W sierpniu 2008 roku witali ekstraklasę meczem z Cracovią, niespełna dwa lata później pożegnali się z ligową elitą po porażce z Pasami. Sytuacja gliwiczan od początku rundy wiosennej była bardzo trudna. W ostatniej kolejce piłkarze Piasta musieli koniecznie wygrać i liczyć na wpadkę Arki we Wrocławiu. Gdynianie przegrali ze Śląskiem, ale niebiesko-czerwoni swojego zadania już nie wykonali. - Nie wiem, co powiedzieć w takim momencie. Graliśmy, jak graliśmy. Najgorsze, że przy tych wynikach spadliśmy na własne życzenie. Jeżeli nie potrafimy wygrać takiego meczu, to nie ma szans na utrzymanie - zauważył kapitan Piasta, Jarosław Kaszowski.
32-letni prawy obrońca gliwiczan po porażce z Pasami nie krył ogromnego rozczarowania i żalu. - Nie chcę na gorąco komentować pewnych spraw. Trzeba sobie to wszystko na spokojnie przemyśleć. Jeśli jednak nie wszyscy do końca wierzyli, że się utrzymamy, a były takie osoby, to coś tu jest nie tak. Każdy walczył z Cracovią na tyle, na ile potrafił. Szkoda niewykorzystanych sytuacji, bo mieliśmy przecież swoje szanse. Powiedzmy jednak sobie szczerze, że Cracovia miała tych okazji więcej. Gdyby jej piłkarze mieli lepiej nastawione celowniki, to już wcześniej trafiliby do bramki. Ciężko się to oglądało z ławki rezerwowych. Nie mogłem nic innego zrobić, jak tylko złapać się za głowę.
Degradacja do niższej klasy rozgrywkowej boli. Nikt przecież nie lubi upadać. - Nie jest łatwo, ale trzeba to przeżyć. Musimy się podnieść. Pewnie, że nie spodziewaliśmy się tego spadku. Musimy zebrać myśli, zastanowić się nas wszystkim i budować na nowo silnego Piasta. To dla nas bolesny cios. Zawsze myślałem, że będę przeżywał tylko awanse. Wcześniej w mojej przygodzie z piłką nie było żadnego spadku, chociaż graliśmy ciężkie mecze barażowe w ówczesnej II lidze. W poprzednim sezonie zostaliśmy w elicie, chociaż wydawało się, że mamy gorszy skład niż obecnie. Byliśmy jednak lepiej poukładanym zespołem. Coś się zacięło w tej rundzie. Za mało punktów zdobyliśmy. Każda drużyna, która broniła się przed spadkiem, ugrała wiosną więcej punktów od nas. Jeżeli się tak gra, to niestety trzeba się z ekstraklasą pożegnać - powiedział Kaszowski.
Kryzys gliwiczan zaczął się na początku października. Po meczu z Polonią w Warszawie Piast na kolejne ligowe zwycięstwo czekał ponad pięć miesięcy. Przełamał się dopiero w konfrontacji z Polonią Bytom, ale jak pokazała rzeczywistość, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Wiosną niebiesko-czerwoni zdobyli zaledwie jedenaście punktów! - Nie wiem czy zasłużyliśmy na spadek, ale jeżeli nie zdobywa się punktów, to trudno myśleć o utrzymaniu. Gdybyśmy wygrali z Cracovią, bylibyśmy teraz w zupełnie innych humorach. Sami doprowadziliśmy do tego, że jeden mecz decydował o naszym być albo nie być. Szkoda spotkania ze Śląskiem, szkoda konfrontacji w Gdyni. Teraz możemy sobie gdybać, ale to nie ma sensu. Nie tak to miało wyglądać - zauważył "Kasza".
Po porażce z Cracovią piłkarze Piasta byli załamani. Wielu z nich długo nie potrafiło uwierzyć w to, co się stało. - Jakie nastroje mogą być teraz w szatni? Wszyscy spuścili głowy. Każdy przeżywa tę porażkę, ten sezon. Każdy będzie go analizował, spróbuje to wszystko przemyśleć. Czekają nas bezsenne noce - stwierdził kapitan Piastunek.