Co do tego, że podjęta na dzień przed meczem decyzja Wojewody Śląskiego o zamknięciu stadionu dla publiczności była motywowana względami politycznymi, nikt w Sosnowcu nie miał wątpliwości. Co do jej przyczyn, podawano różne teorie. Według jednej z nich, reprezentujący PO wojewoda chciał utrudnić życie kandydatowi na prezydenta Grzegorzowi Napieralskiemu z SLD, który tego dnia był w Sosnowcu i miał się pojawić na meczu. Zwracano też uwagę na to, że kilku działaczy Górnika jest członkami Platformy Obywatelskiej. - Ja nawet nie wiedziałem, że wojewoda jest w tej samej partii, co ja. Zresztą jesteśmy tylko szeregowymi działaczami Platformy w naszym mieście, nie mieliśmy żadnego wpływu na tą decyzję - przekonywał specjalista ds. organizacyjnych Górnika Bogdan Godlewski.
Do Sosnowca wybrała się delegacja polkowickich działaczy. Musieli jednak poczekać, zanim zapadła decyzja o tym, że zostaną wpuszczeni na stadion. Tego szczęścia nie mieli kibice. Około 1000 fanów, mimo że lał deszcz, a mecz pokazywała regionalna telewizja, przyszło pod stadion i oglądając spotkanie na telebimie, przez pełne 90 minut dopingowało piłkarzy. Wśród nich przechadzali się lokalni politycy. Jednych tłum przyjmował w miarę pozytywnie, inni, szczególnie kojarzeni z partią, do której należy Wojewoda, nasłuchali się gorzkich słów.
Właśnie pustym stadionem uzasadniał słabszy mecz w wykonaniu swoich podopiecznych trener Piotr Pierścionek: - Sparingi to graliśmy w zimę. Chcielibyśmy zagrać jeszcze parę fajnych meczów, bo ten zespół zupełnie inaczej reaguje przy sosnowieckiej publiczności i na pewno jest nam wtedy łatwiej. Nie ma co ukrywać ta decyzja podcięła skrzydła chłopcom. Dziękujemy, że pomimo tego kibice byli z nami za stadionem. Na pewno łatwiej by było gdybyśmy grali dzisiaj z kibicami - mówił na pomeczowej konferencji.
Sosnowiczanom zabrakło jednak czegoś więcej, niż tylko kibiców. Nie można im domówić agresji i ambicji, natomiast nie widać było mądrości taktycznej, która kilka dni wcześniej pozwoliła wygrać w znakomitym stylu z Zawiszą Bydgoszcz. - Szczerze mówiąc, przez większość spotkania byłem troszeczkę zaskoczony. Myślałem, że Zagłębie zagra wyżej, pressingiem, w czym upatrywaliśmy możliwości jeśli chodzi o szybki atak, bo w wypadku takich skrzydłowych to jest on zabójczy - ocenił rywala Dominik Nowak. Trener polkowiczan zapewniał, że przyjechali strzelić bramkę, ale w ofensywie wiele nie zdziałali. Kilka razy uderzał z dystansu Zbigniew Grzybowski, parę razy szarpnął na skrzydle Damian Piotrowski i to właściwie wszystko, na co było stać Górnika.
Polkowiczanie odnieśli satysfakcjonujący ich remis dzięki dyscyplinie taktycznej. Zagłębie niby atakowało, ale rozbijało się o świetnie zorganizowaną defensywę rywala. Tak naprawdę sosnowiczanie mieli dwie doskonałe sytuacje. W pierwszej z nich w polu karnym upadł Michał Filipowicz, ale sędzia nie podyktował karnego. Nerwy puściły wtedy kierownikowi drużyny Piotrowi Calińskiemu, którego arbiter wyrzucił na trybuny. - Należał nam się ewidentny rzut karny. Tu już nie ma co owijać w bawełnę. W Polkowicach nie uznano nam dwóch prawidłowo zdobytych bramek, teraz znowu sędzia nie gwiżdże. Proponuję mu, żeby poszedł sobie obejrzeć powtórkę - komentował zdenerwowany Adrian Pajączkowski. Dodajmy, że karnego raczej nie było.
Drugą znakomitą sytuację miał Hubert Jaromin. W szóstej, doliczonej minucie gry strzelał głową, ale piłka zatrzymała się na słupku. I to by było na tyle. Reszta meczu to sporo niedokładności, brak składnych akcji, nieustanna presja wywierana na arbitra i brak poszanowania zasad fair play. Po brzydkim spotkaniu bliżej awansu są Polkowice. Jeżeli Górnik wygra wszystkie mecze do końca sezonu, to awansuje do I ligi. Zagłębiu pozostaje również wygrywać i czekać na błąd rywali.
Zagłębie Sosnowiec - Górnik Polkowice 0:0
Zagłębie: Prus - Bednar, Hosić, Marek, Pajączkowski, Kłoda (83' Jaromin), Kłus, Pach (71' Bodziony), Pietrzak, Lachowski, Filipowicz.
Górnik: Szymański - Jasiński, Mróz, Pokorny, Opałacz, Piotrowski, Salamoński, Chyła, Wacławczyk (90' Żmudziński), Bancewicz (79' Ałdaś), Grzybowski (90' Król).
Żółte kartki: Kłoda, Filipowicz, Hosić (Zagłębie) oraz Jasiński, Wacławczyk, Ałdaś (Górnik).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).