Widmo degradacji zajrzało nam w oczy - rozmowa z Filipem Burkhardtem, zawodnikiem Arki Gdynia

Długo czekał na swoją szansę gry. W końcu jednak trener Pasieka na niego postawił, a ten odwdzięczył się bardzo dobrą grą. Filip Burkhardt, bo o nim mowa, swoją postawą na boisku zasłużył na porównanie do tytułu znanego filmu z Brucem Lee w roli głównej "Wejście smoka". - Myślę, że udowodniłem, iż stać mnie na to, aby grać na poziomie ekstraklasy i pomóc drużynie - mówi w rozmowie z naszym portalem.

Piotr Wiśniewski: Jeszcze trzy kolejki przed zakończeniem sezonu byliście na ostatnim miejscu w tabeli. Tymczasem dwa zwycięstwa z Piastem i GKS-em Bełchatów oraz "zwycięska" porażka ze Śląskiem zapewniły wam utrzymanie w ekstraklasie.

Filip Burkhardt: Na pewno te dwa mecze były decydujące i dużo zmieniły w tabeli, gdyż wydźwignęliśmy się ze strefy spadkowej i dzięki tym zwycięstwom udało nam się utrzymać ekstraklasie. W decydującym momencie udało nam się w końcu wygrać u siebie, co częściej rzadko miało miejsce. Pokazaliśmy dobrą grę. Zaprezentowaliśmy także konsekwencję i zdobyliśmy sześć punktów.

Od radości do niepewności. Prowadziliście we Wrocławiu 1:0, by następnie przegrywać 1:2. Co wówczas czuliście jako zespół, nie wkradło się zwątpienie?

- Do przerwy prowadziliśmy 1:0 i wszystko dobrze się układało. Gdy straciliśmy bramkę w nasze poczynania wkradło się trochę niepewności. Poza tym spiker na stadionie we Wrocławiu poinformował, iż Piast prowadzi w meczu z Cracovią. Pojawiło się nam w oczach widmo degradacji do niższej ligi. Jak wiemy informacja ta okazała się nieprawdą. Nie wiem, czym kierował się spiker, podając taką informację. Może chciał po prostu zażartować. Na szczęście udało nam się jednak utrzymać.

Obserwując mecze Arki w tym sezonie można dojść do wniosku, iż ulubionym wynikiem tej drużyny jest wynik 2:1. Aż dziesięciokrotnie w tym sezonie padał taki rezultat w spotkaniach z waszym udziałem, z czego aż cztery porażki 1:2 ponieśliście na wiosnę. Z czego to wynikało?

- Popełnialiśmy proste błędy w defensywie. Nie do końca byliśmy skoncentrowani. Traciliśmy bramki w 90, czy też 95. minucie spotkania. To było głównym powodem tego, że do końca musieliśmy walczyć o uniknięcie spadku. Wystarczyło zdobyć dwa, trzy punkty więcej, a już wcześniej zapewnilibyśmy sobie ten komfort.

Przeszliście niejako do historii, gdyż jesteście pierwszym zespołem, któremu udało się utrzymać w ekstraklasie z dorobkiem zaledwie 28 punktów.

- Przed sezonem zakładaliśmy sobie, że musimy zdobyć minimum 30 punktów, aby być pewnym utrzymania. Wystarczyło jednak 28. Myślę, że za rok nikt nie będzie o tym pamiętał, gdyż liczy się to, że udało nam się osiągnąć cel.

Oglądałeś film "wejście smoka"?

- Oglądałem, ale nie przypominam sobie dokładnie wszystkich fragmentów tego filmu.

A wiesz dlaczego o to pytam?

- No domyślam się, domyślam.

Wcześniej nie grałeś zbyt wielu spotkań w podstawowym składzie Arki. W meczu z GKS-em Bełchatów zagrałeś jednak od pierwszych minut i od tamtej pory stałeś się postacią numer jeden swojego zespołu.

- Cieszę się z zaufania, jakim obdarzył mnie trener w tym trudnym dla nas momencie. Byliśmy wówczas na ostatnim miejscu w tabeli. Można by rzec, że trener nie miał nic do stracenia, bowiem gorzej już być nie mogło. Myślę, że udowodniłem, iż stać mnie na to, aby grać na poziomie ekstraklasy i pomóc drużynie. Super, że udało mi się dołożyć jakąś cegiełkę do tego utrzymania. Arka to fajny klub, dobrze układa mi się współpraca z zespołem. Powoli się odradzam. Sądzę, że nie pokazałem jeszcze wszystkich swoich możliwości. Przed nami okres przygotowawczy, jeżeli dobrze go przepracuję, bez żadnych urazów to forma na jesień powinna być nie gorsza od obecnej.

Mówi się, że po odejściu Bartka Ławy staniesz się niejako jego naturalnym następcą i zostaniesz głównym reżyserem gry Arki.

- Bartek był bardzo dobrym kolegą i jako osoba będzie nie do zastąpienia. To on stworzył całą atmosferę w klubie. Na boisku ktoś jednak będzie musiał przejąć tę rolę po nim. Postaram się zapełnić tę lukę, mam nadzieję, że z dobrym skutkiem.

Wielu fachowców jest zadania, że poziom polskiej piłki idzie wyraźnie w dół. Jak to w końcu jest z tą naszą ligą?

- Czy faktycznie idzie w dół? - ciężko mi to stwierdzić. Jestem niejako częścią tej ligi i to ludzie z zewnątrz powinni oceniać jej poziom.

Z jednej strony dość niski poziom, a z drugiej niezwykła dramaturgia w końcówce ligi. Dawno już nie było takiej sytuacji, że losy mistrzostwa czy spadku ważyły się do ostatnich minut, a nawet sekund meczu.

- Wiadomo jak kiedyś to wszystko wyglądało. Mecze ustawianie były przy zielonym stoliku. Przed sezonem podejmowano decyzje o tym, kto zostanie mistrzem, a kto spadnie. Teraz sytuacja się zmieniła i dzięki temu ta liga stała się ciekawsza.

Ten sezon był już kolejnym z kolei, w którym kibice Arki drżeli o losy swojej drużyny aż do samego końca. Wydaje się, że gorzej już być nie może, a w nowych rozgrywkach spisywać się będziecie o wiele lepiej.

- Zawsze może być gorzej, gdyż można spaść z ligi. Na chwilę obecną prezentujemy poziom piłkarski i organizacyjny, który pozwoli nam powalczyć w pierwszej dziesiątce.

Znane porzekadło mówi, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Mowa tu o Cracovii, która pomogła wam w utrzymaniu, pokonując Piasta 1:0.

- Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Sezon trwa 30 kolejek i w tych 30 spotkaniach zdobyliśmy punkt więcej od Piasta i Odry, który w końcowym rozrachunku zapewnił nam utrzymanie. Jeden mecz o niczym nie przesądza. Tam samo zresztą można powiedzieć, że Lech zdobył mistrzostwo dzięki Arce, bo ograliśmy Wisłę w Krakowie 1:0. Trzeba więc oceniać całość, a nie poszczególne fragmenty.

Pamiętam jak rozmawialiśmy przed jednym z meczów, a ty stwierdziłeś, że ten sezon będzie dla ciebie w pełni satysfakcjonujący, jeśli Arka się utrzyma, a Lech zdobędzie mistrzostwo Polski. I tak też się stało.

- Rzeczywiście tak się stało i bardzo z tego powodu się cieszę. Arka grała o zupełnie inne cele niż Lech, ale obu tym zespołom udało się je osiągnąć. Sezon można zatem uznać za udany.

Przed wami okres urlopów. Gdzie się wybierasz na wakacje?

- Na pewno wyjadę gdzieś do ciepłych krajów, aby trochę odpocząć i się zrelaksować. Nie przewiduję jednak dłuższego pobytu niż tydzień, góra dwa.

Źródło artykułu: