszy słupek bramki chorzowian.
Niebiescy w tej odsłonie zagrozili gościom tylko raz. W 25 minucie uderzenie Grzegorza Barana sprzed pola karnego odbił przed siebie Skaba. Do dobitki nie zdążył żaden z zawodników Ruchu i piłkę przejęli bytomianie.
W przerwie w zespole z Cichej doszło do zmiany, która znacząco wpłynęła na losy gry. W miejsce po raz pierwszy grającego w ekstraklasie w wyjściowym składzie Patryka Stefańskiego na placu gry pojawił się Damian Świerblewski i dziewięć minut później cieszył się z pierwszego trafienia w ekstraklasie. Bramka, podobnie jak w spotkaniu z Odrą Wodzisław, wpadła z... niczego. Krzysztof Nykiel przedryblował piłkarzy gości i dośrodkował. Czający się w polu karnym za plecami Piotra Kulpaki Świerblewski sprytnie uwolnił się spod opieki defensora z Bytomia i głową, niemal z tego samego miejsca co przed przerwą Telichowski, trafił po koźle do siatki.
Wyrównujący gol nie zmienił obrazu gry. Ruch w dalszym ciągu posiadał przewagę, ale poza obronionym nogami przez Skabę strzałem sprzed pola karnego Gabora Straki w 63 minucie, podopieczni Waldemara Fornalika nie potrafili zagrozić bramce gości. Polonia nastawiła się na kontry, z którymi bez większych problemów radzili sobie obrońcy Niebieskich. Jednak poświęcenie w defensywie kosztowało Ruch jedną stratę. Za faul żółtą kartkę otrzymał Rafał Grodzicki. Upomnienie wyklucza defensora z arcyważnego pojedynku z Legią.
Grający niemal cały czas w tym samym tempie Ruch jednak dopiął swego. I kolejny raz Niebiescy decydujący cios zadali w końcówce. Na pięć minut przed końcem gry ponownie defensywie Polonii urwał się Nykiel. Obrońca Ruchu na raty dośrodkował piłkę, drugą próbę podejmując po wcześniejszym upadku na murawę. W polu karnym futbolówka znalazła kolejny raz superezerwowego Damiana Świerblewskiego, który z ok. 11 metrów trafił do siatki obok desperacko próbującego interweniować Skaby. Warto dodać, że pomocnik Niebieskich miał trudną pozycję do strzału. Jednak potrafił się doskonale złożyć do uderzenia i zapewnić zespołowi komplet punktów.
Gości nie było już stać na zagrożenie Niebieskim, którzy w końcówce mogli kilka razy skontrować skoncentrowanych na ataku gości. Wygrana z Polonią była dla chorzowian czwartą z rzędu nad lokalnym rywalem. Dodajmy, że Niebiescy w bieżącym sezonie wygrali wszystkie pojedynki z zespołami z Górnego Śląska.
Ruch Chorzów - Polonia Bytom 2:1 (1:0)
0:1 - Telichowski 17'
1:1 - Świerblewski 54'
2:1 - Świerblewski 85'
Składy:
Ruch Chorzów: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok - Grzyb, Baran, Straka, Janoszka (85' Goncerz) - Sobiech (71' Piech), Stefański (46' Świerblewski).
Polonia Bytom: Skaba - Kulpaka, Klepczyński, Killar, Telichowski - Barcik, Sawala, Tymiński, Radzewicz (84' Tomasik) - Bykowski, Podstawek.
Żółte kartki: Grodzicki (Ruch) oraz Klepczyński, Tymiński (Polonia).
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: 9500.
Ocena meczu: 3,0. Porywające spotkanie to nie było. Jak to w derbach, było w nim sporo walki i bonus, którym w środę było wejście smoka, czyli Damiana Świerblewskiego. Końcówka, jak zawsze ostatnio w Chorzowie, emocjonująca i dla jednej z drużyn dramatyczna. I to trochę podnosi ocenę przeciętnego spotkania.