Na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni Arsenal z Fabiańskim w bramce przegrał dwa ważne ligowe spotkania przeciwko Wigan Athletic i Blackburn Rovers. W obu przypadkach reprezentant Polski miał udział przy bramkach strzelonych przez rywali, ale ani nikt z zespołu, ani Arsene Wenger nie mieli do niego o to pretensji.
Mimo to brytyjskie media nazywają Fabiańskiego "Dziuraworękim", wyliczając mu kolejne wpadki i nawołując Wengera do sprowadzenia doświadczonego bramkarza. Jednak Fabiański ma też szerokie grono obrońców. Tym razem po jego stronie stanął Winterburn, który przez ponad dekadę stanowił o sile defensywy Kanonierów. - W meczu z Blackburn atak Arsenalu był słaby. Nie grali piłką, ani nie poruszali się z taką płynnością, do jakiej nas przyzwyczaili. Jednak jeszcze trudniej patrzyło się na sposób, w jaki Arsenal bronił się przy stałych fragmentach gry, w których Blackburn ograniczało się do bombardowania Łukasza Fabiańskiego - pisze Winterburn w swojej rubryce w "Islington Gazette".
- Nie mogłem wprost uwierzyć, że obrońcy tak kryją pole bramkowe. Oni raczej przeszkadzali Fabiańskiemu, niż mu pomagali. Powinni stać poza polem bramkowym. Kiedyś mieliśmy wielkiego Davida Seaman, który zawsze wychodził do każdego dośrodkowania. To sprawa zespołowa. Fabiański wciąż się uczy i nie sądzę, że powinien ponieść winę za stratę tych bramek. Fabiański miał udane interwencje i wiele rzeczy zrobił dobrze. Ostatnio jednak znalazł się pod obstrzałem mediów, co zaczęło rozszerzać się też na fanów. Podobnie było z Senderosem. Ciężko odzyskać zaufanie kibiców - tłumaczy Winterburn, który mimo wszystko twierdzi, że przygoda Fabiańskiego z Arsenalem nie dobiegła jeszcze końca: - On dostanie na to szansę w Arsenalu, ponieważ Arsene Wenger nie kieruje się opinią publiczną.