Euro 2012: Praca wre, ale stadionu (jeszcze) nie ma

Praca we, ale stadionu jeszcze nie widać. Tak można w skrócie opisać to, jak wygląda miejsce, w którym piłkarze będą walczyć w mistrzostwach Europy. Jest jednak pozytyw - podczas naszej poprzedniej wizyty robotnicy ruszali się jak muchy w smole, teraz widać, że praca wre.

W tym artykule dowiesz się o:

Po raz ostatni z wizytą w miejscu, gdzie buduje się wrocławski stadion byliśmy dokładnie 8 stycznia 2010 roku. Zastaliśmy wtedy - potocznie mówiąc - obraz nędzy i rozpaczy. W tym miejscu -> KLIK <- możecie Państwo obejrzeć zdjęcia z tamtego dnia.

Od tamtego momentu minęło cztery miesiące. Wielkich zmian widocznych gołym okiem nie widać. Sami możecie Państwo ocenić -> KLIK<-.

Być może z pespektywy lotu ptaka przyszły obiekt piłkarski prezentuje się lepiej. Tego my jednak stwierdzić nie możemy, gdyż nie mamy takich możliwości. W porównaniu ze styczniem, a chwilą obecną nastąpiły jednak pewne zmiany, które wlały optymizm w nasze serca.

Mianowicie tuż po nowym roku robotnicy pracujący na obiekcie ruszali się niczym muchy w smole. Praktycznie nie było ich nawet widać. Teraz to już zupełnie co innego. Praca wre na całego. Widać pracujących mężczyzn, przenoszących różne elementy stadionu. Wcześniej, gdy odwiedziliśmy plac budowy obok płotu znajdowały się hałdy piasku, wszędzie pełno było błota. Teraz to zupełnie co innego. Hałdy piachu zostały zamienione na wyasfaltowaną ulicę, przy której obecnie montowane jest oświetlenie. Postęp więc jest.

Praca wre, efekty przyjdą później / Fot. Bartosz Zimkowski

Sama praca na ogrodzonym obiekcie wygląda na bardziej efektywną. Jest zatem nadzieja, że Wrocław zdąży na czas z budową piłkarskiego obiektu. Nikt w stolicy Dolnego Śląska zapewne nie chciałby, żeby miasto straciło możliwość bezpośredniego uczestniczenia w tak ważnym dla naszego kraju wydarzeniu. Kolejny raport z budowy areny piłkarskich mistrzostw Europy przedstawimy Państwu już za miesiąc. Być może wtedy będzie już można pokazać przynajmniej zarysy stadionu piłkarskiego.

Współpraca: Bartosz Zimkowski

Komentarze (0)