Odra była przygotowana na spadek

Piłkarze Odry Wodzisław Śląski ze spadkiem z ekstraklasy pogodzeni byli już przed spotkaniem ostatniej kolejki z Wisłą w Krakowie. Podopieczni Marcina Brosza do utrzymania w lidze potrzebowali zwycięstwa z Białą Gwiazdą, przy jednoczesnych porażkach Piasta Gliwice i Arki Gdynia.

Z planu wodzisławian ziściła się tylko druga część. Piast i Arka przegrały odpowiednio z Cracovią i Śląskiem Wrocław, ale sama Odra zgodnie z przewidywaniami nie potrafiła pokonać Wisły na Suchych Stawach. Wydaje się, że sami piłkarze Odry nie wierzyli w możliwość zwycięstwa w Krakowie. - Mieliśmy czas, żeby się oswoić z myślą o spadku. Jednak jak się okazało, do końca meczu z Wisłą mieliśmy szansę na utrzymanie. Wyniki ułożyły się pod nas, ale zabrakło nam zwycięstwa albo teraz z Wisłą, albo jakiegoś wcześniejszego - mówi Jan Woś. - Nie ma tak, że ostatni w tabeli zespół przyjeżdża na teren mistrza Polski i prowadzi grę. Wisła miała mnóstwo sytuacji, ale mieliśmy wiele szczęścia, a przede wszystkim Arka Onyszkę, co dało nam nadzieję na korzystny wynik do samego końca. Remis mógłby być dobry, gdyby to był środek sezonu, a nie mecz o utrzymanie. Zabrakło nam atutów do zwycięstwa - kontynuuje doświadczony pomocnik Odry.

Wiele kontrowersji wzbudziły decyzje sędziego Tomasza Mikulskiego, który najpierw miał nie zauważyć zagrania ręką Marcelo w polu karnym Wisły, a później dopatrzyć się spalonego w pozycji Daniela Bueno i przerwać akcję w momencie, kiedy piłka przez niego uderzona wpadała do bramki Marcina Juszczyka: - Nie widziałem tych sytuacji, ale słyszałem, że była ręka w pierwszej połowie w polu karnym Wisły, a po przerwie przy akcji Bueno nie było spalonego - komentuje Woś.

- Wiedzieliśmy, że Wisła będzie pod presją. Zawsze w takiej sytuacji popełnia się błędy, więc na to liczyliśmy. Wisła była jednak zdecydowanie lepsza i remis jest dla nas sukcesem - to z kolei opinia Arkadiusza Onyszki, który znów był najlepszym zawodnikiem Odry, kilkakrotnie skutecznie interweniując w naprawdę trudnych sytuacjach. - W Odrze cały czas jest się pod ostrzałem. Kiedy grasz w takim klubie jak Wisła, to czasem masz jedną interwencję w meczu i jeśli puścisz, to są pytania: "cóż on zrobił?". Trzeba się sprężać cały czas - tłumaczy.

- Przespaliśmy pierwszą połowę. Zbyt bojaźliwie podeszliśmy do Wisły. Dopiero po przerwie graliśmy otwartą piłkę. Remis jest sprawiedliwym wynikiem. Dopiero po meczu dowiedzieliśmy się, że wyniki były dla nas korzystne. My przede wszystkim chcieliśmy w Krakowie zagrać o zwycięstwo - przyznaje natomiast Marcin Dymkowski, który tak skomentował spadek Odry i Piasta Gliwice: - To czarny dzień dla Śląska.

Mecz z Wisłą był dla Odry spotkaniem ostatniej szansy, ale na pewno nie pojedynkiem, który zaważył o jej spadku z ekstraklasy po 14 latach. Piłkarze Odry bez długiego zastanowienia wskazują kluczowe starcia tego sezonu. - Po porażce ze Śląskiem wiedzieliśmy, że utrzymać się będzie ciężko. Dopiero później przyszła myśl, że Wisła nie będzie mistrzem i mecz będzie wyglądał inaczej. Dla nich było to po prostu kolejne spotkanie do rozegrania. Nikt nie myślał przecież, że Lech nie wygra z Zagłębiem. Zabrakło nam jednak armat. Sportowo zajęliśmy miejsce spadkowe. Może zdarzy się jakiś cud z licencjami? Nigdy nic nie wiadomo... - mówi Woś. - Zabrakło nam cwaniactwa. Może też w pewnym momencie taktycznie się zgubiliśmy. Z Ruchem prowadziliśmy 2:1 prawie do końca i przegraliśmy 2:3. Ze Śląskiem na kwadrans przed końcem prowadziliśmy 2:1 i przegraliśmy 2:4 - dodaje Onyszko.

Komentarze (0)