- Trudno być usatysfakcjonowanym z dyspozycji, jaką prezentuje zespół w ostatnim czasie. Dużo rozmawiamy na ten temat i staramy się znaleźć przyczynę problemu. Nie ma co ukrywać, że jeśli do końca sezonu nie nastąpi jakiś przełom w osiąganych rezultatach, a także grze drużyny, to szanse na pozostanie trenera będą małe - powiedział portalowi SportoweFakty.pl dyrektor sportowy Zielonych, Zbigniew Śmiglak.
Władze klubu zdają sobie sprawę, że warunki do pracy przy Drodze Dębińskiej nie są idealne, ale nie można usprawiedliwiać tym wszystkich niepowodzeń, jakie Warta notuje w bieżącej rundzie. - Staramy się być cierpliwi, nikt przecież nie oczekuje cudów. Zimą nie było zgrupowania, zespół trenował tylko w Poznaniu. Nie wymagamy zatem walki o awans do ekstraklasy, bo to jest na chwilę obecną nierealne. Do końca rundy na pewno nie będzie nerwowych ruchów. Patrząc jednak na grę drużyny, trudno być zadowolonym - dodał Śmiglak.
W środku tygodnia piłkarze Warty zdecydowali się na strajk, który był podyktowany zaległościami w wypłacie wynagrodzeń. Tłumaczenie kiepskich wyników sytuacją organizacyjną klubu byłoby jednak na wyrost, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę postawę zespołu choćby w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu. Wówczas także doszło do protestu, ale nie przeszkodziło to w utrzymywaniu wysokiej formy sportowej. Poznaniaków bała się cała I liga. Drużyna prowadzona wtedy przez Bogusława Baniaka potrafiła rozgromić Koronę Kielce 3:0, czy też odnieść wyjazdowe zwycięstwo 2:1 z KGHM Zagłębiem Lubin. Zieloni prezentowali ładny, ofensywny futbol, a przede wszystkim grali z charakterem. Obecnie tych cech w ekipie z Drogi Dębińskiej nie ma.
Jak na całą sytuację zapatruje się Marek Czerniawski? - Wiem, że nie spełniamy oczekiwań i na pewno nie gramy tak, jak byśmy chcieli. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że mimo wszystko nie mamy drużyny takiej jak w rundzie jesiennej. Jest kilku nowych graczy, poza tym staram się wprowadzać młodzież, zgodnie z polityką klubu - oznajmił szkoleniowiec Warty.
Zimą władze Zielonych postawiły przed zespołem cel, którym było wywalczenie 5. miejsca na koniec sezonu. Obecnie realizacja tych założeń jest mało realna. - Wszystko zmienia się w zależności od tego, jak potoczy się runda. Kluczowe było spotkanie z GKP Gorzów Wlkp. Wtedy ostatecznie pogrzebaliśmy szanse na zamieszanie w czołówce. Oczywiście można na siłę starać się uzyskać jak najwyższą lokatę w tabeli, tylko rodzi się pytanie: co dalej? Wraz z końcem rozgrywek wielu zawodnikom wygasają umowy i ich przyszłość może się ułożyć różnie. Moim zadaniem jest zbudowanie podstaw pod ekipę, która będzie reprezentowała Wartę w dłuższej perspektywie. Nie można doprowadzić do sytuacji, że latem wszystko będzie tworzone od podstaw. Jest jeszcze jedna sprawa, która wpływa niekorzystnie na wyniki. Borykamy się ze sporą ilością kontuzji. Niejednokrotnie dotyczy to piłkarzy, którzy odgrywają pierwszoplanowe role. Przykro mi, że wypadamy mizernie, zwłaszcza jeśli dzieje się to w Poznaniu. Akurat u siebie chcielibyśmy prezentować się jak najlepiej, żeby sprawić trochę radości kibicom - powiedział Czerniawski.
Mimo wszystkich przeciwności losu, z jakimi boryka się Warta, wielu obserwatorów podkreśla, że zespół zatracił charakter, nie walczy, a przede wszystkim nie stwarza sytuacji strzeleckich. To skutkuje mało widowiskową grą i sporymi problemami ze zdobywaniem bramek. Czy tak drastyczny spadek formy można wytłumaczyć utratą w zimie Adriana Bartkowiaka, Marcina Klatta oraz Marcina Wojciechowskiego (zwłaszcza w obliczu ściągnięcia kilku innych zawodników w ich miejsce)? - Tych graczy nie można traktować jako jednostki. Bartkowiak był uznawany za jednego z najlepszych obrońców w I lidze, natomiast Klatt strzelił aż dziesięć goli. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Warta nie gra obecnie zbyt atrakcyjnie, ale nie mamy po prostu takiej siły rażenia jak jeszcze pół roku temu. Cieszy mnie to, że wreszcie udało się znaleźć miejsce na boisku dla Szymona Kaźmierowskiego. Ten zawodnik zaczął trafiać do siatki, ale to wciąż nie jest poziom, który prezentował Klatt. W tej całej sytuacji Piotr Reiss jest nieco osamotniony. Cały czas szukam optymalnego ustawienia, testuję różne warianty. Efekty są najczęściej żadne - przyznał opiekun Zielonych.
Marazm, w jakim tkwi poznański zespół, sprawił, że jego przewaga nad strefą spadkową nie jest obecnie zbyt duża. Warciarzom wciąż brakuje kilku oczek, by ostatecznie zapewnić sobie pozostanie na zapleczu ekstraklasy. W sobotę nadarzy się świetna okazja do powiększenia dorobku. Do stolicy Wielkopolski przyjedzie bowiem Znicz Pruszków, który zajmuje dopiero 16. miejsce i ma niewielkie szanse na utrzymanie.