Jest jeden zawodnik nie do zatrzymania, to kibice - rozmowa z Robertem Kasperczykiem, trenerem Podbeskidzia

Dla obecnego szkoleniowca drużyny Podbeskidzia wyjazd na mecz ligowy do Ostrowca Świętokrzyskiego będzie swego rodzaju podróżą sentymentalną, bo jeszcze w poprzedniej rundzie Robert Kasperczyk był opiekunem właśnie piłkarzy KSZO. O przywiązywaniu się do miejsc, w których pracuje, trudnym celu obu zespołów oraz najlepszych lewonożnych zawodnikach i piłkarzu nie do zatrzymania, portalowi SportoweFakty.pl opowiedział szkoleniowiec Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Anna Soboń: Czy z sentymentem powróci trener do Ostrowca Świętokrzyskiego?

Robert Kasperczyk: Oczywiście, że tak. Miejsca w których pracowałem nie pozostają mi obce. Wszędzie gdzie dotychczas pracowałem, zostawiłem dużo serca, zdrowia, wysiłku. Ostrowiec kojarzy mi się z wieloma miłymi chwilami, jakie dane mi było przeżyć z zespołem KSZO.

Które mecze najbardziej zapadły trenerowi w pamięć z okresu pracy w KSZO?

- Z Podbeskidziem nie udało mi się powtórzyć sukcesu, jaki w Ostrowcu osiągnąłem w meczu z Górnikiem Zabrze. Choć z ostatnich wyników wychodzi, że lubię grać z Widzewem. Łodzianie na własnym stadionie odnieśli dziewięć zwycięstw i cztery remisy, z czego dwa osiągnęły drużyny prowadzone przeze mnie. Powiem, że po meczu Widzewa z Podbeskidziem trener Janas trochę krzywo na mnie patrzył (śmiech).



Trener Kasperczyk udzielający wywiadu przed meczem Widzew Łódź - KSZO Ostrowiec

Mecze transmitowane przez telewizję dodają animuszu?

- No trzeba przyznać, że te mecze telewizyjne nam wychodziły. Poza debiutem na stadionie Górnika Zabrze, gdzie w sumie też dobrze zaczęliśmy, pozostałe mecze były na plus. Wygrana z Górnikiem Łęczna, ŁKS Łódź, rewanżowe zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze.

Który z zawodników KSZO będzie największym zagrożeniem dla Podbeskidzia?

- Jest taki jeden zawodnik, który jest nieobliczalny, nie da się go pokryć, czy zatrzymać, nie da się przyszykować na niego taktyki. To są ostrowieccy kibice. Widziałem wiele zespołów, które przyjeżdżały na ostrowiecki stadion i ten głośny doping mieszał im w szykach.

W najbliższej kolejce dojdzie do kilku spotkań zespołów bijących się o utrzymanie.

- No tak. Bardzo ciekawa zrobiła się ta liga. Jest grupa drużyn która walczy na górze, jest też duża grupa w dolnych rejonach tabeli i wszyscy mają jeden cel przed każdym meczem: wygrać. Wszyscy mogą tu pogubić punkty. My musimy grać swoje.

Drużyny KSZO i Podbeskidzia póki co walczą o utrzymanie.

- Mamy podobny cel, choć to my mamy gorszą sytuację. Do końca ligi pozostało jeszcze siedem kolejek i praktycznie każdy mecz jest dla nas walką o życie. W Ostrowcu nie będzie straconych piłek. Oczywiście, życzę sobie, aby obie drużyny utrzymały się w ostatecznym rozrachunku. W sobotę na boisku będą walczyć oba zespoły i niech wygra ten lepszy.

Ekipa Podbeskidzia wybiera się dzień wcześniej do Ostrowca?

- Tak. Klub jest w Bielsku-Białej oczkiem w głowie, zwłaszcza jeśli chodzi o władze miasta. Jest związane z tym również spore ciśnienie, z którym trzeba sobie radzić. Nie wyobrażam sobie, żeby na tym poziomie rozgrywek, jeździć w dniu meczu, choć w Ostrowcu musieliśmy tak robić. Na pewno zawodnicy są wtedy bardziej wypoczęci, oby tylko potrafili wykorzystać to na boisku.

W ostatnich meczach bardzo ładne bramki z rzutów wolnych zdobyli Dariusz Kołodziej dla Podbeskidzia i Łukasz Matuszczyk dla KSZO. Czy możemy spodziewać się pojedynku na stałe fragmenty gry tych piłkarzy?

- Ja kiedyś już to powiedziałem, że w I lidze jest trzech bardzo dobrych lewonożnych zawodników. Piotr Petasz z Pogoni Szczecin, Dariusz Kołodziej z Podbeskidzia Bielsko-Biała i Łukasz Matuszczyk z KSZO Ostrowiec Św. Akurat w sobotę staną naprzeciwko siebie Kołodziej i Matuszczyk. Spróbujemy tak grać, by Łukasz w pojedynku z nami miał wolne tylko na prawą nogę (śmiech).

Komentarze (0)