To Chelsea rozdaje teraz karty. Jeśli wygra - niemal na pewno zostanie mistrzem, gdyż w ostatniej kolejce powinna sobie poradzić z Wigan Athletic na własnym stadionie. Sporym ich atutem jest zmęczenie Liverpoolu. W czwartek The Reds zagrali 120 minut przeciwko Atletico Madryt. Wprawdzie Liverpool wygrał 2:1, to jednak nie awansował do finału Ligi Europejskiej. Podopiecznym Rafaela Beniteza pozostała już tylko liga. Kibiców zapewne pocieszy wygrana nad Chelsea.
The Blues muszą po prostu wygrać na Anfield. Jeśli to zrobią, to mistrzostwo dla nich będzie zasłużone. W ostatniej kolejce londyńczycy rozprawili się ze Stoke City aż 7:0. Ale Liverpool to nie The Potters. Dziewięć wygranych na obcych stadionach nie robi wrażenia. Chelsea wygrała co drugi wyjazdowy mecz. Potrafiła pokonać Arsenal Londyn czy Manchester United, ale przegrywała z Manchesterem City czy też Tottenhamem Hotspur. Carlo Ancelotti marzy, aby MU nie wygrało po raz czwarty z rzędu mistrzostwa Anglii.
Zupełnie inaczej myśli Sir Alex Ferguson. W niedzielę o 17 czasu polskiego Czerwone Diabły zagrają z Czarnymi Kotami, a więc Sunderlandem. Miejscem pojedynku będzie Stadium of Light. Bardzo trudny teren, na którym wygrały ledwie dwie drużyny. Były nimi Chelsea i Aston Villa. Od 15 grudnia poprzedniego roku nikt nie potrafił wywieźć kompletu punktów z tego obiektu. Na dodatek Darren Bent bardzo poważnie myśli o zdobyciu korony króla strzelców. Natomiast trzy ostatnie mecze na Stadium of Light kończyły się zwycięstwami Man Utd.
W poprzednim sezonie bohaterem Diabłów został Federico Macheda, który i tym razem może nim zostać. Jest zdrowy, a wątpliwy jest występ Wayne'a Rooney'a. Jest jeszcze Dimitar Berbatov, lecz jego forma jest daleka od ideału. Man Utd gra ostatnio dobrze, o czym świadczy wygrana nad Manchesterem City oraz Tottenhamem Hotspur.
Arsenal Londyn swoje spotkanie zagra w poniedziałek na Ewood Park. Rywalem będzie Blackburn Rovers. Kolejny raz w barwach Kanonierów zagra Łukasz Fabiański. Manuel Almunia wciąż jest kontuzjowany, więc reprezentant Polski będzie miał okazję do polepszenia sobie humoru po ostatnich niepowodzeniach. Arsenal już praktycznie nie gra o nic. Nie zajmie już wyższej lokaty, a i nie powinien spaść niżej.
Program 37. kolejki Premier League:
Sobota, 1 maj:
Birmingham City - Burnley, godz. 13:45
Manchester City - Aston Villa, godz. 16:00
Portsmouth - Wolverhampton, godz. 16:00
Stoke City - Everton, godz. 16:00
Tottenham Hotspur - Bolton Wanderers, godz. 16:00
Niedziela, 2 maj:
Liverpool - Chelsea Londyn, godz. 14:30
Fulham Londyn - West Ham United, godz. 16:00
Sunderland - Manchester United, godz. 17:00
Poniedziałek, 3 maj:
Wigan Athletic - Hull City, godz. 14:30
Blackburn Rovers - Arsenal Londyn, godz. 18:00