Arsene Wenger: Fabiański musi udowodnić swoją solidność

Dobiegający końca sezon nie był łatwy dla Łukasza Fabiańskiego. Polski bramkarz w kluczowych meczach Arsenalu Londyn popełniał fatalne błędy, za które Kanonierzy płacili porażkami. Mimo to, menedżer ekipy z Emirates Stadium, Arsene Wenger nadal darzy 25-letniego golkipera dużym zaufaniem.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek Arsenalowi brakuje tylko jednego punktu, by przypieczętować zajęcie 3. miejsca w lidze, gwarantującego start w przyszłej edycji Ligi Mistrzów bez potrzeby gry w eliminacjach. Może to uczynić już w poniedziałek w wyjazdowym meczu z Blackburn Rovers. Bramki Kanonierów wobec kontuzji Manuela Almunii znów bronić będzie Fabiański.

Polak w swoich pierwszych trzech występach w 2010 roku popełniał błędy, które przynosiły porażkę Arsenalowi. Tak było w styczniowym meczu Pucharu Anglii ze Stoke City przegranym przez londyńczyków 1:3. Dwa okropne błędy w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z FC Porto zakończyły się porażką 1:2, a w spotkaniu ligowym z Wigan Athletic Kanonierzy na 10 minut przed końcem prowadzili 2:0, by po wpadkach Fabiańskiego stracić prowadzenie i ostatecznie przegrać 2:3. Po tym ostatnim spotkaniu, w którym Arsenal ostatecznie pogrzebał swoje szanse na mistrzowski tytuł, Wenger nie stracił jednak zaufania do Fabiańskiego i w kolejnym meczu ligowym z Manchesterem City znowu postawił na niego.

- Bardzo dobrze zareagował. To był coś, na co wszyscy czekali - mówi Wenger o występie Polaka, w którym ten zachował czyste konto. - Mecz z Wigan był olbrzymim rozczarowaniem. Tak dużym, że kolejny występ mógł być z serii: być albo nie być. Czy narażę go, wystawiając do gry? Czy lepiej, żeby nie grał i miał czas na odbudowę? Myślę, że zawsze lepiej jest zagrać kolejny mecz od razu - dodaje menedżer.

- Wciąż musi udowodnić, że można na nim polegać. Wiem, że ma talent i pokazał przeciwko Manchesterowi City, że jest silny mentalnie i potrafi właściwie zareagować. Teraz musi udowodnić, że jest solidny - kończy Wenger.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×