Sławomir Peszko: Wygrać wszystkie mecze, aby z czystym sumieniem spojrzeć w lustro

Sławomir Peszko był jedną z wyróżniających się postaci słabo grającego Lecha Poznań w meczu z Lechią Gdańsk. Jego występ również nie należał do najlepszych, ale prawy pomocnik Kolejorza najczęściej próbował stwarzać zagrożenie pod bramką gdańszczan, a co najważniejsze zdobył bramkę na wagę trzech punktów i przedłużenia szans na mistrzostwo Polski.

Michał Jankowski
Michał Jankowski

Wiele osób spodziewało się łatwego zwycięstwa poznaniaków nad Lechią, która do stolicy Wielkopolski przyjechała mocno osłabiona. Nieoczekiwanie podopieczni Tomasza Kafarskiego swobodnie poczynali sobie na boisku Lecha i byli lepszą drużyną. - Wiedzieliśmy, że jest to dobry zespół, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak dobrze operuje piłką To Lech powinien dyktować grę, a nie Lechia. Źle weszliśmy w mecz i w naszej postawie było sporo nerwowości oraz niecelnych podań. Gra się nam nie układała, a ciśnienie cały czas rosło - mówi Sławomir Peszko.

Gdańszczanie byli o tempo szybsi od lechitów, dzięki czemu zanotowali wiele przechwytów piłki. - Też to czułem na boisku. Lechia była szybsza, operowała piłką i prowadziła grę, a my liczyliśmy na kontrę. Lech przyzwyczaił do prowadzenia gry i stwarzania sytuacji, lecz tym razem tak nie było. Cieszą jednak trzy punkty, bo takie mecze też trzeba wygrywać - dodaje pomocnik Kolejorza.

To właśnie on został bohaterem. Jego gol w 79. minucie pozwolił zmniejszyć ciśnienie, które stawało się coraz większe. - Kamień spadł z serca i kibicom i nam, aczkolwiek bramka wisiała w powietrzu. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i albo byśmy ten mecz wygrali, albo przegrali. Na szczęście udało się przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, chociaż końcówka była jeszcze bardziej dramatyczna - wspomina "Peszkin".

Peszko nie czuje się jednak bohaterem Kolejorza, choć jego gol przedłużył szanse na zdobycie mistrzostwa Polski. - Prawie każdą akcję starałem się przerzucać na prawą nogę, aż wreszcie "złamałem" na lewą i piłka wpadła do bramki. Ciśnienie było spore, bo przy remisie bylibyśmy wyautowani z gry o mistrzostwo - nie ma wątpliwości lechita. - Nie tylko ja grałem. Cała jedenastka przedłużyła te szanse i gramy do końca.

Poznaniacy nadal liczą się w grze o mistrzostwa, ale odrobić cztery punkty straty do Wisły Kraków w cztery kolejka będzie niezwykle ciężko. - Patrząc na to, jak łatwo Wisła zdobywa punkty, to nasze szanse są małe, ale póki są, to nie można się poddawać. Musimy wygrać wszystkie mecze, abyśmy z czystym sumieniem mogli patrzeć w lustro - zakończył Sławomir Peszko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×