"Perły" w Koronie chwalą cały zespół - Kiełb i Małkowski po zwycięstwie z Wisłą Kraków

Jacek Kiełb i Zbigniew Małkowskim byli prawdziwymi perłami w kieleckiej Koronie w czasie piątkowego meczu 27. kolejki ekstraklasy z Wisłą Kraków. Ten pierwszy strzelił w 9. minucie gry zwycięską bramkę, a drugi wyprawiał cuda między słupkami, żeby utrzymać korzystny wynik.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Obaj przed piątkowym spotkaniem na Suchych Stawach wypowiadali się bardzo odważnie. Ktoś mógłby rzec, że nawet bezczelnie i buńczucznie. - Jeżeli zaprezentujemy się podobnie, jak w trzech ostatnich spotkaniach, to o wynik jestem spokojny. Po obejrzeniu meczu z Legią jestem podbudowany tym, co pokazaliśmy - mówił Małkowski, mając na myśli spotkania, w których Korona zremisowała z GKS-em Bełchatów, zremisowała z Arką Gdynia i przegrała z Legią Warszawa... Z podobną wiarą w zwycięstwo wypowiadał się Kiełb: - Bardzo chciałbym pokrzyżować Wiśle plany w zdobyciu kolejnego tytułu mistrzowskiego. Najważniejsze jest odpowiednie podejście i mobilizacja. Musimy wierzyć w siebie, być pewni swojej wartości.

Boisko pokazało, że piłkarze Korony nie bujali w obłokach. Kielczanie po dobrym - szczególnie w pierwszej połowie - występie w Krakowie dopisali do ligowego konta trzy punkty, a duży w tym udział właśnie Kiełba i Małkowskiego. Gdyby nie gol tego pierwszego i doprowadzające wiślaków do rozpaczy interwencje drugiego, Korona mogłaby nie wywieźć żadnej zdobyczy z Suchych Stawów. Obaj jednak jak ognia unikają określenia bohater, wskazując, że cały zespół Korony zasługuje na to miano. - Wcale nie czuję się bohaterem tego meczu. Na to zwycięstwo pracowała cała drużyna, a przy moim golu wielki udział miał Łukasz Maliszewski, który dograł w pole karne. To cała Korona jest bohaterem - mówi Kiełb. Wtóruje mu Małkowski: - Nie ja, a jedenastu ludzi zatrzymało Wisłę. Słowa uznania należą się dla Jacka, jako strzelca zwycięskiej bramki. Najważniejsze, że zapracowaliśmy na to zwycięstwo jako zespół.

Po trzecim zwycięstwie w tym sezonie poza Kielcami, złocisto-krwiści są już bardzo blisko zapewnienia sobie utrzymania w ekstraklasie. Jednak w tym wypadku i Kiełb, i Małkowski wypowiadają się ostrożniej. - Zwycięstwo to duży krok do utrzymania, ale nie możemy podnosić głów za wysoko. Wygrajmy z Lechią i będziemy mogli być pewni utrzymania - mówi Kiełb. - Cieszymy się z punktów, które w dużym stopniu przybliżają nas do utrzymania w lidze. Uważam, że to nie przypadek. Na wiosnę prezentowaliśmy dobrą piłkę, ale brakowało nam kropki nad "i". Z Wisłą jej nie zabrakło - dorzuca Małkowski..

Mało brakowało, a spotkanie mogłoby mieć całkiem inny przebieg. W ostatniej chwili z powodu kontuzji łydki z wyjściowego składu wypadł Edi Andradina. Jego miejsce zajął Łukasz Maliszewski, ale do ataku przesunięty został właśnie Kiełb: - Przed samym meczem wypadł nam ze składu Edi. Przez to trener wystawił mnie w ataku. Cieszę się, że akurat dziś udało mi się strzelić tego gola. To jest szczęście w nieszczęściu. Nieszczęście, bo Edi jest kontuzjowany.

Grę Kiełba z wysokości trybun Suchych Stawów obserwował selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda. 21-letni skrzydłowy Korony ma już za sobą debiut w drużynie narodowej w czasie Pucharu Króla w Tajlandii, ale na kolejne powołania musi solidnie zapracować. - Przypomniałem mu to, co mówiłem po zgrupowaniu w Tajlandii: nad czym ma się koncentrować, żeby wrócił do reprezentacji. Myślę, że to rozumie. Jest ambitny, ma dużo serca do gry i jak poprawi te błędy - szczególnie techniczne - to ma szansę złapać się do reprezentacji - komentował "Franz", który po końcowym gwizdku rozmawiałem ze swoim potencjalnym kadrowiczem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×