Do trzech razy sztuka
Piłkarze Stali Stalowa Wola bardzo długo czekali na kolejne zwycięstwo. Udało się to w końcu w trzecim kolejnym meczu na własnym obiekcie. Pierwszy Stalowcy przegrali, drugi zremisowali i ten trzeci zakończył się po ich myśli. - W tym pojedynku było widać, że chłopcy wierzyli, że kiedyś zła passa się skończy. Drugi kolejny mecz nie tracimy gola w końcówce. Myślę, że w tym spotkaniu zespół zasłużył na słowa pochwały. W naszej sytuacje o nie łatwo nie jest. Widać było zaangażowanie, determinację i chęć wygrania tego pojedynku dla siebie i dla kibiców - powiedział na konferencji prasowej po zawodach opiekun Stalówki Janusz Białek.
W Szczecinie z wiarą, ale bez Treli?
Już w sobotę Stal zagra kolejne ligowe zawody, znów z ekipą z Pomorza. Stalowcy zagrają jednak na wyjeździe w Szczecinie z miejscową Pogonią. Być może w spotkaniu nie będzie mógł zagrać Krzysztof Trela, który nie dokończył potyczki z Flotą. Zielono-czarni pojadą na pojedynek z Portowcami z nastawieniem na sukces. - Nie będziemy kalkulować. Zagramy tak samo jak każde inne wyjazdowe spotkanie. Na obcych stadionach wyglądaliśmy dotychczas lepiej niż u siebie. Myślę, że presja własnego boiska działała znacząco na zespół, wiązała mu nogi. Zagraliśmy jakoś pewniej w tej potyczce z Flotą. Na boisku pojawił się młody Mariusz Myszka, który zaliczył asystę przy drugim golu. Pokazał się z dobrej strony w tym meczu. Graliśmy w miarę spokojnie, ale nie ustrzegliśmy się błędów. Na to wpływ miała kontuzja Krzyśka Treli. Wcześniej zgłaszał już ten uraz. Zobaczymy jak groźna była ta kontuzja. Nie wiemy czy to tylko stłuczenie palca czy coś jeszcze. Liczyłem, że się przełamie, ale po kilku minutach potrzebna była zmiana - dodaje trener ekipy z hutniczego miasta.
Co się dzieje z Flotą?
Stalówka raczej już się nie utrzyma, ale do końca będzie walczyć o honor. W nieco lepszej sytuacji jest ich środowy rywal, Flota Świnoujście. Zespół z wyspy Uznam ma jednak spore kłopoty w rundzie wiosennej. W siedmiu pojedynkach zdobył zaledwie dwa oczka i jest blisko strefy spadkowej. Wszyscy zastanawiają się co się dzieje z tą drużyną. - Kolejny raz buduję ten zespół od zera. Co pół roku są zmiany w składzie. Mnie nikt o zdanie w tym temacie nie pyta. Udawało nam się wcześniej trzy rundy zagrać dobrze i teraz chyba tak dobrze już nie będzie. Musieliśmy sprzedać zawodników, aby móc startować w tej lidze. Jest teraz taki stan, jaki jest. Wyobrażaliśmy sobie to wszystko zupełnie inaczej. Potrzebujemy czasu na zgranie się drużyny. W zimie straciliśmy kapitana i przywódcę, który ciągnął ten zespół. Wychodzi teraz na to, że była to wielka strata dla nas - wyjaśnia sytuację szkoleniowiec Floty Petr Nemec.