Sebastian Staszewski: Spodziewał się pan na początku swojej pracy w Krakowie, że Wisła z taką łatwością zdobędzie tytuł Mistrza Polski?
Jacek Bednarz: Nie spodziewam się, że będziemy mieli tak dobry sezon. Zawodnikom gratulowaliśmy już wiele razy. Jednak według mnie liczy się praca zespołowa, dlatego warto podziękować i pogratulować nie tylko piłkarzom i trenerowi Skorży, ale wszystkim, którzy na to mistrzostwo zapracowali.
Kiedy na początku tego sezonu sprowadzał pan pod Wawel Andrzeja Niedzielana i Kamila Kosowskiego kibice pana wielbili. Później była ogromna fala krytyki, która została uciszona przez transfery Łobodzińskiego i Matusiaka. Dziś znów jest pan uwielbiany. Łaska kibica na pstrym koniu jeździ.
- Takie jest prawo kibica. Tak było, jest i tak pewnie będzie. Ja na to patrzę z innej perspektywy. Raczej nie ma czasu, aby do tego przykładać większej wagi, bo funkcja dyrektora sportowego, to nie tylko transfery, ale i wiele innych obowiązków.
Nie denerwuje pana taka zmienność kibiców?
- Ja też jestem tylko człowiekiem i trochę mnie to irytuje. Wykonuję taką pracę, którą ciężko wykonywać bez emocji. Ja osobiście mam do niej bardzo emocjonalny stosunek, dlatego kiedy spotykam się z absurdalnymi opiniami, to się denerwuję. Natomiast każdą konstruktywną krytykę z chęcią wysłucham, bo nie jestem osobą, która wszystko robi bezbłędnie. Aż tak zadufany w sobie nie jestem.
W tym sezonie, jeżeli Wisła nie przeprowadzi sensacyjnych transferów sytuacja pewnie się powtórzy.
- Prawem kibica jest narzekać. Nie jest prawdą, że jak ktoś kupi piłkarza, to jest zaraz najlepszy. Ilu piłkarzy kupiła Barcelona, a nie wygrała ligi hiszpańskiej? Z takim poglądem trudno polemizować, bo jest on związany z emocjami. Z drugiej strony to są realia. Kupuje się tego, na kogo nas stać. Ja oczywiście chciałbym, żeby drużyna była dobra i za rok obroniła tytuł mistrzowski. Aby prezentowała tak wysoki poziom, że wygra finał Pucharu Polski i dobrze zaprezentuje się w Europie. Wiem, jakie są nasze możliwości finansowe i będę działał z rozsądkiem. Nie będę kupować zawodników, aby znaleźć się na pierwszym miejscu sympatii na forach internetowych naszych kibiców. Muszę działać tak, aby w dobrej formie była i drużyna i spółka Wisła SA.
Jacek Bednarz w tym roku został mistrzem Polski, jako dyrektor sportowy. Wcześniej był mistrzem kraju, jako piłkarz warszawskiej Legii. Nie kusi pana, aby skompletować mistrzowskiego hat-tricka, tym razem w roli trenera?
- Jeszcze o tym nie myślałem, ale kto wie. W życiu robiłem już takie rzeczy, których wcześniej bym nie podejrzewał, że je zrobię. W najbliższym czasie tego nie przewiduję. Droga, aby zostać pierwszoligowym trenerem jest bardzo daleka, więc teraz rozmawiamy o teorii. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się to mało realne. No, ale pożyjemy, zobaczymy.
W tym okienku transferowym z pewnością Wisła szykuje jakieś transfery. Prowadzicie już jakieś rozmowy?
- Spodziewamy się, że w tym oknie będą ruchy transferowe w naszej drużynie. Aby grać w Lidze Mistrzów potrzebne są nam wzmocnienia, ale bierzemy pod uwagę, że w tym sezonie mogą nas opuścić czołowi piłkarze. Na pewno możemy się spodziewać zmian kadrowych, ale i o tych będziemy rozmawiać, kiedy te transfery staną się faktami.
Wisła będzie chciała sprowadzać głównie Polaków, tak jak planuje Legia czy zawodników zagranicznych tak jak poznański Lech? A może narodowość piłkarza dla dyrektora Jacka Bednarza nie ma znaczenia?
- Będziemy starali się skupić na tym, żeby sprowadzić piłkarzy, którzy będą realnymi wzmocnieniami i ich narodowość naprawdę nie ma znaczenia.
Nazwiska, które się przewijały w kontekście wzmocnień Wisły, czyli choćby Marcin Zając i Jacek Krzynówek są wciąż aktualne?
- Przewijało się wiele nazwisk i wiele się przewinie. Przyznam także, że pojawiło się nazwisko Marcina Zająca. O każdym transferze mogę chętnie rozmawiać, ale tylko wtedy, kiedy będzie on faktem dokonanym. W tym okresie spekulacji będzie wiele, ale taki jest przywilej prasy. Póki nie podpiszemy z kimś kontraktu nie chcę niczego komentować.
Jeżeli zapytałem o transfery do, zapytam także o transfery z klubu. Spodziewacie się osłabień kadrowych? Tacy zawodnicy jak Darek Dudka czy Paweł Brożek nie narzekają na brak ofert.
- Z całą pewnością interesują się nim kluby z Zachodu. Jeżeli jednak chodzi o konkrety proszę pytać samych zawodników. W klubie nie ma ofert dla Darka Dudki jednak nie zaprzeczę, że nie ma tematu Lazio. Włosi bardzo chcieli pozyskać Darka już zimą jednak nie doszliśmy do porozumienia. Pewnie oferta zostanie ponowiona, ale spodziewamy się tego, że przyjdą także inne propozycje, nie tylko z Włoch.
Wisła jest w stanie zgodzić się na wypożyczenie Dudki z prawem pierwokupu czy w grę wchodzi tylko transfer definitywny?
- O tym będziemy rozmawiać z tym, który złoży konkretną propozycję za tego piłkarza.
Priorytetem jednak powinno być utrzymanie obecnego zespołu do eliminacjami Ligi Mistrzów. Jest to wykonalne?
- Jeśli to będzie możliwe zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby kadra pozostała bez zmian.
Jednak Arkadiusz Głowackiego, czołowa postać Wisły, do dziś nie ma podpisanej nowej umowy. Widzi pan perspektywy by Arek przedłużył kontrakt z Wisłą?
- Tak, Arek wciąż nie podpisał nowego kontraktu. Są pewne rozbieżności w kwestiach finansowych. Nie możemy się dogadać, co do wysokości kontraktu. Ja jednak jestem optymistą. Chciałbym, aby tak się stało, że podpiszemy umowę i mam nadzieje, że Arek w Wiśle zostanie.
Rozmawiał pan w ostatnim czasie z prezesem Wisły Bogusławem Cupiałem?
- Nie, nie rozmawialiśmy.
W mediach pojawiła się informacja, że prezes Cupiał nie będzie szastał pieniędzmi i Wisła na transfery wyda tylko tyle ile na transferach zarobi.
- Nie będę komentować słów prezesa, których nie słyszałem. Nie czuję się do tego upoważniony i jeśli to jest prawda, to trzeba rozmawiać bezpośrednio z prezesem. Jeśli chodzi o piłkarzy wolnych, to z każdym dobrym zawodnikiem, który jest w kręgu naszych zainteresowań będziemy chcieli podpisać umowę. Jeżeli będzie tego wymagała sytuacja będziemy się też starali poszczególnych ludzi wykupić. Nie chodzi o to, żeby ściągnąć dwudziestu wolnych futbolistów, którzy będą rezerwowymi, ale aby sprowadzić piłkarzy, którzy spełnią nasze oczekiwania.
Wierzy pan w historyczny awans Wisły do Ligi Mistrzów?
- Tak, wierzę. Zdaję sobie sprawę, że będzie to arcytrudne zadanie i to czy awansujemy zależeć będzie od wielu czynników. Nie tylko od tego, kogo sprowadzimy, ale także od tego, na kogo trafimy. Szczęście w losowaniu jest nam bardzo potrzebne. Tak naprawdę dziś moja wiara opiera się tylko na dobrej woli i kwestii pragnienia awansu do Champions League. Realnie rzecz biorąc nasze szanse będą ograniczone.