Mila dla SportoweFakty.pl: Kadra to temat zamknięty

Sebastian Mila po nieudanych zagranicznych wojażach do Polski wrócił niecałe trzy miesiące temu. Mimo że zarówno w Austrii, jak i Norwegii sporo czasu spędził na ławce rezerwowych lub trybunach, w barwach Łódzkiego KS szybko odzyskał dawną formę. 28-krotny reprezentant Polski spisuje się na tyle dobrze, że sprawa jego powrotu do kadry narodowej znów jest aktualna. - Nie, na razie to temat zamknięty - ucina piłkarz w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl.

Piękny gol w meczu Pucharu UEFA z Manchesterem City i dobre występy w rozgrywkach międzynarodowych nie wyszły Mili na dobre. Utalentowanym pomocnikiem zaczęły się interesować europejskie kluby, a piłkarz ostatecznie trafił do Austrii Wiedeń. Tam miał spore problemy z wywalczeniem sobie miejsca w pierwszym składzie, a czasem nawet na ławce rezerwowych. Zresztą po transferze do norweskiej Valerengi wcale nie było lepiej. Zdesperowany zawodnik do ojczyzny wrócił pod koniec lutego tego roku. Teraz gra w ŁKS. - Świetnie się czuję w Łodzi i wiem, że na boisku kibice są ze mną. Dzięki temu mogę odbudowywać swoją formę i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Przecież przez trzy lata prawie w ogóle nie grałem w piłkę - przypomina 26-latek.

Nie da się ukryć, że w słowach Mili jest sporo racji. Stopniowe powracanie do dawnej dyspozycji przełożyło się na dobre występy w barwach Łódzkiego KS. Dzięki niemu, i nie tylko, obchodzący stulecie klub "rzutem na taśmę" zapewnił sobie utrzymanie w pierwszej lidze. - To był cud! Niezmiernie się cieszymy, że udało nam się utrzymać w Orange Ekstraklasie. Chyba nikt tak naprawdę już w nas nie wierzył, wielu kibiców sądziło, że cel ŁKS jest nie do zrealizowania. A jednak się udało! I zrobiliśmy to w niezłym stylu, bo mieliśmy przecież ciężkie mecze wyjazdowe z zespołami z góry tabeli. Tym bardziej, gromkie brawa nam się należą - uśmiecha się piłkarz.

Ale to nie Milę czy któregoś z jego kolegów z zespołu uznaje się za ojca sukcesu w klubie z alei Unii, tylko Marka Chojnackiego. Powierzenie mu funkcji opiekuna drużyny było strzałem w dziesiątkę. - Na pewno trener również miał w to spory wkład. W odpowiednim momencie do nas przyszedł i pchnął tę drużyną do przodu. Piłkarze z chęcią wysłuchiwali zadań taktycznych i tego, co miał do przekazania. Z biegiem czasu udawało nam się realizować wszelkie założenia i zaczęliśmy zdobywać punkty - przyznaje wychowanek Bałtyku Koszalin.

Dobre występy Mili w Łódzkim Klubie Sportowym sprawiły, że kwestia powrotu do kadry narodowej blondwłosego zawodnika znów jest aktualna. - Póki co, to temat zamknięty. Muszę się odbudować na tyle, żeby być gotowym na poprowadzenie kadry narodowej. Tymczasem, nie licząc ostatnich trzech miesięcy, prawie w ogóle nie grałem. Bardzo się cieszę, że teraz otrzymuje swoje szanse. Na pewno mnie to motywuje do dalszej pracy, bo siedzenie na ławce rezerwowych już mi nie odpowiada i jest trochę nie "po drodze" - nie ukrywa Sebastian.

Niewykluczone jednak, że 26-latkowi do reprezentacji Polski będzie bliżej z PGE GKS Bełchatów. To ponoć z tego klubu Mila ostatnio otrzymał ofertę i miałby tam zająć miejsce Łukasza Garguły, który zapewne latem zmieni barwy klubowe. - Nie chciałbym nikogo zastępować. Nie ma to zresztą dla mnie większego znaczenia, czy Łukasz zostanie w Bełchatowie, czy nie. Ja po prostu chciałbym się skoncentrować na sobie i piąć się w górę. Ale czy będzie to z Łódzkim Klubem Sportowym - nie wiem - twierdzi piłkarz. Jak zatem będzie wyglądała jego przyszłość? Dowiemy się w przeciągu dwóch tygodni...

Źródło artykułu: